17 milionów kurczaków wokół świętego obrazu. A to dopiero początek

Dominik Szczepański
Kolejne próby budowy gigaferm drobiu w powiecie bialskim. W gminach rozwijających się dzięki ekologicznym uprawom i niedaleko wsi, gdzie święty obraz - być może skradziony z Watykanu - przyciąga co roku 80 tys. pielgrzymów.
  • Kolejne próby budowy ferm wielkoprzemysłowych w powiecie bialskim i zagłębiu gmin ekologicznych Doliny Zielawy
  • 24 kurniki mogą powstać w gminie Podedwórze, znanej z uprawy rumianku. Sprawa w toku
  • 17 mln kur ma co roku przebywać na trzech fermach w gminie Kodeń, w której stoi słynne sanktuarium
  • Jeden z rolników z gminy Sosnówka mówi Gazeta.pl, że propozycję sprzedaży działki na fermę otrzymał w trakcie załatwiania sprawy urzędowej
  • To nasze kolejne ekośledztwo. Poprzednie znajdziesz tutaj 

Jeśli Polska zamienia się w kurnik Europy, to powiat bialski może wkrótce stać się jego najszerszą grzędą, nową stolicą. Wielkie firmy drobiarskie od kilku lat próbują budować tu fermy przemysłowe. Czasem otwarcie, czasem z wykorzystaniem miejscowych rolników i właścicieli działek.

- Mają w terenie ludzi, którzy im takie sprawy nagrywają. To są ludzie, którzy robią z nimi interesy, a jednocześnie są powiązani ze środowiskiem rolniczym i mają w nim dość poważne oddziaływanie - mówi nam mieszkaniec gminy Sosnówka*, który propozycję sprzedaży działki pod budowę fermy drobiu otrzymał w trakcie załatwiania sprawy urzędowej dwa-trzy lata temu. Odmówił i zapomniał o sprawie. Ale teraz mu się przypomniało, bo ferma może powstać na innej działce, niedaleko jego ziemi.

Pisaliśmy o tym dwa tygodnie temu - mieszkańcy gminy Sosnówka protestują przeciwko planom budowy kurników na 8,4 mln brojlerów we wsi Żeszczynka. - Żyjemy z gospodarstw ekologicznych, taka ferma rozłoży region na łopatki - mówili nam protestujący.

Sosnówka razem z kilkoma innymi gminami tworzy Dolinę Zielawy, ekoregion znany z hodowli ziół, warzyw i roślin. To jedyne miejsce na świecie, gdzie uprawia się malinę moroszkę.

Za inwestycją w Żeszczynce stoi Wipasz, potentat na rynku pasz i drobiu. Firma potrzebuje kilkudziesięciu milionów kurczaków do swojej ubojni w Międzyrzecu Podlaskim. Dziś przerabia się w niej codziennie ok. 140 tys. ptaków, ale podobno da się więcej.

Protest w Żeszczynce trwa - mieszkańcy boją się nieprzyjemnego zapachu, epidemii ptasiej grypy, drenażu ubogiej w wodę ziemi, powstawania odpornych na antybiotyki bakterii, spadku cen nieruchomości.  

Swoją pomoc deklarowali poseł Dariusz Stefaniuk i senator Grzegorz Bierecki (obaj PiS). Jednocześnie Stefaniuk powiedział, że rozmawia z wicestarostą powiatu bialskiego Januszem Skolimowskim o miejscach, w których w przyszłości mogłyby powstać kurniki i chlewnie. 

Dotąd fermy w tym regionie były rzadkością. Ale teraz się to zmienia. Polska jest największym eksporterem drobiu w Europie. Produkujemy dwa razy więcej niż potrzebujemy.

Kolejne fermy mogą powstać w pobliżu ubojni w Międzyrzecu PodlaskimKolejne fermy mogą powstać w pobliżu ubojni w Międzyrzecu Podlaskim Mapa: Marta Kondrusik

Kurczaki w krainie rumianku

Monika Mackiewicz-Drąg, która w Podedwórzu jest wójtem, mówi, że o planach budowy fermy usłyszała po raz pierwszy w 2019 r. Wtedy pojawił się u niej jeden z właścicieli gruntów rolnych, który podjął współpracę z Wipaszem. - Poinformował, że chce budować kurniki. Wipasz prowadził wówczas program dla rolników. Inwestycja złożona z czterech kurników miała kosztować ok. 10 mln zł. W skrócie polegało to na tym, że rolnik wyrażał zgodę na postawienie kurników na swojej działce, otrzymywał wsparcie od firmy w postaci pasz i opieki weterynaryjnej, i dostawał za to, jeśli dobrze pamiętam, 8 tys. miesięcznie - opowiada nam Mackiewicz-Drąg.

