Powodzie, osuwiska, zapadnięte drogi, domy zalane błotem - mieszkacy Kalifornii mierzą się ze skutkami ogromnych opadów deszczu. Ulewy zapełniają zbiorniki retencyjne w wysychającym stanie, ale dużo więcej wody - którą przyniosły rzeki atmosferyczne - spływa z niszczycielską siłą.
Jak podaje agencja AP, w wyniku sztormów i ulew zginęło co najmniej 17 osób. Według władz liczba ofiar może rosnąć. W ponad połowie hrabstw ogłoszono stan klęski żywiołowej. W niektórych częściach stanu możliwe są kolejne ulewy w najbliższych dniach.
W miejscach dotkniętych powodziami trwają prace porządkowe i naprawcze. Niektóre drogi, w tym autostrady, zostały zablokowane lub zniszczone przez osuwiska. 10 tys. ludzi wraca do nadmorskich miejscowości, z których zostali ewakuowani przed sztormem. Jedną z ewakuowanych miejscowości było Montecito, gdzie mieszkają znani i bogaci, w tym brytyjski książę Harry. AP przypomina, że po ulewach pięć lat temu właśnie w Montecito 23 osoby zginęły w osuwiskach.
Według ekspertów cytowanych przez "Los Angeles Times" seria sztormów i ulew, która zaczęła się w grudniu, mogła wywołać straty na ponad miliard dolarów. To najnowszy przykład tego, jak napędzane przez zmianę klimatu kataklizmy powodują gigantyczne koszty w USA.
Za ekstremalne opady odpowiadają w dużej mierze rzeki atmosferyczne - czyli stosunkowo wąskie pasy powietrza, które transportują ogromną ilość wilgoci znad tropikalnych wód oceanu. Jednak zmiany klimatu sprawiają, że ulewy (w tym te związane z rzekami atmosferycznymi) stają się coraz bardziej intensywne, m.in. dlatego, że w cieplejszym powietrzu "mieści się" więcej wilgoci.
Kataklizm w Kalifornii zbiegł się w czasie z dwiema publikacjami, które pokazują, jak napędzane zmianami klimatu kataklizmy wywołują coraz większe straty w Stanach Zjednoczonych.
Opisywane przez "The Guardian" zestawienie badań pokazuje, że zmiana klimatu już teraz napędza ekstremalne zjawiska pogodowe i sprawia, że są one silniejsze groźniejsze. Wnioski naukowców są jasne. Kataklizmy z ostatnich lat - jak susza w Kalifornii, ekstermalne ulewy w Wielkiej Brytanii, fale upałów - były bardziej prawdopodobne z powodu zmian klimatu. Naukowcy nie mówią, że dany huragan czy powódź został spowodowany przez ocieplenie klimatu, bo te zjawiska występują na Ziemi naturalnie. Mogą jednak policzyć i stwierdzić na przykład, że w niezmienionym klimacie szansa ekstremalnej suszy i upału w RPA wynosiłaby 1 na 100, a obecnie to 1 na 10.
Dzięki analizom naukowców wiemy, że niektóre kataklizmy są silniejsze z powodu zmiany klimatu, a niektóre praktycznie nie byłoby możliwe, gdybyśmy nie doprowadzili do podniesienia średniej temperatury Ziemi. Te napędzane zmianą klimatu ekstremalne zjawiska mają swój konkretny koszt. Na przykład fala upałów, która uderzyła w północny zachód USA i część Kanady w 2021 roku, zabiła ok. 600 osób. Naukowcy ocenili, że była ona 43 razy bardziej prawdopodobna z powodu zmian klimatu.
Poza ludzkim cierpieniem czy niszczeniem natury jest też koszt, który można przeliczyć na pieniądze. Ostatnie powodzie w Kalifornii mogą kosztować miliard dolarów, ale to i tak niewiele w porównaniu do wszystkich najsilniejszych kataklizmów. Według dorocznego raportu amerykańskiej agencji NOAA w 2022 roku doszło do 18 "miliardowych" kataklizmów (czyli takich, które wywołały straty na ponad miliard dolarów). W sumie kosztowały one Amerykanów 165 miliardów dolarów. To prawie 1/4 tego, ile amerykanie wydali w ubiegłym roku na obronność - a budżet Pentagonu jest ogromny.
Rok 2022 nie było pod tym względem rekordowy - w 2017 roku kataklizmy kosztowały 373 miliardy dolarów. Jednak bardzo niepokojące są trendy, jakie widać w danych NOAA. Od lat rośnie liczba miliardowych kataklizmów oraz całkowite straty. W sumie w latach 2016-2022 przekroczyły one bilion dolarów (bilion to tysiąc miliardów).