"Z przykrością informujemy, że w związku z sytuacją epidemiczną i wynikającym z niej zapotrzebowaniem na zapewnienie wystarczającej liczby miejsc covidowych w regionie - jesteśmy zmuszeni do wstrzymania przyjęć planowych z dniem 16.11. br. do odwołania. Prosimy o bieżące sprawdzanie komunikatów na stronie internetowej szpitala" - podał Szpital Uniwersytecki w Krakowie. Decyzja władz szpitala nie dotyczy pacjentów onkologicznych i z udarami.
Poradnie specjalistyczne pracują normalnie, ale - jak zwróciła uwagę rzeczniczka szpitala Maria Włodkowska - jeśli pacjentów covidowych będzie przybywało, to i poradnie będą musiały ograniczyć działalność z uwagi na zapotrzebowanie kadrowe.
Szpital Uniwersytecki w Krakowie dysponuje 110 łóżkami covidowymi, wolnych jest obecnie dziewięć. Pacjenci covidowi trafiają do szpitala tymczasowego przy ul. Kopernika i na oddział covidowy przy ul. Jakubowskiego.
Z danych Urzędu Wojewódzkiego wynika, że w całym regionie jest 1546 łóżek dla chorych na COVID-19, z czego 1122 są zajęte. W użyciu jest 97 ze 118 respiratorów.
Zgodnie z zapowiedziami wojewody małopolskiego do 19 listopada baza łóżek zwiększy się o 808 łóżek, w tym 61 respiratorowych. Docelowo ma być 2277 łóżek.
Według danych Ministerstwa Zdrowia minionej doby w Małopolsce zanotowano 1303 nowe zakażenia koronawirusem, 20 chorych zmarło. Na kwarantannie przebywa 29 205 mieszkańców.
W szpitalu tymczasowym w Płocku (Mazowieckie), który wznowił działalność w poniedziałek, na 28 łóżek dla chorych na COVID-19 we wtorek wolne były tylko dwa. Placówka przewiduje, że konieczne będzie uruchomienie następnego modułu, czyli kolejnych 28 łóżek i części OIOM. Trwa nabór personelu.
Szpital tymczasowy w Płocku działał od początku grudnia 2020 r. do końca maja tego roku, gdy decyzją Ministerstwa Zdrowia przeszedł w stan pasywny. O jego ponownym uruchomieniu w identycznej formule zdecydowało w ubiegłym tygodniu Ministerstwo Zdrowia. Zgodnie z tą decyzją przygotowano tam 28 łóżek, a pierwszych pacjentów przyjęto rano 15 listopada.
- Mamy 26 chorych na COVID-19. Wolne są więc dwa łóżka - powiedział PAP we wtorek rano kierownik szpitala tymczasowego Marek Kiełczewski.
- Dziś rano była narada wszystkich szefów oddziałów szpitala wojewódzkiego. Jawi się problem liczby pacjentów, którzy zgłaszają się tam z zakażeniem i wymagają hospitalizacji z powodu COVID-19. Druga istotna sprawa to liczba pacjentów wymagających respiratorów. Myślę, że będziemy występować w trybie pilnym o możliwość uruchomienia w naszym szpitalu tymczasowym zarówno łóżek ogólnocovidowych, jak i tych z respiratorami - poinformował Kiełczewski.
Wyjaśnił, że na 26 chorych na COVID-19, którzy we wtorek rano przebywali w tej placówce, 10 trafiło tam z innych oddziałów Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego, a pozostali z różnych części Mazowsza. Według niego leczeni na COVID-19 w płockim szpitalu tymczasowym to w większości osoby w wieku 70 lat i starsze, ale są też młodsi, przy czym przeważają kobiety. Najstarszy przebywający tam pacjent urodził się w 1934 r., a najmłodszy w 1986 r.
- Chorzy przybywają do nas w dużo gorszym stanie klinicznym, niż to było w czasie poprzedniej fali. Trudno na razie ocenić, z czego to wynika. Z reguły są to osoby niezaszczepione przeciwko COVID-19. Niestety. Osoby te nie potrafią odpowiedzieć, dlaczego nie zdecydowały się na szczepienie. Pytane o to, spuszczają głowę - podkreślił szef szpitala tymczasowego.
Placówka ta za pośrednictwem WSzZ, którego jest oddziałem, wciąż prowadzi nabór personelu medycznego.
