Wciąż setki zmarłych na COVID dziennie. Prof. Horban: "Nie tak dużo". Nas te liczby trwożą

W środę 3 lutego Ministerstwo Zdrowia poinformowało o kolejnych 421 zmarłych osobach w związku z koronawirusem. Pytany o przyczynę wciąż bardzo wysokiej liczby zgonów, prof. Andrzej Horban, główny doradca premiera ds. COVID-19 stwierdził, że "to nie jest tak dużo". - Naprawdę, niech mi Pan wierzy. Jestem zawodowym lekarzem, to wiem, co mówię - komentował prof. Horban.

Podczas środowej konferencji prasowej prof. Andrzeja Horbana i prezesa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Grzegorza Cessaka ze strony jednego z dziennikarzy padło pytanie o wciąż wysoką liczbę "covidowych" śmierci w Polsce. Redaktor powoływał się na dane Ministerstwa Zdrowia z 3 lutego o kolejnych 421 osobach zmarłych, w tym 93 w województwie mazowieckim.

To nie jest tak dużo. Naprawdę, niech mi Pan wierzy. Jestem zawodowym lekarzem, to wiem, co mówię. To jest logiczna konsekwencja tego, że chorują ludzie starsi

- skomentował prof. Horban.

Jeżeli 20 proc. ludzi w wieku powyżej 80. roku życia, gdy zachoruje to umiera, to nie jest to liczba wzięta z sufitu. To jest właśnie ten efekt. Chorują w tej chwili ludzie starsi - 70, 80 lat i powyżej. To często są ludzie, którzy mają wiele innych chorób i po prostu, niestety, umierają. Nakładają się na to dwa czynniki - wiek i choroby towarzyszące

- tłumaczył dalej główny doradca premiera ds. COVID-19 przytaczając także dramatyczną statystykę, według której 25 proc. osób z nowotworami, którzy zachorowali na COVID-19, umiera.

Ile osób umiera na COVID-19 w Polsce?

Dane o liczbie osób zmarłych zakażonych koronawirusem, które codziennie podaje resort zdrowia, są zaniżone w raportach z niedzieli i poniedziałków i zawyżane w kolejne dni. Wynika to z opóźnień w raportowaniu. Dlatego dla określenia skali "covidowych" śmierci w Polsce najlepiej posługiwać się np. średnią siedmiodniową.

Średnia z ostatnich siedmiu dni (tj. z raportów od piątku 29 stycznia do czwartku 4 lutego włącznie) to 271 osób zmarłych dziennie. To niby o blisko połowę mniej niż w najgorszym momencie epidemii (średnia siedmiodniowa 25 listopada wskazywała na 505 śmierci dziennie), ale wciąż niesłychanie dużo. Co gorsza - od ponad miesiąca mamy już do czynienia nie ze spadkiem, a raczej stabilizacją liczby śmierci na poziomie ok. 230-300 dziennie (licząc średnią siedmiodniową).

embed

Warto też zerknąć w dane o łącznej liczbie śmierci w Polsce. Z danych z Rejestru Stanu Cywilnego wynika, że w pierwszych trzech tygodniach stycznia umierało o ok. 30 proc. więcej osób niż średnio w poprzednich latach. Zamiast po ok. 8,5 tys., umiera po 11 tys. osób tygodniowo. 

embed

Niedzielski: Wchodzimy w okres, gdzie pandemia jest pod kontrolą

Powoli i chyba można to coraz odważniej wypowiadać: wchodzimy w taki okres, gdzie pandemia w Polsce znajduje się pod kontrolą, bo liczba zachorowań waha się ostatnimi czasy w przedziale mniej więcej 5 tysięcy z kawałkiem średnio tygodniowo

- mówił w środę 3 lutego minister zdrowia Adam Niedzielski w Polskim Radiu 24.

Rzeczywiście, dane jednoznacznie wskazują na złagodzenie sytuacji epidemicznej w Polsce. Średnia liczba wykrytych zakażeń z ostatnich siedmiu dni to niespełna 5,3 tys. dziennie - najmniej od połowy października. To o około 80 proc. mniej wykrywanych zakażeń niż w najgorszym momencie epidemii w listopadzie.

Z drugiej strony warto pamiętać, że w statystykach osób zmarłych czy hospitalizowanych oraz podłączonych do respiratorów, skala spadku jest wyraźnie niższa - to niespełna 50 proc. w porównaniu do najgorszych danych z listopada.

Może to świadczyć, że statystyki zakażeń w tym momencie w znacznie większym stopniu niż jeszcze w październiku czy listopadzie wykazują przede wszystkim choroby osób z poważnymi objawami zakażenia koronawirusem. Osoby bezobjawowe lub z dość lekkimi objawami, nie testując się, mogą częściej "wymykać" się oficjalnym statystykom. Stąd bardzo duży zjazd liczby zakażeń, a dużo mniejszy - choć też oczywiście istotny - chorych w poważnym stanie. 

Więcej o: