Nie karm Putina. Wybieraj transport publiczny lub rower

"Znalazł jeden sposób, by kupować mniej ropy, oszczędzać i żyć zdrowiej - Putin go nienawidzi!" - tak moglibyśmy zatytułować ten artykuł i nie byłaby to duża przesada. Ukraina wzywa Europę do embarga na rosyjskie paliwa. Zanim to się stanie, jednym z najskuteczniejszych sposobów, żeby ograniczyć ich zużycie, jest zamiana samochodu na rower lub komunikację publiczną.

Artykuł jest częścią akcji "Nie karm Putina" Gazeta.pl, Ukrayina.pl oraz stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Europa musi zdecydować o embargu na rosyjskie paliwa, ale już teraz każdy z nas może wziąć sprawy w swoje ręce. Więcej o akcji przeczytasz tutaj.

Większość ropy w Polsce kupujemy z Rosji. Kiedy nalewasz do baku, to najprawdopodobniej twoje pieniądze trafiają (częściowo) do Rosji. Zdecydowana większość ropy jest przetwarzana na paliwa - benzynę i diesla. Dwie trzecie zużycia ropy w UE to transport. Paliwa kopalne to ogromna część rosyjskiego budżetu - pozwalają one Putinowi finansować wojnę przeciwko Ukrainie. Dlatego Ukraińcy wzywają do embarga na rosyjskie paliwa.

W oczekiwaniu na embargo możemy działać sami. Dobra wiadomość jest taka, że zużycie ropy w transporcie to coś, na co w dużym stopniu mamy wpływ i o czym sami możemy decydować. O ile większość z nas nie ma wpływu na to, czy prąd w gniazdku jest z węgla lub innych źródeł, o tyle najczęściej sami możemy decydować o tym, jak się poruszamy. 

Tym, co może drastycznie zmniejszyć nasze zużycie ropy, jest zrezygnowanie (lub co najmniej ograniczenie) korzystania z samochodu i zastąpienie go poruszaniem się transportem publicznym lub rowerem.

Około połowy przejazdów samochodem w krajach Europy pokonuje dystans pięciu km, a 30 proc. - trzech km. Pokonanie takiego dystansu rowerem zajmuje ok. 10-20 minut. Jazda samochodem - szczególnie w korkach - zabierze prawie tyle samo czasu. A jeśli musimy długo szukać miejsca parkingowego, może okazać się dłuższa. Każda podróż rowerem to dokładnie zero zł dodanych do wojennego budżetu Rosji. I to tylko jeden z argumentów za zmianą samochodu na rower. 

Według ONZ-owskiego panelu naukowców zrezygnowanie z samochodu na rzecz poruszania się rowerem (oraz pieszo i zelektryfikowanym transportem) to działanie z największym potencjałem na obniżenie osobistego śladu węglowego, czyli tego, za ile emisji gazów cieplarnianych odpowiadamy. 

Jednocześnie niesie to zalety dla zdrowia - jazda rowerem, w przeciwieństwie do siedzenia w samochodzie, poprawia kondycję. Wreszcie jeśli nie musimy płacić za benzynę, nie tylko nie wspieramy Rosji, lecz także sami oszczędzamy. Jeśli embargo na rosyjską ropę dojdzie do skutku, wtedy można spodziewać się wzrostu cen paliwa. Wybór roweru i komunikacji zbiorowej pozwoli uniknąć drożyzny. 

Władze muszą wesprzeć transport publiczny i rowerowy

Oczywiście rower nie jest wyborem dla każdego lub do każdej sytuacji. Ale nie jest to wymówką, bo mamy jeszcze jedną alternatywę dla samochodu - transport publiczny. Najlepszy jest ten zelektryfikowany, od tramwajów, przez metro, po autobusy elektryczne, ponieważ także nie zużywa ropy. Jednak nawet w przypadku autobusów na gaz czy diesel zużycie paliwa na osobę - a więc i emisje gazów cieplarnianych - jest znacznie mniejsze. 

Władze mogą stosować też inne działania, które promują i ułatwiają wybór roweru i transportu publicznego. Międzynarodowa Agencja Energetyczna w swoim dziesięciopunktowym planie na zmniejszenie zużycia ropy jako jedną z opcji proponuje niedziele bez samochodów w miastach. Pomysł nie jest nowy - w czasie kryzysu naftowego w latach 70. wprowadzono go m.in. w Holandii, Szwajcarii i Niemczech Zachodnich. Gdyby we wszystkich dużych miastach wprowadzono niedziele bez samochodu, Europa zmniejszyłaby zużycie o 380 tys. baryłek ropy dziennie. Mogłoby to mieć szersze pozytywne efekty - jeżeli mieszkańcy zobaczą, jak sprawdza się poruszanie rowerem po mieście, mogą zacząć robić to częściej przez resztę tygodnia. 

Zamiana samochodu na rower czy transport publiczny jest konkretnym wyborem każdego z nas. Ale potrzebne są też zmiany systemowe, które ułatwiają podjęcie tej decyzji. Dlatego ważne jest również domaganie się od polityków - od władz centralnych, po samorządy - działań, które wspierają te formy transportu. Jeśli mamy korzystać z komunikacji publicznej, to po pierwsze musi ona istnieć (co nie o każdym miejscu w Polsce można powiedzieć), po drugie musi działać tak, by była wygodnym wyborem (a więc wystarczająco regularnie i punktualnie). 

Właśnie wykluczenie transportowe jest największą barierą przed przerzuceniem się z samochodu na transport zbiorowy - mówi Jan Mencwel z Miasto Jest Nasze. - Są miejsca, w których albo w ogóle go nie ma, albo oferta jest tak słaba, że nie stanowi alternatywy dla samochodu - podkreśla. Z drugiej strony np. w Warszawie jest dobra oferta komunikacji, ale ludzie i tak wybierają samochód. - Argumenty ekonomiczne przemawiałyby za komunikacją zbiorową. Każdy, to dziś przesiądzie się z auta do autobusu, zaoszczędzi. Roczny koszt całej komunikacji to ok. 1000 zł. Dlaczego ludzie tego nie robią? Po pierwsze dlatego, że miasta są przystosowane do samochodów i poruszanie się nimi jest wygodne i szybsze - ocenia. Rozwiązaniem jest zrównoważenie tego na rzecz komunikacji zbiorowej, przede wszystkim buspasów. Gdyby autobusy nie stały w korkach, byłby tak samo szybkie - lub szybsze - od samochodów osobowych.  

Kolejne 330 tys. baryłek ropy - wylicza IEA - możemy zaoszczędzić poprzez obniżenie kosztów transportu publicznego oraz wsparcie władz dla aktywnego poruszania się (pieszo i rowerem). Jednak według Mencwela nie ma potrzeby, żeby komunikacja była darmowa. - I tak jest ona tańsza od samochodu, więc nie jest to moim zdaniem główny argument. Gdyby decydowała tylko ekonomia, to ludzie już przesiadaliby się do autobusów - stwierdził. 

Także dla rowerów potrzebne są systemowe rozwiązania - tworzenie wygodnych i bezpiecznych dróg. - Największą barierą jest bardzo słaba infrastruktura, która zniechęca do takich podróży. Potrzebujemy rowerostrad, którymi jedziemy i nie myślimy, czy zaraz nie musimy skręcić na chodnik albo jezdnię - powiedział.

Co jeszcze możesz zrobić? 22 kwietnia, w Dzień Ziemi, odbędą się manifestacje "Stop finansowaniu wojen" organizowane przez polskich i ukraińskich aktywistów klimatycznych. Protest w Warszawie zaczyna się o 18 przed ambasadą Niemiec.

Więcej o: