W kwietniu Stany Zjednoczone nałożyły sankcje gospodarcze na siedmiu rosyjskich oligarchów, którzy dorobili się swojego majątku i prowadzą interesy wykorzystując znajomość z Władimirem Putinem. W ocenie międzynarodowych ekspertów, część firm oligarchów jest wykorzystywana do wyprowadzania za granicę pieniędzy z budżetu Rosji. Z tych funduszy są później opłacane tajne operacje rosyjskich służb.
Już w pierwszych tygodniach po ogłoszeniu sankcji, rosyjscy biznesmeni umieszczeni na amerykańskiej „czarnej liście” stracili łącznie ponad miliard 200 milionów dolarów.
Czytaj więcej: Donald Trump: Musiałem powiedzieć, co myślę o podwyżkach stóp. W USA zrobiło się przez chwilę jak w... Turcji
Jednak część z nich otrzymała wsparcia rosyjskiego rządu, w postaci różnego rodzaju ulg i przywilejów. Według agencji informacyjnej Bloomberg, rosyjscy miliarderzy od początku roku, mimo sankcji zarobili łącznie 18,5 miliarda dolarów. Najwięcej miał zarobić szef grup Nowatek i Sibir - Leonid Michelson. Jego firmy zajmują się między innymi wydobyciem gazu ziemnego i ropy naftowej.
Na drugim miejscu Bloomberg sklasyfikował właściciela jednego z największych w Rosji kombinatów metalurgicznych - Władimira Lisina. Na trzecim znalazł się Aleksiej Mordaszow - właściciel firm wydobywających metale szlachetne, w tym złoto.
Jeden z trzech najbogatszych Rosjan - Aliszer Usmanow oświadczył, że w Rosji nie ma już oligarchów, oprócz jednego, którego nazwiska nie wymieni. Według niego głównym kryterium uznania za oligarchę jest otrzymanie majątku od państwa i w Rosji pozostała już tylko jedna taka osoba.