Porachunki z Kościelcem. Waligóra: Nie wierzę w to, że góry zabijają ludzi. Ludzi zabijają błędy

Najpierw żona, potem goście, przez cały czas piękna pogoda. Wspaniałe widoki z Orlej Perci, trudne wspomnienia z Kościelca, na koniec zaś zaskakujące i olśniewające odkrycie Rusinowej Polany. W tym tygodniu w Tatrach Fortuna zdecydowanie sprzyjała Mateuszowi Waligórze. Może doceniła, że podróżnik potrafi się zachwycić tym, co zwyczajne?

Gazeta.pl patronuje projektowi ''Tatrzańskie' Opowieści'' Mateusza Waligóry. W trakcie wędrówki po wszystkich oznaczonych szlakach Tatr Waligóra przygląda się przyrodzie, ludziom, zadaje pytania o przyszłość naszych gór. Jego zespół rozmawia z pisarzami, naukowcami, przyrodnikami i przybliża pasjonujące historie tego miejsca.

Mateusz Waligóra jest znany przede wszystkim ze swoich wypraw w rejony polarne oraz marszów przez pustynie. W ostatnich latach odkrywa również Polskę. Wędrował już szlakiem Wisły – od źródeł największej polskiej rzeki aż do jej ujścia – oraz przyglądał się zmianom klimatycznym nad Bałtykiem, maszerując wzdłuż jego polskiego wybrzeża. Teraz zabrał się za #TatrzańskieOpowieści.

Zaczął od wędrówki szlakami w rejonie Doliny Chochołowskiej, potem przeniósł się do Doliny Kościeliskiej, a następnie działał w rejonie Hali Gąsienicowej i Doliny Pięciu Stawów Polskich. Na ostatni tydzień wyprawy zostawił sobie wejścia w Tatrach Wysokich, w tym na Mięguszowiecką i  Przełęcz pod Chłopkiem.

W poprzedni weekend Mateusz odpoczywał, a raczej zbierał siły przed druga połową wyprawy. W Zakopanem odwiedziła go żona Agnieszka, uczestniczka wielu ich wspólnych wypraw, w tym m.in. kilkunastomiesięcznego rowerowego trawersu Andów przed blisko dziesięciu laty.

Czasem tak jest, że nie ma znaczenia czy jesteś w górach, czy nad morzem. Liczy się tylko z kim

– podsumował spotkanie z żoną Waligóra. I w poniedziałek ruszył z powrotem na trasę.

Tego dnia w wędrówce towarzyszył mu Błażej, który na co dzień pracuje w departamencie komunikacji marketingowej banku BNP Paribas, od kilku lat wspierającego podróżnicze projekty Mateusza. Wspólnie dotarli do Czarnego Stawu Gąsienicowego, a następnie Waligóra już sam wspiął się żółtym szlakiem na Skrajny Granat, żeby zostawić tam depozyt. – Sześć litrów wody. Będzie potrzebna jutro – relacjonował – bo wraz z Karoliną wybieramy się na Orlą Perć.

Karolina Krasińska jest fotografką i autorką większości zdjęć wykonanych w trakcie #TatrzańskichOpowieści.

– Podczas tej wyprawy szukam nowego spojrzenia na opatrzone miejsca – takie, która sama widziałam i fotografowałam, ale też których zdjęć pełno jest w internecie. Eksperymentujemy z kadrami, ze światłem, przyglądamy się Tatrom o różnych porach dnia, o świcie, o zachodzie słońca, w różnej pogodzie – mówi fotografka. – Zazwyczaj staram się, by przełamać czymś sam krajobraz. Lubię, gdy jest to ktoś jadący na nartach, na rowerze, w biegu. Czy Mateusz spełnia te kryteria? Tak! Idzie, skacze, biega. Dajemy radę!

