Pod koniec lutego Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) - ciało doradcze ONZ - opublikował raport o zagrożeniach wynikających z globalnego ocieplenia. To najbardziej szczegółowa prognoza tego, co czeka nas w przyszłości, jaką do tej pory wykonano. Pracowało nad nią 270 naukowców z 67 krajów.
Przed tygodniem Maria Mazurek omówiła jego część dotyczącą wody - czarny scenariusz przewiduje, że nawet 15 mln Polaków może mieć problem z dostępem do życiodajnej cieczy. Dziś przyjrzymy się, co twórcy raportu mówią o innych zagrożeniach, które może przynieść nam przyszłość, jeśli nie spowolnimy globalnego ocieplenia.
Główne wnioski płynące z raportu: państwa całego świata robią zbyt mało, by ochronić miasta, farmy, pola uprawne i wybrzeża przed zagrożeniami, które do tej pory przyniosło globalne ocieplenie. Jeszcze gorzej przygotowani jesteśmy na to, co nadejdzie.
Antonio Guterres, sekretarz generalny ONZ nazwał raport "atlasem ludzkiego cierpienia". Dodał, że z zawartych w nim informacji wynika, że przywódcy w sprawie zmian klimatu zawiedli.
Tego się nie spodziewaliśmy
Raport ma 3675 stron i drobiazgowo omawia efekty globalnego ocieplenia we wszystkich częściach świata. Przeczytamy w nim o problemie dostępu do wody, zanikającym życiu w oceanach, kłopotach z produkcją żywności czy zagadnieniach związanych z przystosowaniem miast do wzrostu temperatur. Jego twórcy analizują również wpływ kryzysu klimatycznego na zdrowie psychiczne.
Wrażenie robią liczby.
W 2019 r. w wyniku huraganów, powodzi i innych ekstremalnych zjawisk pogodowych 13 mln ludzi w Afryce i Azji musiało zmienić miejsce zamieszkania.
Susze niszczyły uprawy i drzewa, narażając miliony ludzi na głód i niedożywienie. Komary przenosiły malarię i dengę w nowe miejsca. Połowa ludzkości przynajmniej przez część roku miała problem z dostępem do wody.
Skutki kryzysu klimatycznego odczuwają również mieszkańcy najbogatszych krajów na świecie. Tam, gdzie dotąd było spokojnie, występują ekstremalne zjawiska atmosferyczne, na które rządzący się nie przygotowali. Powodzie zabijają ludzi i niszczą miasta w Niemczech i Belgii, gigantyczne pożary wybuchają co roku w USA i Australii. Fale upałów dotykają miejsc, które wcześniej były od nich wolne. W zeszłym roku setki osób zmarły z powodu wysokich temperatur powodu w Kanadzie czy w północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, której mieszkańcy byli przyzwyczajeni do chłodu, deszczu i unoszącej się mgły.
- Jednym z najbardziej uderzających wniosków w naszym raporcie jest ten, że skutki zmian klimatu są o wiele o wiele bardziej powszechne, niż się spodziewaliśmy - powiedziała w rozmowie z The New York Times Camile Parmesan, ekolożka z Uniwersytetu Teksasu w Austin.
Twórcy raportu zauważają również, że miliardy dolarów, które co roku wydawano w wielu krajach na adaptowanie się do zmian, nie załatwiają sprawy. Można wprawdzie budować coraz wyższe zapory przeciwpowodziowe, kupować do domów i biur klimatyzację i rozbudowywać system wczesnego ostrzegania przed cyklonami, ale kryzys klimatyczny wymaga zmian w wielu innych dziedzinach. Trzeba przemyśleć sposób, w jaki budujemy domy, uprawiamy żywność, chronimy przyrodę czy wytwarzamy energię - to niektóre z wniosków płynących z raportu. Adaptacja jest potrzebna, ale zupełnie na innym poziomie, niż ten, który znamy do tej pory.
O energii mówił w poniedziałek szef ONZ Antonio Gutteres. - Zachowujemy się jak lunatycy idący w stronę katastrofy klimatycznej - powiedział, opisując wyścig o zastąpienie paliw kopalnych importowanych z Rosji paliwami kopalnymi wydobywanymi w innych części świata.
Import surowców naturalnych z Rosji do Europy jest ogromny. Stamtąd pochodzi aż 40 proc. gazu wykorzystywanego w Europie. W Niemczech to jeszcze więcej, bo 60 proc. W Polsce - 55. proc.
Dodatkowo import ropy naftowej z Rosji do Polski wynosi 65 proc., a węgla kamiennego - 75 proc.
Alternatywą dla Unii Europejskiej ma być gaz z Kataru czy ropa z Arabii Saudyjskiej. Stany Zjednoczone, aby sprostać zapotrzebowaniu na surowce i ustabilizować światowe rynki, starają się zwiększyć wydobycie surowców. Wprawdzie prezydent USA Joe Biden obiecał, że to chwilowe, a proces transformacji na czystą energię jest niezagrożony, ale te zapewnienia nie przekonują Guterresa. Jego zdaniem sytuacja zagraża szybkiemu odejściu od paliw kopalnych, a jeśli plan omawiany w 2021 r. na szczycie klimatycznym w Glasgow ma się powieść, świat do 2030 r. musi obniżyć emisję gazów cieplarnianych prawie o połowę. Być może wtedy uda się zatrzymać globalne ocieplenie na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza, choć sekretarz generalny ONZ nazywa to "naiwnym optymizmem".
