W Polsce przybywa terminali płatniczych, placówek (sklepów i punktów usługowych) przyjmujących płatności kartą na koniec marca br. było blisko 465 tys., o jedną trzecią więcej niż dwa lata temu. Niestety, najnowsze dane są z marca, ale teraz zapewne liczby rosną jeszcze szybciej, gdyż wystartował program Polska Bezgotówkowa, w ramach którego sklepy mogą dostać terminale na rok nawet za darmo.
Jednak nawet jeśli w jakimś sklepie jest terminal, czasem (na szczęście coraz rzadziej) możemy się natknąć na karteczki typu „płatność kartą od 10 zł”. Zdarza się wręcz, że takich informacji nie ma i klient dowiaduje się o ograniczeniu dopiero od sprzedawcy, gdy chce zapłacić za zakupy.
Czy takie ograniczanie możliwości płatności kartą dla niskich sum jest dozwolone? Jak tłumaczą nam eksperci – nie. Sklepy, jeśli już przyjmują płatności kartami, nie mogą odmawiać zapłaty nimi nawet i za pudełko zapałek.
Nie łamią co prawda w tej sposób prawa, natomiast takie zachowanie jest wbrew zapisom umowy pomiędzy sklepem (tzw. akceptantem) a agentem rozliczeniowym, czyli firmą dostarczającą terminal płatniczy i usługi przetwarzania i rozliczania transakcji wykonanych kartą. Agentów rozliczeniowych w Polsce jest kilkunastu, to np. First Data Polcard, eService, Bank Pekao czy Elavon.
- Umowa miedzy akceptantem a agentem rozliczeniowym szczegółowo opisuje sytuacje, w których sprzedawca może nie przyjąć płatności kartą - np. karta jest nieważna, niepodpisana, skradziona. Odmowa z powodu zbyt niskiej kwoty nie występuje w zapisach umowy - nie pozostawia wątpliwości Olga Małecka, Communications Manager z First Data Polska, jednego z agentów rozliczeniowych.
- Kiedy sprzedawca informuje, że płatność kartą jest możliwa tylko po przekroczeniu określonej kwoty, klient powinien w pierwszej kolejności poinformować go o tym, że nie może limitować kwoty płatności, ponieważ jest zobowiązany do przyjmowania wszystkich płatności bezgotówkowych, bez względu na kwotę. Czasami taka interwencja wystarczy, by sprzedawca zaprzestał niedozwolonego działania - mówi Witold Siekierzyński, Kierownik Zespołu Komunikacji w eService, największym polskim agencie rozliczeniowym.
A co, jeśli nasze osobiste upomnienie nie podziała? Możemy zgłosić się do swojego banku z informacją o punkcie (nazwa i adres), w którym odmówiono nam możliwości zapłacenia kartą. - Mamy do tego prawo, ponieważ w umowie z bankiem na korzystanie z karty nie ma zapisu o minimalnym limicie kwotowym - tłumaczy Olga Małecka z First Data Polska. Jednocześnie można skontaktować się z agentem rozliczeniowym obsługującym dany sklep (jego nazwę zobaczymy na terminalu płatniczym). Agent upomni wówczas tego akceptanta, a w razie braku reakcji może nałożyć nawet karę finansową.
Tutaj dochodzimy do ciekawej kwestii. Tak naprawdę bowiem można powiedzieć, że nieakceptowanie niskich płatności przez jakiś sklep może być większym problemem… dla agenta rozliczeniowego niż dla tego sklepu. Dlaczego?
Jak tłumaczy Robert Łaniewski, prezes Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego, agentów rozliczeniowych w Polsce jest wielu. Tak naprawdę więc sklepy są w o tyle uprzywilejowanej pozycji, że jeśli współpraca z jednym agentem nie będzie się układała po ich myśli, mogą przejść do konkurencji, a nawet zrezygnować z akceptowania kart. To oczywiście wprowadzi chwilowy chaos, bo np. trzeba będzie wymieniać terminale, ale jest jak najbardziej możliwe.
Więcej ryzykuje natomiast agent rozliczeniowy, bo tak naprawdę on także jest zobowiązany licencją - tym razem wobec organizacji płatniczych (Visa, MasterCard, Diners Club, Amex, JCB) - do tego, że jego klienci (czyli sklepy, punkty usługowe) będą przyjmowali WSZYSTKIE płatności kartą, niezależnie od kwoty transakcji. To czysto teoretyczny przypadek, nigdy do niego w Polsce nie doszło, ale jeśli organizacja płatnicza „zdenerwuje się” na agenta rozliczeniowego, może nawet wypowiedzieć mu licencję. To byłaby tragedia dla agenta, gdyby nagle okazało się, że nie może rozliczać transakcji kartami Visa czy Mastercard (one mają w rękach niemal cały polski rynek, z kolejno około 55- i 44-procentowym udziałem w liczbie wydanych kart płatniczych).
- Detaliści, którzy ustalają minimalne kwoty transakcji kartą, często tłumaczą to kosztami. Warto jednak przypomnieć, że te są już niskie – mówi Kamila Kaliszyk, dyrektor ds. rozwoju rynku w polskim oddziale Mastercard Europe.
Sklepy akceptujące karty płacą prowizję za każdą przyjętą płatność swojemu agentowi rozliczeniowemu. Ten dzieli się tymi pieniędzmi jeszcze z bankiem-wydawcą karty danego klienta, oraz z organizacją płatniczą, którego logo jest na karcie (czyli w Polsce niemal wyłącznie Visa albo Mastercard). Ale faktycznie, wysokość tych kosztów akceptacji w ostatnich latach mocno spadła.
Mali detaliści otrzymują oferty ze stałą, procentową stawką opłaty. Wynosi ona dziś ok. 0,60 proc. wartości każdej płatności. W tej sumie jest wynagrodzenie banku-wydawcy karty (tzw. opłata interchange - 0,20 proc. w przypadku karty do konta i 0,30 proc. w przypadku karty kredytowej) oraz organizacji płatniczej i agenta rozliczeniowego. Sklepy czy inne punkty z wyższymi obrotami płacą stawki ryczałtowe, które w ogólnym rozrachunku mogą wyjść jeszcze taniej.
Jednak kilka lat temu, przed 2015 r., opłaty były znacznie wyższe, sama opłata interchange często wynosiła 1,2 proc. i więcej. - Dodatkowo funkcjonowała stawka groszowa, czyli łączny koszt wynosił np. 1,5 proc. + 20 gr od każdej transakcji. Ten model powodował, że czasami dla niższych kwot przyjmowanie płatności kartą było nieopłacalne – mówi Robert Łaniewski z Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego.
I, jak tłumaczy Łaniewski, takie zapisy ze stawkami groszowymi mogą jeszcze funkcjonować w starszych umowach między akceptantami a agentami rozliczeniowymi. To faktycznie może oznaczać, że dla niektórych sklepów przyjmowanie niższych płatności kartą nie będzie korzystne finansowo. - Takiemu stanowi rzeczy są winni sami detaliści. Dbają o swoje koszty operacyjne, np. żeby kupić tanio towar do dalszej sprzedaży, ale niekoniecznie o poziom kosztów akceptacji kart płatniczych - mówi Robert Łaniewski. - Tymczasem powinni oni dokonywać okresowych przeglądów ofert na rynku. Zapytanie dwóch-trzech agentów rozliczeniowych na infolinii o koszty nic nie kosztuje. Z takimi ofertami w ręku można się potem skontaktować się ze swoim dostawcą i negocjować, mówiąc: „mam za wysokie stawki, obniżysz, czy mam iść do konkurencji?” - dodaje prezes FROB.
Dodaje jednak, że kartki „płatność kartą od 10 zł” to już duża rzadkość. Wtóruje mu Olga Małecka z First Data Polska, przypominając, że przez najbliższe lata część przedsiębiorców może otrzymać terminal płatniczy bez opłat (w ramach wspomnianego programu Polska Bezgotówkowa) i stosowanie limitów nie ma tu absolutnie żadnego uzasadnienia. A Kamila Kaliszyk dodaje, że sklepy nadal ograniczające płatności kartami może czekać exodus klientów. - Sprzedawcy, którzy stosują limity, powinni pamiętać, że rośnie grupa konsumentów, którzy wolą płacić kartą i źle postrzegają ograniczenia, które im to utrudniają - mówi przedstawicielka Mastercard Europe.
***