Analizę przeprowadzono w New Haven w stanie Connecticut. To tam znajduje się Uniwersytet Yale. Wykazała ona silną korelację pomiędzy koncentracją kopii RNA wirusa SARS-CoV-2 w pobranych próbkach ścieków z lokalnej oczyszczalni a liczbą zdiagnozowanych po około tygodniu przypadków zakażenia koronawirusem na tym terenie. "Stężenie SARS-CoV-2 w ściekach było wiodącym wskaźnikiem dla liczby pozytywnych testów w okresie siedmiu dni" - czytamy w analizie.
Zresztą badanie naukowców z Yale nie jest jedynym, które wykazało bardzo istotny związek pomiędzy stężeniem koronawirusa SARS-CoV-2 w ściekach a liczbą przypadków zakażenia diagnozowanych w kolejnych dniach. Podobne obserwacje przeprowadzono także m.in. w amerykańskich stanach Kansas czy Arizona, w Murcji w Hiszpanii, w Holandii, Szwecji czy w stanie Wiktoria w Australii.
Co oznaczają te wyniki? Skoro - nim zakażenie koronawirusem spowoduje objawy (jak np. gorączka czy kaszel), jest już przez osoby zakażone wydalany - to pomiar stężenia SARS-CoV-2 w ściekach może pomóc wykrywać lokalne ogniska. Badania wskazują, że SARS-CoV-2 może pojawić się w kale w ciągu trzech dni od zakażenia, czyli wcześniej niż zwykle pojawiają się objawy choroby.
W razie odnotowania podwyższonej koncentracji kopii RNA wirusa w tym, co wypływa z gospodarstw domowych (czy firm), można wdrożyć na danym terenie np. masowe testowanie, by jak najszybciej zidentyfikować osoby zakażone. Regularne badania ścieków mogą być więc jednym z naszych oręży także w walce z możliwą drugą falą zachorowań w Europie. Z drugiej strony, mogą być też podpowiedzią na jakich terenach przesiewowe testowanie może być przeprowadzane na mniejszą skalę. Podkreśla się także, że badania ścieków są znacznie tańsze niż wykonywanie przesiewowych "tradycyjnych" badań na obecność koronawirusa.
Podwyższone stężenie SARS-CoV-2 w ściekach na danym terenie może także stanowić sygnał dla lokalnego systemu ochrony zdrowia, aby przygotować się na przypływ chorych. Lokalne władze mogą z kolei zarządzić środki ostrożności, np. ograniczenia w przemieszczaniu się.
Zresztą tzw. epidemiologia ścieków to nie nowość, w przeszłości ścieki badano także m.in. pod kątem wirusa polio. Badanie ścieków na szeroką skalę zapowiedziano już także m.in. w Australii czy w hiszpańskiej Walencji czy w Wielkiej Brytanii, rozważa się to m.in. we Włoszech.
Co warto podkreślić - koronawirus może być obecny wyłącznie w ściekach. Zaawansowane metody oczyszczania wody sprawiają, że nie należy obawiać się zakażenia po wypiciu wody z kranu.
AKTUALIZACJA
Po publikacji tekstu uważny czytelnik zwrócił nam uwagę na pewne wątpliwości dotyczące badania naukowców z Yale. Wynika z nich, że choć oczywiście istnieje związek pomiędzy stężeniem wirusa SARS-CoV-2 w ściekach a nowymi przypadkami COVID-19, to nie jest on tak "idealny" jak może wynikać z zaprezentowanego powyżej wykresu. Z przykładowymi analizami podającymi w wątpliwość niemal pełną korelację między stężeniem SARS-CoV-2 w ściekach w New Haven a nowymi przypadkami można zapoznać się np. tutaj albo w tym miejscu. Wciąż nie zmienia to jednak faktu, że analiza ścieków może dać ważne podpowiedzi przy walce z epidemiami, i epidemiologia ścieków jest w stanie pomóc nam w walce z koronawirusem.