Zatrzymany 5 września kasjer ze sklepu w Tokio wnikliwie obserwował klientów, gdy płacili za zakupy i zapamiętywał dane z kart płatniczych. Tokijska policja, która prowadzi dochodzenie w tej sprawie przyznała, że zatrudniony na część etatu kasjer ma wyjątkową, fotograficzną pamięć. Po powrocie z pracy skrzętnie notował zapamiętane dane i w dalszej kolejności wykorzystywał je do oszustw. Zdążył w ten sposób wydać ponad 270 tys. jenów (około 10 tys. zł) w sklepach internetowych nim został ujęty przez funkcjonariuszy.
Punktem zwrotnym dochodzenia była sytuacja rodem z mangi "Death Note" - z tą różnicą, że nikt nie zginął. Jak podała CNN, jeden z policjantów prowadzących śledztwo natrafił na notatnik kasjera, w którym ten skrzętnie notował wszystkie dane. Na podstawie zapisków śledczy szacują, że kasjer dzięki swojej fotograficznej pamięci mógł oszukać nawet 1,3 tys. osób. Dochodzenie trwa, Japończyk nie usłyszał nadal zarzutów, a tokijska policja wciąż zbiera materiał dowodowy.
Jeśli kasjerowi zostaną postawione zarzuty, będzie to jedna z najbardziej oryginalnych kradzieży danych z kart płatniczych, choć z pewnością nie największa pod względem skradzionych pieniędzy. W 2016 r. szajka złodziei wykorzystała ok. 1,6 tys. sfałszowanych kart do wypłaty pieniędzy z 1,4 tys. bankomatów w całej Japonii. Skutek? W nieco ponad dwie godziny ukradli 13 milionów dolarów.
Są jednak firmy, które wręcz zachęcają hakerów, by próbowali włamać się do ich urządzeń lub systemów komputerowych. Tak jak amerykański koncern Apple, który w sierpniu zachęcał potencjalnych cyberprzestępców, by pokonali jego zabezpieczenia dla systemu iOS. Co więcej, firma z Cupertino zaoferowała zwycięskiemu hakerowi nagrodę w wysokości miliona dolarów. Jest to całkiem dobry sposób na znalezienie ewentualnych luk w systemie zanim wejdzie on do powszechnego użytku, a także potencjalnego, bardzo skutecznego współpracownika.