Gdy Tomasz i Dorota Różańscy kupowali działkę w Wodźkach, w woj. podlaskim było to "porzucone, niszczejące siedlisko". "Nikt się nim nie interesował, było skazane na zagładę. My widzieliśmy w nim coś czego inni nie dostrzegali.Tysiące godzin pracy, żeby przywrócić do stanu używalności. Dosłownie każdy weekend i urlop poświęcaliśmy temu miejscu" - pisze Różański na Facebooku.
Dziś ich spokój jest jednak zagrożony. Na sąsiedniej działce ma stanąć elektrownia słoneczna. Na powierzchni 7,4 ha pojawi się 37,5 tys. paneli fotowoltaicznych, każdy o wysokości 3 metrów. Różańscy mają jednak wiele zastrzeżeń co do przygotowania inwestycji, która ma zostać zrealizowana na obszarze korytarza ekologicznego.
Tego typu inwestycje w Europie zachodniej są sytuowane na terenach przemysłowych, wzdłuż linii kolejowych i autostrad, wokół wysypisk śmieci i oczyszczalni ścieków, z dala od osiedli ludzkich. Jeśli spojrzymy na polską mapę korytarzy ekologicznych, to widać, że nie brakuje miejsca na elektrownie. Po co więc dewastować tereny ekologiczne?
- komentuje dla Gazeta.pl Tomasz Różański.
Małżeństwo uważa, że oprócz kwestii ekologicznych inwestycja ta może zagrażać ich zdrowiu. Nie podoba im się również pominięcie etapu konsultacji społecznych ws. budowy elektrowni.
Petycja podpisana przez 13 okolicznych mieszkańców i Różańskich (czyli łącznie przez 15 osób) przeciwko budowie elektrowni fotowoltaicznej została odrzucona przez wójta. Ten powołując się na opinie odpowiednich instytucji stwierdził, że "nie istnieje konieczność przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko".
Na nic zdało się odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Białymstoku, które nie dopatrzyło się błędów po stronie gminy oraz PCWO Energy, firmy odpowiedzialnej za inwestycję. Różańscy starają się wykazać, że inwestor dopuścił się nadużyć już w Karcie Informacyjnej Przedsięwzięcia. Zastrzeżenia mają jednak również do instytucji samorządowych, które uznały, że ocena środowiskowa nie jest konieczna. Po odrzuceniu sprawy przez SKO Różańscy zapowiedzieli, że skierują sprawę do Sądu Administracyjnego.
Różańscy o inwestycji, która stanie za ich płotem dowiedzieli się od sąsiadki. Na tablicy ogłoszeń pod domem sołtysowej pojawiło się obwieszczenie mówiące o zgromadzeniu akt w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla budowy elektrowni słonecznej. Wówczas zgłoszono do wójta protest oraz petycję ze sprzeciwem mieszkańców wsi.
Tomasz Różański zwraca uwagę, że w całej sprawi pominięto etap konsultacji społecznych, które są zagwarantowane prawnie przy takich inwestycjach. Jedyną formą komunikacji z mieszkańcami były obwieszczenia na tablicy informacyjnej we wsi Wodźki - informuje nas mężczyzna. Ale nawet takich ogłoszeń nie powieszono w sąsiednich wsiachSieśki i Liza Stara, gdzie jak wynika z map inwestora obszar oddziaływania obejmuje działki mieszkańców tych wsi - dodaje Różański.
Gmina w decyzji odniosła się do tych zarzutów, twierdząc, że Różańscy mijają się z prawdą w tej kwestii, "ponieważ zarówno zawiadomienie przesłane do strony wnoszącej o wydanie decyzji, jak i obwieszczenie, pozostałe strony postępowania". Niezrozumiały cytat zamieszczamy w całości bez żadnych zmian - jak widać na załączonym niżej zdjęciu z odpowiedzi gminy:
Odpowiedź gminy Gmina Wyszki
Gmina ponadto uznała, że kwestia "zasad dobrego sąsiedztwa, spadek wartości nieruchomości sąsiedzkich" nie może być brany pod uwagę w procedurze administracyjnej w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach. Do tej kwestii gmina później już się nie odniosła, skupiając się jedynie na kwestiach środowiskowych.
Różańscy przeanalizowali też KIP przedsięwzięcia pod względem nierzetelności inwestora. Dokument przesłano gminie, my także dostaliśmy w niego wgląd. Lista błędów jest bardzo długa, przede wszystkim małżeństwo zarzuca jednak PCWO Energy, że firma nie przeprowadziła żadnych wizji lokalnych środowiska naturalnego, o których wspomina w dokumencie. Do KIP nie załączono żadnej dokumentacji, która potwierdzałaby te badania. Mowa w nim również o wizji lokalnej i wywiadzie z lokalną społecznością, których, jak twierdzi Różański, nie było. W związku z tym małżeństwo uważa, że treść KIP jest kopiowana do wszystkich proponowanych inwestycji PCWO Energy.
SKO stwierdziło, że taki wywiad jest niepotrzebny, bo konieczną wiedzę ekspercką ma Regionalna Dyrekcja Oochrony Środowiska (RDOŚ). Różańscy zwracają jednak uwagę, że Komitet pomija fakt, że inwestor w KIP mija się z prawdą, co podaje w wątpliwość również kolejne jego ruchy. Co znamienne, SKO swoją odpowiedź przesłało tylko gminie Wyszki i PCWO Energy. Różańscy i reprezentująca ich kancelaria prawna nie otrzymali bezpośrednio żadnej informacji ani dokumentów. Ponownie jedynym źródłem była zawieszona na tablicy informacyjnej gminy informacja, że decyzja zapadła. Żeby zapoznać się z jej treścią Tomasz Różański musiał wnioskować o ksero dokumentów, bo wersja elektroniczna nie została zamieszczona ani na stronie gminy, ani na stronie SKO. Mimo tego, że zwracał się do gminy, by ta bezpośrednio kierowała do niego wszystkie dokumenty.
Tomasz Różański twierdzi ponadto, że w rozmowie z wójtem Mariuszem Korzeniewskim usłyszał od urzędnika, iż inwestycja jest zlokalizowana za blisko ich siedliska. Ale w oficjalnych dokumentach gmina zasłania się opiniami Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Inspektoratu Sanitarnego i Wód Polskich, które to instytucje nie stwierdziły potrzeby przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko. Gmina zwraca też uwagę, że tereny, na których ma powstać elektrownia, nie zostały objęte planem zagospodarowania przestrzennego gminy.
Wśród opinii rzeczonych instytucji, na szczególną uwagę zasługuje ta od Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w kwestii zwierząt. RDOŚ uznał, że "planowana inwestycja nie będzie negatywnie oddziaływać na obszary Natura 2000 w odniesieniu do siedlisk przyrodniczych oraz gatunków roślin i zwierząt, dla których ochrony wyznaczono te obszary. Planowane przedsięwzięcie znajdować się będzie w obrębie korytarza ekologicznego Dolina Narwi - Dolina Nurca KPn-5C. W związku z realizacją przedsięwzięcia nie dojdzie do zaburzenia ciągłości korytarzy ekologicznych. Przedsięwzięcie nie będzie tworzyło nowych barier ekologicznych oraz nie zaburzy podstawowej funkcji korytarzy ekologicznych, korytarze ekologiczne nadal będą pełniły funkcję łączników między obszarami węzłowymi. Poszczególni elementy układów ekologicznych nie zostaną w sposób istotny zmodyfikowane. Planowane zamierzenie inwestycyjne jest inwestycją o znaczeniu lokalnym i nie będzie transgranicznie oddziaływać na środowisko".
To o tyle zaskakujące, że inwestycja zostanie zrealizowana na działce otoczonej z trzech stron lasem i na terenie korytarza ekologicznego. Zgodnie z definicją to obszary, które są drogą dla zwierząt między podobnymi siedliskami. Teren elektrowni ma zostać ogrodzony siatką, na dole pozostanie 20-centymetrowa przestrzeń, która ma umożliwić migrację drobnych zwierząt. W KIP czytamy, że nie powinno być to problemem dla migracji zwierząt, a powodów jest kilka. PCWO Energy uważa m.in., że miejsce inwestycji to teren rolniczy, mocno przekształcony przez człowieka. Ponadto nie stwierdzono w nim "tropów świadczących o kierunkowym przemieszczaniu się zwierząt".
Budowa farmy w tym miejscu to dewastacja korytarza ekologicznego
- uważa Różański, który nie zgadza się z oceną PCWO Energy.
