W styczniu za 1 MWh energii elektrycznej trzeba było zapłacić na rynku spotowym (czyli takim, w którym np. prąd jest sprzedawany od ręki i dostarczany bezpośrednio kupującemu - red.) 189,5 zł. Przez kolejne miesiące sukcesywnie cena spadała, by w kwietniu osiągnąć 150,1 zł. W tym samym czasie o 11 proc., do 225,77 zł/MWh, spadały ceny w kontraktach rocznych, które uzależnione są głównie od kosztów emisji CO2. Dla tych firm, w których sytuacja finansowa uległa zawahaniu w związku z pandemią koronawirusa, niższe ceny prądu to okazja do oszczędności.
Z analizy Axpo Polska, którą cytuje portal energia.rp.pl, wynika że dostawcy prądu zmieniają swoją politykę sprzedażową. Zmiana praktyki ma się objawiać przede wszystkim w zmniejszeniu elastyczności np. w kwestii odraczania płatności. Dotychczasowe terminy wynoszące 60, a nawet 90 dni mogą zostać zastąpione 30-dniowymi.
Poza tym nowe kontrakty z klientami przemysłowymi mogą zawierać zapisy o ograniczonej tolerancji zużycia energii, które nie pojawiały się wcześniej. "Do tej pory klient nie deklarował, ile prądu zużyje - płacił tylko za tyle, ile wykorzystał. Mniejsze zużycie energii w dobie pandemii zmusi jednak sprzedawców do zmiany podejścia w tej kwestii" - czytamy.
Eksperci twierdzą, że w kolejnych miesiącach nie można wykluczyć dalszego obniżania cen prądu. Bardziej jednak niż na chwilowym spadku cen energii elektrycznej, przedsiębiorcom zależy na wprowadzeniu systemowych zmian. Dzięki temu szybciej mogliby dogonić konkurencję z zagranicy, która już korzysta z tańszego prądu. Jak podaje Polska Grupa Energetyczna, średnia hurtowa cena energii w 2019 r. w Polsce sięgała 230 zł/MWh i była najwyższa wśród krajów ościennych. W Niemczech średnia stawka wynosiła 162 zł, w Czechach 173 zł, a na Litwie 199 zł.