Jak poinformował dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, na specjalnej naradzie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji podjęto decyzję o rozpoczęciu zmasowanych kontroli przedsiębiorców łamiących koronawirusowe restrykcje.
Zgodnie z tym, co podało RMF FM, właścicieli biznesów mają zniechęcić uciążliwe wizyty przedstawicieli m.in. sanepidu, skarbówki, a także strażaków.
"Sanepid nie tylko będzie sprawdzał przestrzeganie obostrzeń, ale także i czystość. W kontrole włączą się także strażacy, którzy mają sprawdzać przestrzeganie przepisów przeciwpożarowych. Mają oni również wręczać mandaty nawet za minimalnie przeterminowane gaśnic" - podało radio.
Przypomnijmy, że od 28 grudnia w Polsce obowiązuje tzw. etap odpowiedzialności. Obostrzenia miały trwać do 17 stycznia, jednak zostały przedłużone do 31 stycznia. Na konferencji prasowej w czwartek minister zdrowia Adam Niedzielski, poinformował, że m.in. hotele, siłownie, restauracje i stoki narciarskie pozostaną nieczynne do 14 lutego. Od 1 lutego otwarte mają zostać natomiast sklepy w centrach handlowych, a także muzea i galerie sztuki.
Niektórzy przedsiębiorcy buntują się jednak przeciwko decyzjom rządu. Biznesy otwierają się mimo obowiązujących zakazów. Skalę zjawiska można odnotować na mapie #otwieraMY.
Anna Stachurska, współtwórczyni interaktywnej mapy #otwieraMY wyjaśniała w rozmowie z next.gazeta.pl, że oszacowanie prawdziwej skali zjawiska może być trudne. - Udział w naszej akcji "wyjścia z podziemia" zadeklarowało od początku akcji ok. 300 podmiotów - stwierdza.
Zdaniem ekspertki, która na co dzień zajmuje się tworzeniem rozwiązań informatycznych dla przedsiębiorców, działalność łatwiej wznawiać tam, gdzie na taki krok decyduje się większa liczba firm. - W wielu przypadkach zamiast pomocy w przetrwaniu kryzysu mamy straszenie. Szczególnie w małych ośrodkach. Właściciele się otwierają, ale kiedy słyszą, że może ich spotkać kara do 30 tys. zł, rezygnują - dodała.