Gutteres zwraca uwagę, że wciąż rosną ilości gazów cieplarnianych - w 2020 r. wzrost ich emisji do atmosfery miał wynieść 14 proc. - Jeśli będzie tak dalej, możemy pocałować 1,5 st. Celsjusza na do widzenia. Nawet 2 stopnie mogą być poza naszym zasięgiem. A to oznacza katastrofę - powiedział Guterres.
Wracając do raportu - jego twórcy stawiają pytanie: jakim stopniu będziemy potrafili zaadaptować się do zmian klimatu?
- Istnieje założenie: ''cóż, jeśli nie będziemy w stanie kontrolować zmian klimatu, to po prostu odpuścimy i dostosujemy się do nich''. To bardzo iluzoryczne spojrzenie - mówi Hans-Otto Poertner, biolog morski, jeden z koordynatorów grupy opracowującej raport.
- Niekontrolowane zanieczyszczenie atmosfery dwutlenkiem węgla popycha najbardziej bezbronnych do zagłady. Taka abdykacja przywództwa jest przestępstwem - mówi Gutteres. Dodaje, że "czas wcisnąć do spodu pedał gazu w kierunku odnawialnej energii".
Proces zanieczyszczania atmosfery gazami cieplarnianymi, który przywołuje sekretarz generalny ONZ, przyspieszył w XIX w., gdy ludzie zaczęli intensywnie wycinać lasy i spalać paliwa kopalne. Od tego czasu temperatura na świecie podniosła się o 1,1 st. Celsjusza - Gutteres pisze, że dziś to już nawet 1,2 st. W ostatnim roku emisja dwutlenku węgla do atmosfery wzrosła o 6 proc. w stosunku do najwyższego poziomu w trakcie pomiarów.
Wielu naukowców uważa, że zatrzymanie wzrostu temperatury na poziomie 1,5 st. jest niemożliwe, a obecnie zmierzamy w kierunku scenariusza, który zakłada podgrzanie atmosfery do poziomu mieszczącego się w przedziale 2-3 st. Celsjusza.
Twórcy raportu wskazują, że jeśli temperatura wzrośnie o więcej niż 1,5 st. Celsjusza, to nawet najlepsze próby przystosowania się do nowej rzeczywistości mogą zawieść.
Jako przykład wymieniają ochronę wybrzeży przed podnoszącymi się poziomami mórz i oceanów - nie wszystkich będzie stać na budowanie coraz wyższych wałów. Zresztą, pieniądze nie wszędzie załatwią sprawę. W niektórych miejscach, nawet w USA, rolnicy i hodowcy bydła mogą nie być w stanie pracować na zewnątrz. - Przekraczając 1,5 st., możemy nie poradzić sobie na wielu frontach - mówi w rozmowie z The New York Times Maarten van Aalst, dyrektor centrum klimatycznego Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca, jeden z twórców raportu.
W raporcie czytamy, że między 2010 a 2020 r. susze, powodzie i huragany zabiły 15 razy więcej ludzi w najbiedniejszych krajach świata niż w krajach najbogatszych.
- Zmiany klimatu są ostateczną niesprawiedliwością - komentuje Ani Dasgupta, prezes Światowego Instytutu Zasobów.
- Ci, którzy mają najmniej, którzy w najmniejszym stopniu odpowiadają za zmiany klimatu, ponoszą ciężar tych zmian. Jeśli nie mieszkasz wśród takich ludzi, w takim miejscu, wyobraź sobie dach, który został zdmuchnięty, wioskę, której mieszkańcy muszą pić zasoloną wodę, nieudane zbiory, utratę pracy, brak posiłku. Wyobraź to sobie wszystko naraz - dodał Dasgupta.
Ludzkość wciąż produkuje coraz więcej żywności, ale z powodu zmian klimatu wzrost nie już tak szybki jak wcześniej. ONZ trzy lata temu ostrzegał, że jeśli nie spowolnimy globalnego ocieplenia, jedzenia może wkrótce zabraknąć w kolejnych miejscach.
Twórcy raportu prognozują, że jeśli średnia temperatura na Ziemi podniesie się o słynne 1,5 Celsjusza, to 8 proc. użytków rolnych stanie się nieurodzajami. Liczba ludzi narażonych na powodzie spowodowane podniesieniem się poziomu mórz i oceanów wzrośnie przynajmniej o 1/5. Rafy koralowe chroniące niektóre wybrzeża przez sztormami zaczną obumiera w coraz szybszym tempie i do końca wieku zmniejszą się o 70 do 90 proc. Rybami żerującymi w pobliżu raf koralowych żywią się miliony.
Jeśli zrobi się cieplej o 2 st. Celsjusza - przypomnijmy, dziś jest cieplej średnio o 1,1 st. - od 800 mln do 3 mld ludzi będzie narażonych na stały niedobór wody.
Dodatkowe 1,4 mln dzieci w Afryce zacznie cierpieć z niedożywienia, które zahamuje ich prawidłowy rozwój. Ale problem dostępu do wody dotknie nie tylko Afryki czy Azji - stanie się on udziałem 1/3 populacji południowej Europy.
Przy wzroście temperatury o 3 st. Celsjusza ryzyko wystąpienia ekstremalnych zjawisk pogodowych zwiększy się nawet pięciokrotnie. Powodzie spowodowane wlewaniem się morza w głąb lądu czy silnymi opadami mogą spowodować straty czterokrotnie wyższe niż obecnie. Poziom 3 stopni oznacza również, że 29 proc. znanych nam roślin i zwierząt może być zagrożonych wyginięciem.