Procesy w sprawie długów będą wkrótce wyglądać nieco inaczej niż do tej pory. Z inicjatywy rządu PiS zmieniono bowiem ważną procedurę dotyczącą doręczania pism procesowych. Do tej pory wysyłano je na adres pozwanego listem poleconym. W sytuacjach, w których ktoś dwukrotnie nie odebrał pozostawionego w skrzynce awizo korespondencja wracała do sądu. A ten bardzo często uznawał ją za skutecznie doręczoną. I proces kontynuował.
Zmiana prawa sprawia, że po listonoszu do akcji wkroczy komornik. To on będzie musiał ustalić aktualny adres pozwanego. W tym celu będzie mógł nawet rozpytywać sąsiadów, a także zadawać pytania bankom i innym instytucjom. Powód będzie musiał natomiast przedstawić dowody, że wierzyciel faktycznie mieszka pod danym adresem.
Według nowych przepisów pismo o procesie miałby doręczać komornik za 60 zł. Ponadto koszt ustalenia adresu dłużnika miałby wynosić 40 zł. Dostarczenie listu z pozwem to koszt łącznie 100 zł.
"Dziennik Gazeta Prawna" spytał o opinię dotyczącą zmian przedstawicieli środowiska prawniczego. Wnioski są skrajne. Rafał Fronczek, prezes Krajowej Rady Komorniczej twierdzi, że nowelizacja przepisów to "fundamentalna zmiana zapewniająca stronie pozwanej rzeczywiste gwarancje procesowe".
Maciej Sawiński, krakowski adwokat, cytowany przez "DGP", uważa z kolei, że "zmiana to prezent dla nieuczciwych dłużników, którzy zyskają możliwość łatwiejszego uniknięcia odpowiedzialności". Komornicy nie mają bowiem środków, które pozwolą znaleźć osobę, która celowo się ukrywa.
Czytaj też: Rewolucja w procesach o długi. Koszty sądowe w górę, listy dostarczą komornicy. Za 100 zł od sztuki
Stare rozwiązanie miało to swoje złe i dobre strony. Dobra wyglądała następująco. Wierzyciel mający problem ze ściągnięciem środków od nieuczciwej osoby (fizyczne, prawnej, przedsiębiorcy) jako ostateczność traktował sąd. Składał w nim pozew - na przykład o zasądzenie płatności za zaległą fakturę. Po wydaniu wyroku upominawczego na adres pozwanego wysyłane było pismo, w którym sąd dawał dwa tygodnie na odwołanie się od swojej decyzji. Wielu dłużników unikało jednak korespondencji z sądu celowo nie reagując na awizo. Sądy uznawały to za celowe działanie i traktowały sytuację tak, jakby pismo dostarczono. Wierzyciel zyskiwał uprawomocnienie się wyroku i składał wniosek do komornika o egzekucję długu. Mówiąc w skrócie udawanie, że nie mieszka się, czy prowadzi działalności, pod danym adresem nie chroniło przed dłużnikiem.
Zła strona takiego rozwiązania? Zdarzały się sytuacje, w których wierzyciel przekazywał sądowi nieaktualny adres pozwanego. Często chodziło o stare długi - zanim w zeszłym roku wprowadzono przepisy o badaniu kwestii przedawnienia przez sąd mogło chodzić o sprawy sprzed ponad dekady. Pozwany, często mieszkający już zupełnie gdzie indziej, nie otrzymywał wyroku upominawczego z sądu. Nie wiedział, że toczy się przeciwko niemu postępowanie. O długu dowiadywał się od komornika i to często w sytuacji, w której pieniądze znikały z jego konta.
Nowe przepisy warto rozpatrywać w świetle istotnej zmiany wprowadzonej w zeszłym roku. Sądy dziś mają bowiem obowiązek badać kwestię przedawnienia długu. A w przypadku usług - np. telekomunikacyjnych, ubezpieczeniowych, finansowych i innych - wynosi ono trzy lata. Wcześniej, kiedy przedawnienia nie badano, kontrowersyjnych sytuacji mogło być więcej. Firma skupująca długi mogła np. nabyć pakiet wierzytelności z roku 2000, wysłać na stare adresy pozwy dotyczące 100 czy 200 zł długu, a następnie skutecznie wyegzekwować dług powiększony o odsetki, opłaty dla prawnika i sądu. Kwestię przedawnienia musiał bowiem podnieść pozwany. Aby to jednak zrobić musiał otrzymać pismo i na nie odpowiedzieć.
Czytaj też: Egzekucja komornicza 2019. Ile komornik może zająć z wynagrodzenia, emerytury i konta bankowego?
W nowych przepisach największe kontrowersje budzi fakt zawieszania procesu w sytuacji, w której komornikowi nie uda się dostarczyć pozwu. Możliwe są sytuacje, w których stanowczo utrudni to egzekucję długu. Na ocenę skuteczności nowych przepisów musimy jednak poczekać, aż zostaną zweryfikowane w praktyce.