PKO Bank Polski propozycję dla frankowiczów tworzy już od kilku miesięcy. Nie od dziś wiadomo, że oferta nie będzie dostępna dla wszystkich - bank przedstawi ją klientom, którzy na opłacenie raty wydają co najmniej 65 proc. dochodów. Jak szacuje bank, taki warunek może spełniać co dziesiąta osoba z kredytem walutowym.
Zamysł PKO BP na kredyty „frankowe jest taki, aby po przewalutowaniu kredytu na złotówki rata nowego zobowiązania była taka sama jak dotychczas we frankach. To będzie wymagało od banku pewnego „kompromisu” wobec niektórych klientów, a mianowicie umorzenia części zadłużenia. Ministerstwo Finansów już przedstawiło projekt rozporządzenia, na mocy którego od takiego umorzenia kredytobiorcy nie płaciliby podatku dochodowego.
Jak dowiedział się "Puls Biznesu", konkretne propozycje PKO Bank Polski ma zamiar zacząć klientom przedstawiać „wczesną jesienią”. To na razie jedyny bank, który głośno mówi o swoim pomyśle na przewalutowanie. A dokładnie - o pomyśle, który zakłada jakieś dalej idące ustępstwa. Przykładowo, mBank od jakiegoś czasu umożliwia przewalutowanie po aktualnym, średnim kursie NBP z utrzymaniem dotychczasowej marży kredytowej. Problem tylko w tym, że w takim przypadku rata kredytu rośnie bardzo mocno, do poziomu porównywalnego z ratą kredytu walutowego przy franku za blisko 5 zł.
Inne banki mówią, że „analizują sytuację” i „przyglądają się pracom parlamentarnym”, deklarując jednocześnie, iż jest za wcześnie na wysuwanie konkretnych rozwiązań. Z pewnością czekają też na ruch rynkowego hegemona, czyli PKO BP. Zobaczą, jak on to zrobił, jak rozwija się sytuacja, jakim zainteresowaniem cieszą się rozwiązania – i wtedy podejmą swoje decyzje.
Pytanie ile osób będzie chętnych do skorzystania z propozycji PKO Banku Polskiego (i ewentualnych ofert innych banków). Niektórych wstrzymywać może oczekiwanie na rozwiązania ustawowe, które mogą nakazać bankom jakąś formę restrukturyzacji kredytów walutowych czy zwrotu niektórych kosztów, np. spreadów walutowych (choć jest to coraz mniej prawdopodobne). Ponadto część kredytobiorców nadal może trwać przy kredytach w walutach licząc, że przez następnych kilkanaście czy kilkadziesiąt lat spłaty frank się osłabi, a oni ostatecznie wyjdą na plus na kredycie walutowym.
Coraz więcej motywacji do pozbywania się kredytów walutowych z portfeli kredytowych mogą mieć za to banki. Na początku sierpnia z Kancelarii Prezydenta wyszedł projekt ustawy zakładający utworzenie tzw. Funduszu Restrukturyzacyjnego. Każdy bank co kwartał miałby do niego „wrzucać” 0,5 proc. wartości bilansowej portfela kredytów walutowych (rocznie cały sektor wyłożyłby ok. 3,2 mld zł, czyli ok. 20 proc. jego zysków). Przez pół roku składka danego banku miałaby służyć wyłącznie jemu - tzn. gdyby bank „odwalutował” frankowiczom czy posiadaczom innych kredytów walutowych ich zobowiązania, to mógłby sobie z wpłaconej składki „zrefundować” różnicę bilansową między wartością kredytów przed i po restrukturyzacji. Do pośpiechu ma motywować fakt, że składka „niewykorzystana” przez pół roku trafi do wspólnej puli, i będą mogły z niej skorzystać inne banki.
Także Komitet Stabilności Finansowej w czerwcu zarekomendował m.in. podniesienie wag ryzyka dla kredytów walutowych utrzymywanych przez banki czy nałożenia na nie bufora ryzyka systemowego w wysokości 3 proc. To również ma zmotywować banki do wychodzenia do klientów z ofertami przewalutowania.
***