Zapowiadany przez rząd PiS "test przedsiębiorcy" wywołał prawdziwy popłoch wśród części osób prowadzących działalność gospodarczą. W połowie kwietnia pojawiły się informacje, że resort finansów będzie chciał sprawdzić, czy przedsiębiorcy faktycznie prowadzą działalność gospodarczą.
Po fali krytyki i obaw co do tego, jak weryfikowanie przedsiębiorcy ma wyglądać, Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii, zapewniła, że testu nie będzie. "Rzeczpospolita" donosi, że przepisy, które mają umożliwić "odsianie" właścicieli firm, jednak wejdą w życie. W ustawie o "wieloletnim planie finansowym państwa na lata 2019–2022" usunięto jedynie drażliwe słowa. Ministerstwo Finansów chce zmienić definicję słowa "przychód" w ustawie o PIT.
Resort twierdzi, że działalność gospodarcza prowadzona przez część samozatrudnionych to w gruncie rzeczy fikcja mająca na celu ucieczkę przed wyższym podatkiem. Chodzi o sytuację, w której dana osoba ma w zasadzie jednego klienta, któremu wystawia jedną fakturę. Osoba prowadząca własny biznes odprowadza daninę według stawki liniowej, zatrudniony może "wskoczyć" na wyższy próg podatkowy.
"Niby-przedsiębiorcy" płacą tylko 19 proc. podatku liniowego, często korzystają też z obniżonych składek do ZUS. Tymczasem praca, zdaniem ministerstwa, powinna być zawsze opodatkowana w ten sam sposób.
Pomysł minister Czerwińskiej na uszczelnienie systemu podatkowego od początku budził kontrowersje. Resort szacował, że taka metoda uszczelnienia systemu podatkowego mogłaby przynieść dodatkowy dochód publiczny w wysokości ok. 1 mld 247 mln zł.
Działajmy razem na rzecz zapobiegania plastikowej epidemii. Jeśli chcesz pomóc - wpłać datek >>