Olga Semeniuk, wiceministerka rozwoju, oszacowała liczbę firm, które wznowiły działalność w Polsce pomimo restrykcji.
- Zgodnie z poniedziałkowym posiedzeniem Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego mamy do czynienia ze skalą 150 do 200 obiektów, które zdecydowały się na otwarcie mimo obowiązującego rozporządzenia, głównie w gastronomii - stwierdziła na antenie Radia Plus.
Skala zjawiska może być jednak znacząco większa. 200-300 podmiotów zgłosiło bowiem swoją działalność na jednej tylko stronie - wirtualnej mapie OtwieraMy. Nie wiadomo, czy ministerka uwzględniła w swoich wyliczeniach firmy, które działają, ale nie ogłaszają tego w internetowych serwisach.
Działających podmiotów może być jednak więcej. Anna Stachurska, współtwórczyni interaktywnej mapy OtwieraMy, która wskazuje podmioty działające pomimo obostrzeń, wyjaśnia w rozmowie z next.gazeta.pl, że oszacowanie prawdziwej skali zjawiska może być trudne.
- Udział w naszej akcji "wyjścia z podziemia" zadeklarowało od początku akcji ok. 300 podmiotów - stwierdza.
Zdaniem ekspertki, która na co dzień zajmuje się tworzeniem rozwiązań informatycznych dla przedsiębiorców, działalność łatwiej wznawiać tam, gdzie na taki krok decyduje się większa liczba firm. - W wielu przypadkach zamiast pomocy w przetrwaniu kryzysu mamy straszenie. Szczególnie w małych ośrodkach. Właściciele się otwierają, ale kiedy słyszą, że może ich spotkać kara do 30 tys. zł, rezygnują - wyjaśnia.
Zdaniem Stachurskiej skala oddolnego buntu wśród przedsiębiorców może mieć większy rozmiar. Trudno go jednak oszacować. - Nie wszyscy przedsiębiorcy, którzy działają pomimo restrykcji, chcą o tym informować. Nie oznacza to jednak, że nie działają. My nie mamy jednak narzędzi, by to skalę tego zjawiska obliczyć - stwierdziła.
Zdaniem ekspertki przedsiębiorcom w podejmowaniu decyzji przeszkadza też niepewność. - Przedstawiciele wielu branż nie mają pojęcia, czy zostaną "odmrożeni" w poniedziałek, za dwa tygodnie, czy za dwa miesiące.
Ministerstwo Rozwoju oraz Polski Fundusz Rozwoju, który rozdziela wśród firm rządową pomoc, od tygodni apelują, by działalności nie wznawiać. Zdecydowane stanowisko w sprawie przedstawił też premier Mateusz Morawiecki. Tych, którzy łamią przepisy, spotykają kary po 30 tys. zł lub mniej, w zależności od szkodliwości i intencjonalności danego czynu - stwierdził.
Szef rządu odniósł się też do doniesień o tym, że niektórzy ze wznowienia działalności jednak zrezygnowali. - W przypadku wielu przedsiębiorców zadziałało to jak kubeł zimnej wody. Ale są tacy, którzy nie chcą stosować się do przepisów - stwierdził.