Boeing rozważa wstrzymanie produkcji samolotów 737 Max. Bezpośrednim powodem decyzji może być strata, jaka po miesiącach kryzysu pojawiła się na koncie giganta. Strata kwartalna (za kwiecień-czerwiec 2019 w porównaniu do okresu od kwietnia do czerwca 2018 r.) wyniosła blisko trzy miliardy dolarów. Tymczasem rok temu Amerykanie mieli powody do zadowolenia - zysk kwartalny wyniósł bowiem 2,2 mld dol.
Kryzys wywołany uziemieniem 737 Max spowodował spory spadek sprzedaży - aż o 35 proc., do poziomu 15,8 mld dol. Dyrektor Dennis Muilenburg przyznał, że wpływ na wstrzymanie produkcji będzie miała decyzja agencji lotnictwa. A te wciąż nie pozwalają pechowym maszynom wzbić się w powietrze. Pierwotnie zakładano, że przywrócenie 737 Max do użytku nastąpi z końcem sierpnia.
Samoloty były tymczasem najlepiej sprzedającymi się w historii firmy. Linie lotnicze doceniały je bowiem za możliwość oszczędzania paliwa. Według Reutera obecne tempo produkcji maszyn 737 to 52 egzemplarze miesięcznie.
Czytaj też: Piloci Boeinga 737 Max szkolili się na iPadach. Nikt im nie powiedział o systemie, który mógł zawieść
Problemy Boeinga rozpoczęły się po tym jak dwa samoloty 737 MAX rozbiły się w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Podczas katastrofy maszyny 10 marca w Etiopii zginęło 157 osób. Wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa sprawiły, że ok. 50 krajów zdecydowało się uziemić wszystkie tego typu samoloty. Wśród nich są USA, Unia Europejska i Chiny.
Problemem w 737 Max mógł okazać się system MCAS. Po pierwszej katastrofie 737 Max rzecznik amerykańskiego stowarzyszenia pilotów Allied Pilots Association (APA) Dennis Tajer w rozmowie z "Seattle Times" przyznał, że szkolenie pilotów, którzy przesiadali się na maszyny boeing 737 Max, składało się z nieco ponadgodzinnej sesji na iPadzie, bez używania symulatora lotów. Nie wszyscy piloci wiedzieli, że system, którego zadaniem jest przejmowanie kontroli nad samolotem, w krytycznej chwili jest w ogóle obecny.