Nowy Rok Polacy chętnie świętują zarówno na domówkach, jak i w lokalach. Wielu z nas wyjeżdża też w tym czasie, chcąc przy okazji odpocząć. O ile przy problemach na domowych imprezach możemy mieć pretensje tylko do siebie (i gospodarzy), o tyle gdy pojawiają się kłopoty na zabawie w lokalu czy podczas wyjazdu mamy całkiem sporo praw.
Opłacając imprezę sylwestrową w restauracji czy klubie, zawieramy z umowę, w której przedsiębiorca zobowiązuje się do określonych świadczeń. Jeżeli zobowiązał się do podania trzech ciepłych posiłków i open baru, to tak właśnie ma być i gdy zamiast gorącego bigosu na stole pojawiają się surówka z czerwonej kapusty, chleb i smalec, to mamy prawo do reklamacji.
Tak samo w sytuacji, gdy okaże się, że pod pojęciem „alkoholu bez ograniczeń” restauracja czy klub rozumie butelkę wódki na stolik (w asyście zakurzonej butelki soku z terminem ważności do 2 stycznia). Chociaż, oczywiście, w takim momencie ostatnią rzeczą o jakiej marzymy jest kłótnia, to warto pamiętać, że takie wykonanie usługi możemy reklamować, a stosowne formularze bez problemu znajdziemy np. tutaj
Nie musimy się też przejmować kartką wywieszaną często w szatniach, że „lokal nie ponosi odpowiedzialności za rzeczy pozostawione w szatni”. Jeżeli okaże się, że płaszcz zniknął, to ze strony szatniarza najgorszym, co może powiedzieć jest „Nie mamy pana płaszcza i co pan nam zrobi?”. Właściciel lokalu odpowiada za pozostawione w szatni okrycia swoich klientów i jeżeli wydał komuś nasz płaszcz, to musi liczyć się z tym, że będzie musiał wypłacić odszkodowanie lub odzyskać nasze okrycie. Ale nie zostawiajmy w kurtkach niczego cennego – nie ma sposobu, by udowodnić, że te rzeczy były w kieszeniach.
Wyjazdy w okresie świąteczno-noworocznym, to czas żniw dla właścicieli pensjonatów, hoteli czy kwater w popularnych miejscowościach, a także dla biur podróży. Zdarza się, że ulegają oni pokusie, by klientów potraktować gorzej, niż obiecywali. I tak, zamiast pokoju z łazienką i podwójnym łóżkiem trafia się nam pokój z umywalką i dwoma łóżkami. Albo okazuje się, że hotel do którego skierowało nas biuro podróży owszem miał cztery gwiazdki, ale we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, podczas gdy teraz ledwo łapie się na jedną, a do obiecywanej sauny strach wejść.
Oczywiście nie pozostajemy bezbronni. O ile nie umówiliśmy się na kwaterę „na czarno”, zawsze możemy reklamować złe wykonanie usługi. Mamy na to 30 dni od zakończenia imprezy.
We wszystkich przypadkach dobrze jest dokumentować różnice pomiędzy obiecaną usługą, a jej rzeczywistym wykonaniem. Zdjęcia, czy nawet nagrania wideo pozwolą dokładnie określić, jak faktycznie wyglądało to, co nam zaoferowano.