Choć kontrowersyjne zdjęcie zostało już usunięte z Instagrama chłopaka, jego kopia dalej jej dostępna w sieci. Zdjęcie przedstawia dwóch nastolatków. Jeden z nich pokazuje do kamery środkowy palec, a drugi z rozpiętą koszulą pozuje z trzymanym w rękach małym delfinem. Post zniknął, ponieważ natychmiast wywołał oburzenie miłośników zwierząt. W odpowiedzi na jeden z takich komentarzy autor napisał: "a co tam, raz w życiu można złapać delfina jako przyłów z brzegu". Sprawa nabrała dalszego rozgłosu, gdy lokalny portal News4Jax, poinformował, że niedługo po publikacji zdjęcia w tym samym obszarze znaleziono martwego delfina.
"New York Post" dotarł do eksperta, który porównał zdjęcia martwego delfina z tym na zdjęciu. Dr Quincy Gibson, profesor nadzwyczajny biologii przybrzeżnej i morskiej ocenił, że na obu zdjęciach jest to samo zwierzę. Delfiny można zidentyfikować po ich unikalnych płetwach grzbietowych, a kształt tego u zmarłego delifna - jak tłumaczy ekspert - "pasuje do tego na zdjęciu". Według Gibson na pierwszym zdjęciu zwierzę najprawdopodobniej jeszcze żyło. - Myślę, że jest wysoce prawdopodobne, że zmarł po zrobieniu zdjęcia, ale istnieje bardzo mała szansa, że zmarł chwilę przed tym, gdy wyłowili go z wody - mówił.
Dochodzenie w sprawie wszczęła Komisja Ochrony Ryb i Dzikiej Przyrody Florydy oraz Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna. Gibson zdradziła w rozmowie z "NYP", że śledczy podzielają jej zdanie, że martwy delfin to delfin ze zdjęcia. Mężczyźnie grozi grzywna do ponad 30 tysięcy dolarów oraz rok więzienia. Nastolatek broni się jednak, że "był to wypadek", a ssaka wyłowił z wody, żeby "sprawdzić, czy żyje i żeby go ratować". Przekazał także News4Jax, że po całej aferze otrzymuje bardzo dużo negatywnych komentarzy. Niektórzy życzą mu nawet, żeby podzielił los delfina, opisuje Daily Mail.