"Na obszarze oddziaływania inwestycji (w lesie graniczącym z proponowaną inwestycją i na naszej działce bezpośrednio sąsiadującej i objętej oddziaływaniem inwestycji) występują i mają swoje siedliska m.in. bobry, dudki, kruki, słowik szary, kopciuszek, dzięcioł nietoperze, fioletowa pszczoła zadrzechnia, zaskrońce, krety, ropucha szara, widzieliśmy modliszkę (mamy zdjęcia). Poza tym na obszarze objętym oddziaływaniem inwestycji, na terenie podmokłych łąk po drugiej stronie lasu i na naszej działce siedliska mają: żuraw, mazurek, sójka, kos, sikorka, zięba, rudzik, wilga, pliszka siwa, trznadel, jaskółka, szczygieł i wiele innych. W okolicy występuje kukułka, którą słyszymy regularnie w zaroślach na naszej działce. Pola te regularnie odwiedzają bociany i czaple. Widujemy tu bażanty i kuropatwy" - wylicza dalej mężczyzna.
Dodaje, że w okolicy można obserwować choćby tropy łosia, a okolice inwestycji to dla tych zwierząt "jedyne dogodne przejście w wąskim korytarzu ekologicznym, bo na północ za lasem znajdują się otwarte pola i wieś Liza". Ponadto obok działki znajduje się ambona myśliwska oraz znaki drogowe ostrzegające przed dzikimi zwięrzątami. Zdaniem Tomasza Różańskiego te dwa elementy oraz korytarz ekologiczny "bezspornie" świadczą o obecności dzikich zwierząt w tym miejscu.
Obok kwestii społecznych, trzeci aspekt, który najbardziej martwi Tomasza i Dorotę Różańskich, to zdrowie. Małżeństwo przywołuje stanowisko Komisji Europejskiej, zgodnie z którym nie ma badań potwierdzających, że długotrwała, wieloletnia ekspozycja na bezpośrednie sąsiedztwo elektrowni fotowoltaicznej nie przynosi negatywnych skutków zdrowotnych.
"To nowa technologia. Nie ma jeszcze pokolenia, które przeżyło 30 lat w sąsiedztwie krzemowych pól. Porównałbym to do stosowania eternitu 50 lat temu. Wtedy ten materiał był uważany za nieszkodliwy. Jak jest naprawdę, okazało się dopiero po wielu latach" - napisał nam Różański.
Gmina w odpowiedzi powołała się na pismo Ministerstwa Zdrowia z 29 czerwca 2021 r., które było odpowiedzią na zapytanie wójta gminy Nowe Miasto Lubawskie. Stwierdzono w nim, że farmy fotowoltaiczne nie są uznawane za zagrożenie dla zdrowia publicznego. To samo stanowisko wyraża Ministerstwa Klimatu i Środowiska w piśmie z 5 sierpnia 2021 roku w odpowiedzi na zapytanie tego samego wójta.
Tomasz Różański zwraca też uwagę, że to nie pierwsza tego rodzaju inwestycja. W Biuletynie gminy Wyszki pojawiły się kolejne elektrownie słoneczne w Bujnowie, Maleszach, Sasinach i Wólce Zaleskiej. Decyzje podejmowane są w tym samym trybie, co w Wodźkach, twierdzi mężczyzna. "Wójt kieruje sprawę do RDOŚ, Wód Polskich i Sanepidu, a oni z automatu stwierdzają brak potrzeby przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko. bez wizji lokalnej, bez brania pod uwagę korytarzy ekologicznych, bliskości lasów, zasobów dzikiej zwierzyny, fauny i flory, bez poszanowania krajobrazu, który jest niepodważalnym dobrem wspólnym, a nie pojedynczych osób" - mówi Różański.
Różańscy mają nadzieję, że inwestycję uda się zatrzymać w sądzie. Nadzieję dają im inne podobne przypadki z Polski. Za przykład biorą organizację Naturalna Warmia, która od wielu miesięcy walczy z kolejnymi farmami paneli fotowoltaicznych. Organizacja wystosowała apel ws. podjęcia publicznej debaty na temat stworzenia regulacji prawnych dotyczących budowania farm fotowoltaicznych na terenach wiejskich nieuprzemysłowionych.
My natomiast zwróciliśmy się do PCWO Energy, gminy oraz urzędów z pytaniami na temat inwestycji. Czekamy jednak na odpowiedzi, a sprawę będziemy dalej relacjonować.
Do czasu publikacji artykułu odpisał nam jedynie RDOŚ Białystok, a konkretnie Dorian Kozłowski, który podpisał się pod opinią ws. elektrowni w Wodźkach. Urzędnik podkreślił, że organ wydał jedynie opinię i postanowienie w tej sprawie po analizie materiału dowodowego. "Ostateczną decyzję w sprawie podejmuje organ ochrony środowiska wydający decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach, czyli w tym przypadku Wójt Gminy Wyszki" - odpisał nam Kozłowski.