Tak jak Sosnówka słynie z ekologicznej uprawy borówek i rzadkich ziół, tak Podedwórze nazywane jest krainą rumianku. W przeszłości gmina zajmowała pierwsze miejsce wśród gmin wiejskich w pozyskiwaniu środków unijnych w przeliczeniu na jednego mieszkańca i instalowała w gospodarstwach domowych kolektory słoneczne, zanim stało się to popularne.

Niedługo po tamtej wizycie do gminy wpłynął wniosek o wydanie decyzji środowiskowej. - Dowiedzieliśmy się, że rolnik chce postawić 24 kurniki na gruntach byłego PGR-u w Nowych Mostach. Wtedy jeszcze nie miałam zdania na ten temat, ale kiedy przeczytałam raport o oddziaływaniu na środowisko, dowiedziałam się, na ilu hektarach mają stanąć kurniki, a mieszkańcy nie będą mieli z tego praktycznie żadnej korzyści, to stałam się jej przeciwna - opowiada Mackiewicz-Drąg. 

Prawo klasyfikuje fermy przemysłowe jako specjalną produkcję rolną, dział rolnictwa zwolniony od podatku od nieruchomości, czyli od jednej z najważniejszych opłat dla budżetów gmin. A jeśli po wydaniu decyzji środowiskowej rolnik sprzeda swoje grunty dużej firmie zajmującej się hodowlą drobiu, to do gminy nie wpłynie również podatek CIT, bo siedziba tej firmy znajduje się poza gminą.

Mackiewicz-Drąg w porozumieniu z radą gminy zwołała konsultacje społeczne i zmieniła miejscowy plan zagospodarowania - zgodnie z nim w Podedwórzu nie mogą powstawać wielkie fermy hodowlane. Mimo tego inwestor nie wycofał wniosku. Nie uzupełnił też danych, o które wielokrotnie prosiły go RDOŚ i Wody Polskie. To m.in. całoroczna inwentaryzacja gatunków występujących na działce, bo niedaleko znajduje się obszar Natura 2000 - jeden z dwóch w leżących w tej małej gminie.

To nie wszystko - w tym samym czasie we wsi Pachole, w sąsiedniej gminie Dębowa Kłoda, jeden z mieszkańców gminy Podedwórze postanowił przystąpić do programu Wipaszu. - Na jego ziemi miało powstać 11 kurników. Mieszkańcy Pachola zaczęli protestować, Dębowa Kłoda zmieniła plan zagospodarowania, a nasz mieszkaniec zrezygnował z pomysłu - opowiada Mackiewicz-Drąg. 

Niewiele brakowało, a ferma Wipaszu powstałaby w innej gminie Doliny Zielawy - w Rossoszu. Firma wycofała się jednak z inwestycji z powodu oporu mieszkańców. 

Od trzech lat toczy się natomiast sprawa we wsi Bukowice (gmina Leśna Podlaska), która leży 35 min jazdy samochodem od ubojni w Międzyrzecu Podlaskim. Tam powstać mają cztery kurniki (ponad milion kur rocznie). Oficjalnym inwestorem jest mieszkaniec tej gminy, lecz mieszkańcy w rozmowach Gazeta.pl podejrzewają, że stoi za nim duża firma drobiarska. Wójt nie zgodził się na inwestycję, wraz z radą właśnie zmienia miejscowy plan zagospodarowania, aby zablokować możliwość budowy fermy, ale inwestor zaskarżył tę decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. I to SKO zdecyduje, czy ferma w Bukowicach powstanie. - 100 metrów dalej znajdują się pierwsze budynki mieszkalne. Niecały kilometr - Sanktuarium Matki Boskiej Leśniańskiej, więc wstawił się za nami konserwator zabytków. Zebraliśmy ponad 1000 podpisów przeciwko budowie fermy. Czekamy, aż to się skończy - mówią nam mieszkańcy Bukowic.

Ferma miała również powstać w miejscowości Kamieniczne - 30 min od ubojni w Międzyrzecu. Osiem kurników, ponad 4 mln brojlerów rocznie, 400 metrów od pierwszych zabudowań.

Propozycja w urzędzie

Jak udało nam się ustalić, producenci drobiu szukali w Sosnówce miejsca pod fermę już trzy lata temu. Opowiada nam o tym jeden z rolników*, który dostał propozycję w trakcie załatwiania sprawy urzędowej. - Osoba, z którą wtedy rozmawiałem, spytała, czy nie mam jakiejś działki w dobrej lokalizacji, przy szosie. Chodziło o budowę kurników. Usłyszałem, żebym się dobrze zastanowił, bo propozycja jest intratna. A jeśli ja nie mam, to może ktoś znajomy ma.

