Podczas spotkania w Bielsku-Białej Jarosław Kaczyński krytykował Unię Europejską za rzekome faworyzowanie niektórych państw. - Chcemy być w Unii, ale chcemy tę unię zmieniać - zapewniał. Od tego przeszedł do kwestii polityki klimatycznej.
- Problemów z Unią Europejską jest naprawdę mnóstwo - kontunuował, mówiąc o ETS, czyli systemie handlu uprawnieniami do emisji. To działający od wielu lat unijny system, w którym elektrownie i niektóre inne przedsiębiorstwa muszą kupować uprawnienia odpowiadające ilości emitowanego przez nie dwutlenku węgla, powodującego globalne ocieplenie. Środki z opłat trafiają do budżetu państwa i mogą być wydawane np. na bezemisyjne źródła energii.
Wystarczyłoby np. zamrozić ETS, to znaczy obniżyć cenę ETS-u i zamrozić na tym niskim poziomie przynajmniej przejściowo i już znaczna część problemów związanych z cenami energii by została, jeśli nie zlikwidowana, to co najmniej bardzo ograniczona. Jakby bardzo nisko ten ETS ustawić, to w ogóle po prostu zostałaby zlikwidowana
- powiedział Kaczyński. To manipulacja idąca tym samym torem, co głośna "kampania żarówkowa" państwowych spółek na początku roku. I wtedy, i teraz, próbowano zrzucić na ETS winę za rosnące ceny energii. Jednak opiera się to na podwójnej manipulacji.
Po pierwsze, jak pisaliśmy na początku roku, pomimo wzrostu cen uprawnień i tak stanowią one 15-30 proc. ceny prądu - podczas gdy podwyżki dla odbiorców bywają dużo większe. Po drugie, wbrew słowom Kaczyńskiego, można jasno wskazać, że nawet przy zamrożeniu cen w ETS inne czynniki przyczyniałyby się do wysokich cen prądu. Teraz cena z uprawnienie do emisji jednej tony CO2 to ok. 70 euro - mniej niż pod koniec 2021 roku, kiedy sięgała ponad 80 euro. Gwałtownie wzrosły za to ceny węgla i gazu - i to one, razem z marżami producentów i dostawców paliwa, są źródłem podwyżek.
Jak wylicza Instrat, średnia cena tony węgla kamiennego dla energetyki w ubiegłym roku wynosiła 248 zł. W sierpniu tego roku ta cena sięgała od 475 do 641 zł. Zatem nawet obniżenie ceny ETS nie sprawiłby, że problemy z cenami energii "zostałoby zlikwidowane".
Drugim elementem manipulacji jest to, że Kaczyński zupełnie pomija, co dzieje się z pieniędzmi płaconymi przez polskie elektrownie w tamach ETS. A trafiają one do budżetu państwa. Gdyby były wydawane na transformację energetyczną i wsparcie bezemisyjnych źródeł energii, to koszt opłat dla obywateli byłby coraz mniejszy - z korzyścią dla klimatu.
Kaczyński kontynuował wypowiedź wnioskiem, że "oni" i tak nie chcą zamrozić cen w ETS. Dlaczego? - Tak naprawdę nie chodzi o szaleństwo klimatyczne, bo klimat jak świat światem się zmieniał - stwierdził. I zastanawiał się, czy "rację mają ci, którzy mówią, że to człowiek zmienia klimat, czy ci, jak ten 93-letni noblista, który powiedział szczerze: wszystkie samochody świata naraz uruchomione mają mniejszy wpływ na klimat niż w wielkiej hali sportowej zapalenie jednej zapałki".
Kaczyński nie sprecyzował, kogo ma na myśli. Jednak można domyślać się, że chodzi o 93-letniego Ivara Giaevera, który w latach 70. otrzymał nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki. Kilka lat temu zrobiło się o nim głośno w związku z jego krytyką nauki dotyczącej zmian klimatu. Jak pisze serwis naukaoklimacie.pl, prof. Giaever nie zajmował się w swojej karierze geofizyką czy klimatologią, lecz półprzewodnikami i biofizyką. M.in. w głośnym wystąpieniu z 2015 roku noblista przytaczał szereg stwierdzeń, które są zupełnie nieprawdziwe - np., że w latach 1996-2015 temperatura Ziemi nie wzrosła. Niezależnie od jego osiągnięć w innych dziedzinach, cytowany przez Kaczyńskiego naukowiec zwyczajnie nie mówi prawdy na temat zmian klimatu.
Po tym Kaczyński dodał, że "nie rozstrzyga, czy on ma rację, bo nie jest specjalistą od tych spraw". - Ale generalnie chcę podkreślić, że jeśli chodzi o poważnych uczonych, to są bardzo podzielone zdania. Ale w interesie pewnych państw i pewnych grup kapitałowych, gospodarczych było to, żeby to wszystko głosić i na tym zarabiać i pod but wpychać różne państwa. Myśmy na tym bardzo ucierpieli, bo Tusk nie miał odwagi zastosować prawa weta, albo nawet nie tyle nie miał odwagi, bo wiadomo, z jakiej on jest partii - powiedział i zasugerował, że Tusk działał w interesie Niemiec.
Wypowiedzi Kaczyńskiego jest dowodem ignorancji w temacie zmian klimatu. Dwa jego twierdzenia - że "klimat zmieniał się zawsze" i "zdania uczonych są podzielone" - są jednym z łatwiejszych do obalenia mitów wokół kryzysu klimatycznego.
Jak pisaliśmy już wcześniej w Gazeta.pl, świat nauki - organizacje naukowe, uczelnie i specjaliści z zakresu klimatologii - od dawna jest w zgodzie co do tego, że klimat Ziemi gwałtownie się zmienia i dzieje się tak z powodu emitowania przez ludzi gazów cieplarnianych. W ostatnich raportach IPCC - ONZ-owskiego panelu naukowców - potwierdzono po raz kolejny bezsprzeczny wpływ człowieka na obserwowane obecnie globalne ocieplenie. Raport przygotowują badacze, ale tekst streszczenia jest akceptowany przez wszystkie kraje świata - to znaczy, że także rząd PiS zgadza się z jego ustaleniami.
Twierdzenie, że "klimat zawsze się zmieniał" jest co do zasady prawdziwe, ale w kontekście obecnych zmian stanowi manipulację. Dlaczego? Bo służy do rozmycia prawdy o tym, że trwające zmiany są efektem działań człowieka. Wiemy to na pewno. Jak zauważa naukaoklimacie.pl, właśnie poprzednie zmiany klimatu dostarczają dowodów, że klimat jest wrażliwy na zmiany ilości CO2 w atmosferze. A nowoczesne badania pokazują, że rosnące stężenie CO2 i innych gazów jest efektem działalności człowieka, a nie zjawisk naturalnych.