Chodzi o nowelizację kodeksu pracy przegłosowaną jeszcze w 2015 r. Weszła ona w życie w lutym 2016 r. Jeden z przepisów mówi o tym, że łączny okres zatrudnienia na podstawie umów o pracę na czas określony z danym pracodawcą nie może przekraczać 33 miesięcy. I właśnie te 33 miesiące od początku obowiązywania ustawy - czyli od 22 lutego 2016 r. - mija 22 listopada 2018 r.
Każdej osobie, która od 22 lutego 2016 r. (od tego momentu liczą się 33 miesiące) pracowała w danej firmie na podstawie umowy na czas określony, z mocy prawa kontrakt musi zostać przekształcony na obowiązujący na czas nieokreślony. Ustawa mówi wręcz, że "uważa się, że pracownik [od dnia następującego po upływie okresu 33 miesięcy na umowie na czas określony - red.] jest zatrudniony na podstawie umowy o pracę na czas nieokreślony" - co może być podstawą do roszczenia np. w przypadku, gdy pracodawca sam z siebie nie podsunie pracownikowi do podpisu umowy na czas nieokreślony.
. źródło: Kodeks Pracy
Teoretycznie może się okazać, że część pracowników, zamiast otrzymać umowy na czas określony najpóźniej w listopadzie br., dostanie wypowiedzenia. Ale w aktualnej sytuacji na rynku pracy raczej nie powinno być to realne i masowe zagrożenie, tym bardziej, że nowe zasady były znane pracodawcom od dawna.
Równocześnie, obok limitu 33 miesięcy na umowie na czas określony, funkcjonuje ograniczenie mówiące o tym, że danemu pracownikowi można taki kontrakt zaproponować "tylko" trzykrotnie. Później konieczne jest zawarcie umowy na czas nieokreślony.
Łącznie osób pracujących na umowy na czas określony jest obecnie w Polsce niespełna 3,5 mln osób. Trudno powiedzieć, ile dokładnie osób dotknie zmiana od 22 listopada i będzie miało zmienioną umowę, ale zapewne nie więcej, niż kilka procent.
Tydzień na Gazeta.pl. Tych materiałów nie możesz przegapić! SPRAWDŹ
***