Panda Le Le po 20 latach w zoo w Memphis miała wrócić do Chin na początku 2023 roku. Wszystkie pandy w ogrodach zoologicznych należą bowiem do Państwa Środka, które przekazuje je w ramach nawiązania lub ocieplenie stosunków dyplomatycznych.
Le Le nie zdołała jednak wrócić do swojego miejsca urodzenia, ponieważ zmarła w amerykańskim zoo. Chiny zapowiedziały, że wyślą do USA zespół badaczy, który przeprowadzi autopsję zwierzęcia - informuje SCMP.com.
Panda Le Le urodziła się w 1998 roku. Do Stanów trafiła w 2003 roku, zgodnie z umową na 20 lat. Po tym okresie miała wrócić do Chin, by mogła umrzeć w swojej ojczyźnie. W minioną środę zwierzę jednak niespodziewanie zmarło.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Długość życia pand na wolności to 15 lat, w zamknięciu mogą jednak żyć nawet przeszło 30 lat. Le Le nie była najmłodsza, ale miała jeszcze szansę pożyć kilka lat. Le Le kilka dni przed śmiercią miała problemy żołądkowe i nie jadła dobrze, mówiła weterynarka Felicia Knightley. Po czasie pandzie jednak się poprawiło i wszystko wydawało się w porządku.
Kinghtley poinformowała, że autopsję przeprowadzę eksperci z USA oraz Chin. Państwo Środka poinformowała już swoich współpracowników w Stanach, by przechowywali ciało w odpowiednich warunkach, a chiński zespół pojawi się na miejscu tak szybko, jak to tylko możliwe. Chińskie władze miały się bardzo przejąć śmiercią Le Le.
Zoo w Memphis było oskarżane przez działaczy na rzecz praw zwierząt o złe traktowanie pand Le Le oraz Ya Ya. Zoo zarzucało się, że pandy głodują i karmi się je bambusem i niskiej jakości, a zbyt długi pobyt w klatkach sprawia, że zwierzęta są niedożywione i za mało ważą. O problemach alarmowało m.in. Chińskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych, które rok później zmieniło zdanie, przyjęło jednak narrację zoo w Memphis i poinformowało, że Le Le i Ya Ya są bezpiecznie oraz zdrowe.
Śmierć Le Le i zespół badaczy, który ma pojawić się w USA, mogą być kolejną rysą na dyplomacji pand. Wypożyczone zwierzęta chce bowiem zwrócić fińskie zoo w Ahtari. Powodem takiej decyzji jest zbyt drogi koszt utrzymania tych zwierząt. Rocznie ten żarłoczny miś pochłania jedzenia w całkowitej kwocie około 1,5 miliona Euro.
Władze ZOO tłumaczą swoją decyzję o odesłaniu zwierząt tym, że nie można się targować, jeśli chodzi o dobrostan pand. Podkreślają, że pandemia COVID-19 spowodowała, że liczba odwiedzających znacząco spadła i nie powróciła do poprzedniego poziomu. Dwie pandy wielkie przybyły do Finlandii na początku 2018 roku.
Historia dyplomacji pand sięga VII wieku, a we współczesnej wersji Państwo Środka korzysta z tej strategii od lat .50. "Chińska Republika Ludowa wskrzesiła 'dyplomację pandy' w latach 50 ubiegłego wieku i do ostatniej dekady pozostawało to dosyć częstą praktyką. Od 1958 do 1982 roku, kraj ten wystawił paszporty dziewięciu krajów 23 pandom. Najdonioślejszym był przypadek Ling-Linng i Hsing-Hsing, ofiarowanych przez Mao Zedonga prezydentowi Stanów Zjednoczonych w 1972 roku" - czytamy na portalu antykorupcja.gov.pl.
"Rządy wykorzystują różne triki i przekupstwa, by uzyskać przychylność drugiego kraju. Panda jest tu przykładem - jedni twierdzą, że wstydliwym, inny - bardzo wdzięcznym, bowiem wszyscy kochają pandy, wyglądające jak duże przytulanki. Świadoma ludzkich słabości dyplomacja chińska, według niektórych, wykorzystywała monopol na posiadanie tych rzadkich zwierząt i ofiarowywała je jako prezent tym rządom, na których opinii i przychylności Chinom zależało najbardziej" - czytamy dalej na portalu prowadzonym przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.