Szwedzka ministerka klimatu Romina Pourmokhtari ogłosiła w sierpniu, że kraj ma zamiar znieść zakaz wydobycia uranu w kraju. Jak dodała, rządząca koalicja ma w parlamencie większość, która pozwoli zrealizować ten plan - mówiła w rozmowie z "The Times". Zakaz wprowadzono w 2018 roku.
Szwedzki rząd planuje zbudować przynajmniej 10 dużych reaktorów jądrowych w ciągu następnych 20 lat. Już w styczniu premier Szwecji Ulf Kristersson przekazał mediom, że rząd zmieni prawo, co zwiększy liczbę inwestycji jądrowych w kraju. Ponowne zezwolenie na wydobycie uranu pozwoli zrealizować zapotrzebowanie na paliwo do nowych elektrowni.
Szwedzi zdecydowali wycofać się z energii jądrowej w latach 80. XX wieku i pozostawali przez długi czas oficjalnie przeciwnikami atomu. Taką politykę porzucili w czerwcu 2010 roku, chwilę przed planowanym wygaszeniem ostatnich elektrowni jądrowych. Romina Pourmokhtari jest zwolenniczką atomu i twierdzi, że powinien być częścią szwedzkiego miksu energetycznego.
Szwedzki rząd celuje w podwojenie produkcji energii elektrycznej w ciągu dwóch dekad. "Funkcjonowanie czystego systemu produkcji energii wymaga uwzględnienia w miksie energii nuklearnej. Atom redukuje ślad węglowy i wymaga względnie ograniczonych zasobów, w porównaniu do innych źródeł energii" - mówiła ministerka klimatu Szwecji.
Decyzja Szwecji może być ważna dla całej branży energetyki jądrowej w Europie, bo największym dostawcą paliwa jądrowego do wspólnoty jest dziś Rosja. Unia Europejska stara się natomiast obniżyć zależność energetyczną od Kremla.
Najwięcej uranu wydobywa się dziś w Kazachstanie, który odpowiada za 43 proc. światowego zapotrzebowania. Na kolejnych miejscach są Kanada (15 proc.) oraz Namibia (11 proc.). Szacuje się, że szwedzkie złoża odpowiadają za 15 proc. wszystkich na świecie i aż 80 proc. zasobów Unii Europejskiej. Obecnie Szwedzi wydobywają uran tylko jako uboczny produkt wydobycia innych surowców.