Z nieoficjalnych danych zebranych przez "Dziennik Gazetę Prawną" wynika, że w pierwszym kwartale obowiązywania ustawy o zakazie handlu w niedziele, inspektorzy skierowali do sądów ok. 80 wniosków o ukaranie przedsiębiorców, którzy nielegalnie otworzyli sklepy. Na celowniku znalazły się szczególnie placówki zarejestrowane jako tzw. punkty pocztowe.
Czytaj też: Solidarność gorliwie pilnuje zakazu handlu w niedzielę. Chce dofinansowania inspektorów PIP
W pierwszym miesiącu obowiązywania ustawy PIP bardzo przejęła się swoją rolą i wysłała w teren 600 inspektorów. W efekcie skontrolowano ok. 2 tys. placówek, które były otwarte tego dnia. Inspektorzy nałożyli wtedy 54 mandaty karne, skierowali do sądu 38 wniosków o ukaranie, a w 55 przypadkach zastosowali środki oddziaływania wychowawczego, czyli upomnienia, nagany i ostrzeżenia w tym zapowiedź ponownych kontroli.
PIP uznała, że skala łamania nowego prawa jest niewielka i po marcowej fali uderzeniowej, kiedy w teren ruszyło 600 inspektorów, w kwietniu zmniejszyła ich liczbę do 270.
Choć inspektorzy w oficjalnych wypowiedziach zasłaniają się określeniem "ogólnopolska sieć handlowa", wiadomo, że chodzi o Żabkę, której część sklepów jest czynna w niehandlowe niedziele.
Czytaj też: Żabki to teraz placówki pocztowe. Będą pracować w niedziele objęte zakazem handlu. Inne sklepy też?
W sądzie czeka kilkadziesiąt spraw przeciwko tej sieci, jednak jak na razie żadna jeszcze nie została wszczęta.
To, w jaki sposób Żabka obchodzi ustawę, zaskoczyło związkowców z Solidarności, którzy szybko znaleźli dwa rozwiązania tej sytuacji. Krótkoterminowe, zakłada wzrost liczby kontroli PIP, na co potrzeba więcej pieniędzy, więc zgodnie z zapowiedziami "S" w najbliższym czasie marszałek Sejmu i Ministerstwo Pracy mogą się spodziewać pisma z żądaniem dofinansowania PIP.
Drugie, długofalowe, zakłada zmiany w ustawie o zakazie handlu. Ale tych autorstwa Solidarności ma być znacznie więcej.
W czerwcu, po pierwszym kwartale obowiązywania ustawy o zakazie handlu, ma zostać zrobione pierwsze podsumowanie, czy nowe prawo sprawdziło się w boju. Na pewno będzie o czym rozmawiać, ponieważ zarówno handlowcy jak i związkowcy nie kryją niezadowolenia.
Czytaj też: Przedsiębiorcy dopięli swego. Ustawa o zakazie handlu w niedziele zaskarżona do TK
"Zaskarżona ustawa tworzy grupę podmiotów nieobjętych zakazem i różnicuje pracowników, co do swobody wykonywania przez nich pracy w określone dni, co zdaniem Konfederacji Lewiatan narusza szereg konstytucyjnych zasad, min. ochrony pracy, wolności wykonywania pracy, równości oraz proporcjonalności" - uzasadniają przedsiębiorcy w przesłanym nam komunikacie.
Związkowcy, poza doprecyzowaniem tego czym faktycznie jest placówka pocztowa i tym samym wprowadzeniem ograniczeń w możliwości zarejestrowania tej formy działalności chcą wydłużenia czasu obowiązywania ograniczeń i objęcia nimi handlu internetowego oraz surowszym karaniem za obchodzenie prawa.
Na czym miałoby polegać wydłużenie czasu obowiązywania ograniczeń? Zakaz wchodziłby w życie już w sobotę o godz. 22 i trwał do godz. 5 rano w poniedziałek. Teraz obowiązuje od północy do północy, co powoduje, że pracownicy przychodzą do pracy o północy i o północy wychodzą. W tym miejscu warto dodać, że przed wprowadzeniem zakazu handlu w większości nie pracowali w tych godzinach.
Handlowa Solidarność nie odpuszcza i wnioskuje też o wystąpienie do Komisji Europejskiej w sprawie przeprowadzania notyfikacji sprzedaży internetowej. To po stronie KE byłoby ustalenie, czy możliwe jest wprowadzenie ograniczeń w e-handlu.
Zdaniem Alfreda Bujary z Solidarności bez usankcjonowania tego aspektu ustawa o zakazie handlu będzie niekompletna. Nie chodzi jednak o zamknięcie sklepów internetowych, a uregulowanie kwestii fizycznej realizacji zamówień.
Związkowcom zależy na zapisie, że w niedziele nie można zobowiązywać pracowników sklepów internetowych do realizacji złożonych zamówień.
+++