Kiełczewski przyznał, że w związku z obecną sytuacją, oprócz kierowania placówką, zajmuje się też na co dzień leczeniem chorych na COVID-19.
- Przebieram się w strój covidowy, odwiedzam pacjentów przy ich łóżkach, badam, ordynuję leczenie. Taka jest potrzeba - dodał.
Do pracy w tej placówce poszukiwani są m.in. lekarze medycyny ogólnej, interniści czy pulmonolodzy.
- Ale tak naprawdę przyjmujemy wszystkich lekarzy, którzy podejmują walkę z COVIDEM, bo naprawdę ten sezon jest bardzo ciężki, jeżeli chodzi o stan pacjentów. Problemem jest kwestia dyżurów, czyli tego, ile czasu lekarze są w stanie poświęcić na pracę w naszej placówce. Są lekarze, którzy deklaruję pracę w soboty i niedziele, i to jest mniejszy problem. Większy to obsada w środku tygodnia - oświadczył Kiełczewski.
Prawie na każdym z oddziałów Radomskiego Szpitala Specjalistycznego przebywają pacjenci zakażeni koronawirusem. Zdaniem dyrekcji lecznicy wkrótce może dojść do sytuacji, że zacznie brakować łóżek dla chorych z innymi schorzeniami.
Dyrektor Radomskiego Szpitala Specjalistycznego (RSS) Marek Pacyna poinformował, że we wtorek w lecznicy przy ul. Tochtermana przebywało w sumie 463 pacjentów, z czego z 134 zakażonych wirusem SARS-CoV-2.
- COVID mamy na prawie wszystkich szpitalnych oddziałach - zaznaczył dyrektor. - Jest coraz trudniej. Nie tylko w naszym szpitalu, ale we wszystkich szpitalach w kraju. Jest coraz więcej zakażonych z COVID-19, brakuje łóżek dla pacjentów, którzy nie są zakażeni koronawirusem - zauważył szef radomskiej lecznicy.
We wtorek w lecznicy przy ul. Tochtermana na OIOM-ie dla chorych na COVID-19 było 18 osób, na oddziale obserwacyjno-zakaźnym - 24 zakażonych koronawirusem, na wewnętrznym - 8, na ginekologii - 7, na chirurgii ogólnej - 2, na nefrologii - 3, urologii - 2, neonatologii - 3, OIOM-ie zwykłym - 1 i na dziecięcym - 2 osoby.
Dodatkowo - jak podkreślił Pacyna - kolejnych 12 pacjentów czeka w szpitalnym oddziale ratunkowym na wyniki badań w kierunku koronawirusa i wolne miejsca na poszczególnych oddziałach.
Lekarze z radomskiego szpitala zwrócili też uwagę na coraz więcej przypadków noworodków zakażonych koronawirusem.
- Matki muszą pamiętać, że mogą zakazić dziecko w trakcie ciąży. Niestety są przypadki, kiedy po porodzie stwierdzamy obecność wirusa w organizmie noworodka - podkreślił kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego w RSS Jacek Nita. W ocenie położnika noworodki są zagrożone głównie dlatego, że ich matki nie chcą się szczepić.
Podobnego zdania jest kierownik oddziału neonatologii Magdalena Firlej. Lekarka poinformowała, że w szpitalu przy ul. Tochtermana przebywają trzy noworodki z dodatnim testem na COVID-19, urodzone przez zakażone koronawirusem matki. Jedno z tych dzieci choruje bardzo ciężko i przebywa na OIOM-ie.
Najbardziej niepokojące - zdaniem lekarki - są przypadki dzieci, które kilkanaście dni po urodzeniu wracają do szpitala z COVID-em i ciężkim zapaleniem płuc.
- Odpowiedzialność za te infekcje ponosi najbliższe otoczenie tych dzieci, czyli rodzice i najbliższa rodzina, którzy nie są zaszczepieni - zaznaczyła Firlej. Dodała, że jedyną formą zabezpieczenia najmłodszych dzieci przed chorobą jest tzw. metoda kokonu, czyli szczepienie osób z najbliższego otoczenia noworodka. (PAP)
Autorzy: Beata Kołodziej/ Ilona Pecka/ bko/ joz/ mb/ joz/ ilp
Koronawirus: wszystkie aktualne informacje i zalecenia na gov.pl