Gdy robi się zimno, Polska zaczyna świecić na żółto i czerwono niczym choinka. Ale nie ma z czego się cieszyć, bo to kolory oznaczające wysoki poziom smogu. Można sprawdzić je w kilku aplikacjach, które korzystają z różnych punktów pomiarowych.
Wątpliwości co do tych pomiarów nabrał Marek Tucholski, działacz Konfederacji i Ruchu Narodowego. Na Twitterze pokazał mapę aplikacji Airly, na której Polska usiana jest czerwonymi punktami, oznaczającymi wysoki poziom smogu. "Dziwnym trafem, najwięcej punktów pomiarowych znajduje się w naszym kraju" - zastanawiał się.
Odpowiedź na tę wątpliwość jest bardzo prosta. Airly to... polska firma, pochodząca z Krakowa. Z jej usług korzystają niektóre samorządy, czujniki kupują też m.in. prywatne firmy. Airly odpowiedziało zresztą na Twitterze: "Panie Marku, złej jakości powietrze jest czymś, co przydarza się w każdym zakątku Europy. Naszą rolą jest informować lokalne społeczności o tym, gdy jest źle. To samo czynimy w innych krajach i taka jest nasza rola. Mieszkamy w Polsce i zależy nam, by oddychało się tu zdrowiej".
Jednak na tym wątpliwości Tucholskiego się nie skończyły. Jak zauważył, na mapie Airly widać oznaczone kółkiem stacje tej firmy, ale też oznaczone kwadratem inne stacje pomiarowe (często to państwowe stacje Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska). I "na pierwszy rzut oka przedstawiają średnio gorszą jakość powietrza niż państwowe punkty pomiarowe".
I na dowód pokazał mapę, na której punkt państwowy ma kolor zielony, a Airly - żółty. Jednak już na kolejnej wrzuconej przez niego mapie widać, że to stacja GIOŚ ma ciemniejszy kolor - a więc pokazuje gorszą jakość powiertrza - niż sąsiednie punkty Airly. I do tego właśnie się to sprowadza - stacje są w różnych miejscach, do tego mogą być to różne urządzenia, więc wyniki zawsze będą się od siebie trochę różnić.
No dobrze - ale co, jeśli rzeczywiście gęsto rozsiane punkty pomiarowe mają nas (może niesłusznie) utwierdzić w przekonaniu, że w Polsce ze smogiem jest jakoś szczególnie źle?
Szczególnie że - jak pisał na Twitterze Tucholski - jego "bardziej wnikliwa analiza" (polegająca na porównaniu dwóch miejsc na mapie) "pokazuje nie tylko to, że jakość powietrza w Polsce wcale nie musi być znacząco gorsza niż gdzie indziej, ale często jest nawet lepsza. Porównując Warszawę i Antwerpię w tych samych godzinach, widzimy, że powietrze w belgijskim mieście jest gorszej jakości". I rzeczywiście, w momencie, kiedy sprawdzał mapki, tak było!
Ale już w momencie pisania tego artykułu sytuacja jest odwrotna - w Antwerpii powietrze jest czyste, a mieszkańcy np. Krakowa czy Warszawy oddychają smogiem. A do tego to państwowe stacje pokazują wyższy poziom zanieczyszczenia. Być może to spisek szkalujący Polskę - a może akurat w momencie sprawdzania mapy przez Tucholskiego w Antwerpii nie wiało, a stojące w korkach samochody zanieczyszczały powietrze.
Bo smog zależy także od pogody. Cieplejsze i wietrzne dni to to, co w dużej mierze zapewnia czyste powietrze w Polsce, a gdy robi się mróz i powietrze stoi - zaczynamy się dusić. Porównując pojedyncze punkty pomiarowe o konkretnej godzinie, można łatwo udowodnić każdą tezę. Jeśli zapiszemy mapkę w bardzo wietrzny dzień, okaże się, że w Polsce smogu nie ma! Skąd więc wiemy, że mamy problem? Bo eksperci zbierają nie zrzuty z ekranu, a dane z całego roku. I na nich widać, że Polska ma najgorsze powietrze w UE.
Takie dane pokazuje (także w wygodnej formie mapki) Europejska Agencja Środowiska. Kiedy spojrzymy na średni poziom pyłów zawieszonych PM 2,5 (jeden z głównych składników smogu), zobaczymy, że żaden kraj Unii nie ma takiego problemu z zanieczyszczeniem jak Polska. Nie znaczy to, że gdzie indziej nie ma go wcale. Silnie zanieczyszczone są też choćby miasta północy Włoch czy Belgii, choć tam to głównie spaliny z rur wydechowych, a nie z pieców na węgiel i drewno, jak w Polsce. A poziom zanieczyszczenia, choć wysoki, jest niższy niż w wielu polskich miastach.
Jeszcze wyraźniej widać kontrast między Polską a resztą Europy, kiedy spojrzymy na benzo(a)piren. To jeden z najbardziej toksycznych składników smogu, ma działanie rakotwórcze. I pochodzi głównie ze spalania węgla i drewna w piecach. A że nikt w Unii nie spala tyle węgla w celu ogrzewania domów, to pod względem zanieczyszczenia tą groźną substancją jesteśmy absolutnym liderem.
Pod względem zanieczyszczenia pyłem PM 2,5 jesteśmy najgorszym krajem w UE. Za nami na liście EEA jest tylko kilka krajów spoza wspólnoty - Turcja, Kosowo oraz Bośnia i Hercegowina. 36 z 50 najbardziej zasmogowanych miast w UE jest w Polsce.
W mapach, które pokazują Polskę jako europejską stolicę smogu można doszukiwać się spisku - Marek Tucholski podobnie sceptyczny jest zresztą wobec szczepionek na COVID czy globalnego ocieplenia. Zawsze można też zbić termometr, żeby "nie mieć gorączki". Tyle że choroba jest i bez termometru. A smog jest w Polce niezależnie od tego, czy widać go na mapkach. I co roku z jego powodu umiera nad Wisłą ponad 40 tys. ludzi.