W środę, jeden z najgorętszych tego lata dni w Tatrach, wspięli się na Granaty. – Podczas podejścia na Kozi Wierch spotykaliśmy sporo osób, potem było już pusto. Idąc na Buczynowe Turnie, nie mieliśmy nikogo nie tylko wokół siebie, na szlaku, ale także w zasięgu wzroku, aż do przełęczy Krzyżne – mówi Mateusz. W trakcie podejścia przyglądali się akcji ratunkowej TOPR-owców. – To ujęcie, ten widok, to było coś magicznego, ikonicznego: śmigłowiec wiszący w powietrzu ponad ścianą Koziego Wierchu, poniżej lina, na niej ludzie. W dodatku wszystko działo się zaskakująco szybko, błyskawicznie. Mamy nadzieję, że tej osobie nie stało się nic poważnego – dodaje.

Kolejny dzień wyprawy Waligóra przeznaczył m.in. na Kościelec. To góra, z którą ma "porachunki". Przedostatniej zimy omal na niej nie zginął.

Może Kościelec to w jakimś sensie moja góra? Nie wierzę w to, że góry zabijają ludzi. Ludzi zabijają błędy. Ja popełniłem ich wtedy całe mnóstwo: nie powinienem był wtedy iść na szczyt, nie powinienem iść samotnie, nie powinienem podczas zejścia zmieniać planów i pchać się trudniejszą – chociaż krótszą — drogą. Mnóstwo błędów. Ale jeszcze więcej szczęścia

– podsumował podróżnik. 

Tym razem obyło się bez dramatycznych przygód.

Pod koniec tygodnia Mateusz doświadczył za to wielkiego zaskoczenia. – Tego, czego doświadczyłem dziś na Rusinowej Polanie, naprawdę się nie spodziewałem – opowiadał w sobotę. – Na tej zwyczajnej Rusinowej Polanie. Dziś ją odkryłem. Spektakl światła rozpalającego turnie Tatr Wysokich o wschodzie słońca to było coś absolutnie fantastycznego, jedna z najpiękniejszych panoram Tatr, jakie widziałem. 

By ją podziwiać i sfotografować, Mateusz i Karolina musieli jednak najpierw udobruchać krewkiego bacę. – Trochę weszliśmy mu w paradę, bo nagle pojawialiśmy się na łące, więc dał nam znać, co o tym sądzi, chętnie korzystając przy tym z soczystego słowa na k. Na szczęście szybko mu przeszło i niedługo potem poczęstował nas nieco mniej soczystym, za to pysznym oscypkiem – mówi Waligóra. – Baca miał też psy: owczarki podhalańskie, które zarówno z postury jak i nastawienia do nieznajomych przypominały niedźwiedzie polarne, ale i szczeniaka border collie. I on zachowywał się zgoła inaczej: gdy tylko mógł, wskoczył mi na kolana i zaczął mnie lizać po twarzy. Tak, ten dzisiejszy poranek na Rusinowej to będzie jedno z moich najlepszych wspomnień z #TatrzańskichOpowieści.

Toalety w Tatrach

Podobnie jak w przypadku swoich poprzednich wypraw Waligóra wędruje nie tylko po to, by przemierzać kolejne kilometry, ale także, by rozmawiać z ludźmi – turystami, naukowcami, przyrodnikami, ratownikami TOPR, pracownikami TPN, mieszkańcami. Mateusz i jego zespół nie unikają trudnych i niewygodnych kwestii. Również takich, które… brzydko pachną. I tak w rozmowie, jaką z Szymonem Ziobrowskim, dyrektorem Tatrzańskiego Parku Narodowego, przeprowadził w ostatnich dniach Dariusz Jaroń, jednym z ważnych wątków jest tylko z pozoru błaha sprawa załatwiania potrzeb fizjologicznych przez turystów w Tatrach.

– Ku naszej rozpaczy, część turystów załatwia swoje potrzeby fizjologiczne poza szlakami. Nie wiemy, z czego to wynika – mówi Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN. – Toi toie są dość gęsto rozmieszczone, zwłaszcza w dolinach. Faktem jest, że korzystanie z nich nie jest specjalnie komfortowe. Realizujemy też cały czas program kanalizowania Tatr. Dyrektor Parku nie unika również pytań o plany limitowania ruchu turystycznego w Tatrach czy presję inwestorów na grunty znajdujące się dziś pod ochroną. 

Po Tatrach Waligóra rusza na biegun południowy. Możesz wesprzeć jego wyprawę 

Więcej o: