Polskie spółki energetyczne mają domagać się, by ceny prądu wzrosły o nawet 40 proc. "To nieoficjalne ustalenia dziennikarzy RMF FM, bo całość pozostaje tajna" - czytamy w internetowym serwisie stacji.
Prezesi państwowych spółek musieli zdecydować się na taki ruch, wbrew rządowym obietnicom, z obawy przed prokuratorem. Gdyby tego nie zrobili, groziłby im prokurator za działanie na szkodę spółki.
- stwierdza radio.
Gościem RMF FM był w poniedziałek Jacek Sasin, który w nowym rządzie ma odpowiadać za nadzór nad spółkami Skarbu Państwa. Zapewnił on, że "podwyżki dla indywidualnych odbiorców nie będzie".
Zastrzegł jednocześnie, że inne podmioty muszą liczyć się z koniecznością zapłaty rynkowych stawek. Dla konsumentów oznacza to pośredni wzrost cen - podwyżki mogą bowiem zostać zawarte w cenach poszczególnych produktów i usług.
Złożenie wniosku o podniesienie opłat za prąd nie jest równoznaczne z wprowadzeniem podwyżek. Taryfy zatwierdza bowiem Urząd Regulacji Energetyki.
Czytaj też: Ceny prądu w 2020 r. nie wzrosną? Jadwiga Emilewicz zapewnia, że rząd zrobi wszystko, co możliwe
Rafał Gawin, powołany na szefa URE we wrześniu ostrzegał, że kolejna ingerencja w rynek może być szkodliwa. Nie oznacza to jednak, że zgodzi się na wszystko, czego energetyczni giganci zażądają.
Wzrost cen prądu przewidują zarówno analitycy jak i państwowe urzędy. Według prognozy NBP energia podrożeje w przyszłym roku o 8 proc. Ignacy Morawski, ekonomista i założyciel firmy analitycznej SpotData, zauważa z kolei, że ceny energii na Towarowej Giełdzie Energii są wyższe niż przed 2018 rokiem. Jego zdaniem wchodzimy w erę wyższych cen.
Agencja Moody's Investors Service przewiduje, że polski rząd prawdopodobnie będzie nadal interweniował na rynku energii elektrycznej. W efekcie ceny hurtowe energii powinny wahać się - wedle prognoz - w granicach 240-280 zł (55-65 euro) za MWh do 2022 r.
"Polska gospodarka jest nadal w dużym stopniu oparta na węglu, w porównaniu do większości pozostałych państw UE, a ok. 80 proc. energii elektrycznej produkowane jest z paliw kopalnych. Dekarbonizacja zgodna z unijnymi celami oznaczałaby nagłą redukcję lub zamknięcie wielu instalacji i kopalń, stąd działania rządu zmierzające do zapewnienia podaży, uniknięcia zwolnień i ochrony użytkowników energii przed wzrostem cen, zwrócili uwagę autorzy raportu" - stwierdza Moody's.