Nie był jednak zainteresowany, odmówił i o sprawie zapomniał aż do chwili, gdy usłyszał, że Wipasz planuje wybudować gigantyczną fermę w innej części gminy Sosnówka - Oni mają w terenie ludzi, którzy im takie sprawy nagrywają. To są ludzie, którzy robią z nimi interesy, i którzy są w jakiś sposób powiązani ze środowiskiem rolniczym i mają w nim dość poważne oddziaływanie - mówi nam rolnik z Sosnówki.

Niedawno słyszał o innych rolnikach, którzy zastanawiają się "czy nie wpuścić na swoje ziemie Wipaszu". - Rozmawiałem też z rolnikami, którzy są zainteresowani przyjmowaniem kurzego obornika z ferm. Nie zdają sobie sprawy, jakie to będą ilości. Obornik można stosować bez strat dla gruntu raz na cztery lata. Jeśli stosować go częściej, to zniszczy grunty. Ale jeśli pojawi się duża podaż, to ceny będą niskie i rolnicy zaczną kupować w nieprzemyślany sposób.

I dodaje: - Jadąc do pracy, przejeżdżam przez Łomazy [powiat bialski], gdzie cztery kurniki stoją w odległości 100 metrów od drogi. Zima, lato, przejechać nie można, taki smród.

Święty obraz i 17 mln kurczaków

Przy samej granicy z Białorusią, godzinę od ubojni w Międzyrzecu Podlaskim, leży wieś słynąca ze świętego obrazu.

Pewności skąd się tu wziął nie ma, ale wszyscy chętnie powtarzają historię, że z Watykanu miał go wykraść w XVII w. Mikołaj Sapieha zwany Pobożnym. Szlachcic podobno mocno zachorował i dopiero wizyta u Ojca Świętego przywróciła mu siły. Przed powrotem do Kodnia miał przekupić papieskiego zakrystiana i zabrać ze sobą obraz Matki Boskiej Gregoriańskiej z prywatnej kaplicy papieża, a następnie umknąć pościgowi. Za kradzież Watykan nałożył na Sapiehę ekskomunikę.

Inna wersja tej historii mówi, że Sapieha niczego nie ukradł, a obraz kupił podczas wyjazdu do Hiszpanii.

Jakby nie było, obraz przyciąga. Sanktuarium w Kodniu co roku odwiedza 80 tys. osób. Zatrzymują się w Domu Pielgrzyma, spacerują po zadbanych ogrodach, kupują miejscowe produkty z naklejką „eko", a gmina reklamuje się na swoim profilu w mediach społecznościowych hasłem „Piękno natury, bogactwo dziejów".

Oprócz pielgrzymów do Kodnia ściągają też wielkoprzemysłowe fermy.

W tym roku wójt Jerzy Troć rozpoczął trzy postępowania o wydanie decyzji środowiskowych na budowę kurników. Cztery kurniki w Zahaciu mają zostać zbudowane ok. 3 km w linii prostej od sanktuarium i niecałe 4 km od Bugu. W Kątach 15 kurników ma stanąć w odległości ok. 3,5 km od sanktuarium. Jest jeszcze Kopytów, które leży dalej od Kodnia, ale działka, na której ma stanąć 15 kurników, znajduje się 1,5 km od pierwszych zabudowań. 

W sumie tylko na tych trzech działkach w ciągu roku może przebywać ponad 17 mln kurczaków. 

Czy to nie przeszkadza mieszkańcom gminy Kodeń? Zastępca wójta Andrzej Krywicki poinformował nas, że do gminy nie dotarły żadne wątpliwości odnośnie inwestycji.

Czy kurniki nie będę przeszkadzały przybywających do gminy pielgrzymom? - Odległość i lasy powinny zabezpieczyć przed nieprzyjemnymi zapachami pielgrzymów oraz mieszkańców gminy Kodeń. Nie obawiamy się spadku zainteresowania naszą gminą przez pielgrzymów i odwiedzających - dodał Krywicki.

Do chwili publikacji artykułu nie udało nam się skontaktować z zarządcami sanktuarium w Kodniu. Na nasze pytania nie odpowiedziała też firma Wipasz: pytaliśmy m.in. o pomysł budowy wielkoprzemysłowych ferm drobiu w zagłębiu gospodarstw ekologicznych, o nieścisłości w raporcie o oddziaływaniu na środowisko i słaby kontakt z mieszkańcami gmin, w których mają powstać kurniki.

Napisz do autora: dominik.szczepanski@agora.pl

Więcej o: