PiS rozwiązuje problem, który sam stworzył. Wiatraki są kluczowe, ale droga daleka

Węgiel odchodzi do lamusa, atom na razie jest na papierze, a energia słoneczna sama nie da rady. To elektrownie wiatrowe będą podstawą transformacji energetycznej. Teraz - wreszcie - rząd zrobił krok w kierunku usunięcia głównej przeszkody przeciwko ich powstawaniu. Przeszkody, którą sam stworzył.
Zobacz wideo Tracz: Jeśli chodzi o nienawiść do OZE to podziały w Zjednoczonej Prawicy są bardzo wyraźne

Ministerstwo Klimatu ogłosiło, że jest zgoda co do ustawy, która zmieni tzn. zasadę 10H (nazywaną ustawą antywiatrakową). Do tego, by zmiana - która ma uwolnić inwestycji w farmy wiatrowe - weszła w życie, jeszcze daleko. Ale w poniedziałek Stały Komitet Rady Ministrów przyjął projekt zmiany ustawy dot. elektrowni wiatrowych. To pierwszy krok w dobrą stronę.

Trudno o zmianę prawa, która byłaby popierana przez tyle różnych środowisk. Zasada 10H reguluje minimalną odległość, w jakiej wiatraki muszą znajdować się od zabudowań. Od jej wprowadzenia w 2016 roku to 10- krotność samego wiatraka, w więc kilka kilometrów. To, razem z innymi ograniczeniami, wykluczyło 99 proc. powierzchnia Polski z możliwości ich stawiania. "Walka z wiatrakami" była jednym z postulatów PiS przed wyborami w 2015. Obietnicę spełniono i w rozpędzającym się sektorze zaciągnięto hamulec. Liczba nowych inwestycji spadła prawie do zera.

W rządzie od lat mówi się o zmianie prawa i - co najmniej - poluzowaniu tej zasady. Teraz, po latach przerzucania odpowiedzialności na różne osoby i resorty, po kolejnych zapowiedział, wreszcie podjęto konkretne działanie.

Wszyscy chcą odblokowania wiatraków

Zmiany chcą ruchy klimatyczne i ekologiczne (bo energia odnawialna pozwoli odejść od węgla i przestać emitować gazy cieplarniane), samorządy szukające inwestycji; przemysł, który potrzebuje taniej energii; wytwórcy energii, w tym państwowi giganci energetyczni; branża i inwestorzy, czekający na możliwość rozwoju. Za odejściem od 10H są też niektórzy politycy rządu - ale nie wszyscy.

- Ewidentnie widać, że ta ustawa w obecnym kształcie zablokowała projekty wiatrowe. One są potrzebne, mogłyby świetnie uzupełniać się z energią słoneczną - powiedziała gazeta.pl Katarzyna Szwed-Lipińska, dyrektorka departamentu Źródeł Odnawialnych w Urzędzie Regulacji Energetyki. - Widzimy, jak mało jest teraz projektów. Nie zajmujemy się kwestią społeczną, bo to jest po stronie Ministerstwa Klimatu. Ale liczymy, że resort stanie na wysokości zadania i pochyli się nad tym projektem. Mam nadzieję, że będzie zielone światło - dodała.

- Oczekujemy, że ustawa liberalizująca zasady budowy nowych lądowych farm wiatrowych będzie procedowana jak najszybciej - stwierdziła Anna Meres, koordynatorka kampanii klimatycznych z Greenpeace Polska.

Jak wynika z badania Kantar, niemal 80 proc. badanych uważa, że rząd powinien jak najszybciej zmienić przepisy. Dodatkowo ponad 65 proc. ankietowanych uważa, że zwiększenie produkcji energii wiatrowej powinno być priorytetem rządu w najbliższych miesiącach

Wiatrakom dalej sprzeciwiają się ci, którzy walczyli z nimi przed 2015, a także posłowie sprzeciwiają się zielonej transformacji w ogóle - jak ziobrysta Janusz Kowalski.

Teraz zmiana prawa stała się jednym z wymogów Krajowego Planu Odbudowy. I wygląda na to, że to był bodziec, jakiego rząd potrzebował.

Co w nowych przepisach?

Treści projektu na razie nie opublikowano, ale jak pisał portal green-news.pl, jego założenia nie zmieniły się znacząco od wcześniejszych prób odblokowania energii wiatrowej. Co do zasady nowelizacja nie znosi zasady 10h. Umożliwia jednak wyjątki - o zgodzie na budowę farmy wiatrowej w mniejszej odległości będą decydować samorządy (nie może to być mniej niż 500 m).

Zezwolenie będzie musiało znajdować się w miejscowy planie zagospodarowania przestrzennego. 

 Przy takim kształcie przepisów wciąż będziemy mieli jedne z bardziej restrykcyjnych zasad dot. wiatraków w Europie. Jednak może to mieć pozytywne strony, w tym korzyści dla lokalnych społeczności. Wcześniej to właśnie sprzeciw mieszkańców był argumentem, jakim posługiwali się przeciwnicy wiatraków w PiS-ie.

- To, że wymagana jest zgoda gminy, zmusi inwestorów do podzielenia się zyskami. Żeby przekonać lokalne władze, będą mogli zaoferować np. tańszą energię, udział w inwestycji - powiedział Marcin Popkiewicz z serwisu naukaoklimacie.pl, autor książek o transformacji energetycznej. Jak dodał, w ten sposób inwestorzy mogą rekompensować ewentualną uciążliwości wiatraków

Przed ustawą jeszcze długa z rządu do Sejmu, głosowania i wreszcie podpis prezydenta Andrzeja Dudy. Wcześniej pojawiały się głosy, że w przypadku braku poparcia niektórych posłów Zjednoczonej Prawicy (jak wspomniany Janusz Kowalski) rząd może chcieć uzyskać poparcie opozycji. To wydaje się możliwe do osiągnięcia, bo opozycja od dawna krytykuje zasadę 10H, a np. Partia Zieloni już jakiś czas temu złożyła własny projekt nowelizacji ustawy. 

- Jako Koalicja Obywatelska na pewno będziemy pracować nad tymi projektami. Liczę na to, że jak w końcu się pojawi ten projekt rządowy, to on zostanie połączony z moim projektem dot. zasady 10H i fotowoltaik - mówiła w maju w Gazeta.pl Małgorzata Tracz z Zielonych.

Na więcej energii z wiatru i tak poczekamy

Nawet jeśli PiS spełni oczekiwania i przyjmie ustawę w szybkim tempie, to i tak potrzeba będzie czasu, aby na podstawie nowych przepisów powstały konkretne inwestycje

Katarzyna Szwed-Lipińska z Urzędu Regulacji Energetyki mówiła, że widać zainteresowanie inwestorów. Jednak od uchwalenia przepisów będzie potrzeba czasu na stworzenie projektów i wykonanie inwestycji. Inwestorzy potrzebują m.in. pozwolenia budowlanego i decyzji o przyłączeniu do sieci.

- W obliczu kryzysu surowcowego i szybujących cen energii przyspieszenie rozwoju OZE i poprawa efektywności energetycznej powinny być najwyższym priorytetem obecnego rządu - powiedziała Anna Meres z Greenpeace.

Jej zdaniem zlikwidowanie 10h to krok w dobrym kierunku, choć "nie rozwiązuje wszystkich palących problemów związanych z uzależnieniem Polski od paliw kopalnych i szybującymi cenami energii". - Już teraz rząd powinien opracować strategię zwiększenia udziału OZE i poprawy efektywności energetycznej w najbliższych latach. Strategia powinna uwzględniać dostępny w Polsce potencjał OZE, aktualne realia ekonomiczne oraz powinna być zgodna z celami klimatycznymi UE - powiedziała.

Polska mogłaby mieć już teraz znacznie więcej energii z wiatru, gdyby nie przepisy wprowadzone przez PiS. Teraz ich zmiana jest ważniejsza niż kiedykolwiek. Jak podkreślają eksperci i branża, mamy technologię, mamy wolę i mamy środki, by tworzyć tanie i niezależne od importu paliw źródła energii. Jedyne czego potrzeba, to polityczna decyzja.

Więcej o: