Jadwiga Emiliewicz, minister przedsiębiorczości i technologii, raz jeszcze zabrała głos w sprawie "testu przedsiębiorcy". Na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" ponownie ucina wszelkie spekulacje na ten temat.
Zapewniam, że nie będzie żadnych dodatkowych instrumentów prawnych, żadnych nowelizacji prawa zmierzających do tego, by weryfikować "autentyczność" przedsiębiorców w Polsce.
- stwierdziła minister. Powtórzyła zapewnienia premiera Mateusza Morawieckiego, który stwierdził, że rząd wycofał się z pomysłu weryfikacji przedsiębiorców.
Emilewicz na łamach "DGP" wyjaśnia, że ustawowa regulacja definicji prawdziwego przedsiębiorcy nie jest łatwa.
Jeżeli przedsiębiorcą nie będzie ten, kto wystawia jedną fakturę w miesiącu, wówczas istnieje ryzyko skonstruowania umów w taki sposób, że faktur będzie więcej – usługa będzie więc sztucznie dzielona. Przestrzegałam też przed ryzykiem zachęt do tworzenia fikcyjnych łańcuchów zależności, tzw. karuzel, w których samozatrudnieni wspólnie z kontrahentami będą wzajemnie wystawiali faktury.
- mówi minister
Jednocześnie wyjaśnia, że uderzenie w mikrofirmy może pociągnąć za sobą konsekwencje nie tylko dla samozatrudnionego.
Eksperci również przestrzegają przed testowaniem przedsiębiorców. Podkreślają, podobnie jak minister Emilewicz, że zakwestionowanie samozatrudnionego do wystawiania faktur oznacza kłopoty dla zleceniodawcy. Jeśli ziałalność prowadzona przez daną osobę zostanie uznana za fikcyjną przedsiębiorca, który przyjął fakturę może mieć kłopoty. Chodzi o przyjmowanie pustych faktur - uważa Michał Roszkowski, partner w kancelarii w Accreo, cytowany przez "Rzeczpospolitą".
Czytaj też: Włosi posłuchali Emilewicz? Chcą ponownie wprowadzić zakaz handlu w niedziele. Eksperci boją się o PKB
Ten sam ekspert stwierdza, że weryfikacja przedsiębiorców nie musi odbywać się przez zmianę ustaw. Wystarczy, że resort finansów wyśle odpowiednie wytyczne do urzędów skarbowych. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku przedsiębiorców sprzedających na wynos.
Przez lata płacili VAT wynoszący 5 proc. Jednak w roku 2016 ówczesny minister finansów Mateusz Morawiecki stwierdził, że powinni płacić 8 proc. Zmiana przepisów nie jest jeszcze powodem do zmartwień. Gorzej, kiedy urzędy skarbowe wykorzystując zmienioną interpretację domagają się pieniędzy za pięć lat wstecz. A tak właśnie jest w przypadku dań na wynos.
Opierając się na wypowiedziach Jadwigi Emilewicz, Mateusza Morawieckiego i Teresy Czerwińskiej możemy stwierdzić, że nowych narzędzi umożliwiających testowanie przedsiębiorców nie będzie. Nie oznacza to jednak, że rząd nie może ich szczegółowo kontrolować na podstawie już istniejących przepisów. Wystarczy zmiana optyki i sygnał do skarbówek, a kontrole ruszą masowo.