Narodowe auto elektryczne, według wstępnych założeń, ma być niewielkim, miejskim pojazdem klasy A, czyli do 3,7 m długości. Na jednym ładowaniu powinno przejechać jakieś 250 km.
Cały projekt prowadzi i monitoruje, przy wsparciu rządu, spółka ElectroMobility Poland powołana przez cztery państwowe firmy energetyczne Eneę, Energę, Turon i PGE. Według przedstawionych dziś informacji, po ogłoszeniu w dniu 13 marca konkursu na karoserię, droga do polskiego samochodu elektrycznego składać się będzie z czterech kroków.
Pierwszy to konkurs na karoserię z rozstrzygnięciem w połowie tego roku. Wtedy ma być wybrane 5 wizualizacji, które posłużą do budowy prototypu. Każdy z 5 laureatów otrzyma po 50 tys. zł nagrody. Drugi, konkurs na prototyp (wiosna 2018 r.). Tutaj na podstawie 5 zwycięskich koncepcji z pierwszego etapu kolejny konkurs wyłoni jeżdżące prototypy, a każdy spełniający minimalne wymagania otrzyma nagrodę w wysokości 100 tys. zł. Trzeci krok (2018+) to uzyskanie homologacji, wyprodukowanie i przetestowanie krótkich serii pojazdów (do 100 sztuk). I ostatni, czwarty, wybór modelu, który będzie przedmiotem komercjalizacji oraz rozpoczęcie produkcji.
Na wiosnę przyszłego roku na drogach powinniśmy więc już zobaczyć jeżdżące prototypy elektryków. I na tym etapie do gry wkroczyć ma publiczność, która zagłosuje na najlepszy projekt.
Ogłaszane konkursy będą, jak podaje PAP, adresowane do profesjonalistów zajmujących się projektowaniem, a docelowo i wytwarzaniem samochodów. Bo zwycięzca oprócz nagrody, jak można wywnioskować ze słów Kowalczyka i Tchórzewskiego, będzie mógł być też udziałowcem nowego przedsięwzięcia. "Każdy, kto chce wystartować w tym konkursie, musi być motywowany tym, że na końcu tej drogi ma szansę zrobić coś, czego normalnie by nie miał (...), czyli powołać do życia dużą firmę produkującą te pojazdy, z istotnym wsparciem kapitałowym państwa" – mówił Krzysztof Kowalczyk.
Minister Tchórzewski dodaje, że takie auto powinni budować przedsiębiorcy, a nie państwo. Ale jest problem, bo polscy przedsiębiorcy nie mają tak dużych pieniędzy, by wybudować fabrykę. Państwo mogłoby jednak wejść kapitałowo jedynie w pierwszą fabrykę "np. na 49 proc. udziałów w przedsięwzięciu, ale pozostałe 51 proc. należałoby do prywatnej firmy. Wtedy wystarczy 5, 10 proc. udziałów plus kredyt, by taka fabryka została wybudowana."
Ostatecznie jednak, to czy polski samochód elektryczny będzie produkowany zweryfikuje rynek.
Rząd chce, by do 2025 roku po Polsce jeździł milion samochodów elektrycznych. Elektryfikacja ma dotyczyć też transportu publicznego. Zakłada to Plan Rozwoju Elektromobilności, który resort energii przyjął we wrześniu ubiegłego roku.
Realizacja planu ma odbywać się etapami: do 2018 roku wdrożenie programów pilotażowych, w latach 2019-2020 stworzenie infrastruktury do ładowania pojazdów (głównie w aglomeracjach), w ostatniej fazie moda na samochody elektryczne ma spowodować wzrost popytu na nie, a polska sieć energetyczna ma być gotowa na dostarczanie energii dla miliona takich aut. Rząd podaje, że plan ma między innymi na celu poprawienie jakości powietrze w Polsce.