Według danych WHO podczas międzynarodowej epidemii SARS w latach 2003-2004, straty dotknęły 26 krajów, w których na skutek zespołu ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej zmarły łącznie 774 osoby. Zarażonych było w sumie ponad 8 tys. osób. Epidemie to cierpienie, a nierzadko śmierć. Mają też swój aspekt ekonomiczny, wynikający z prób zwalczenia zagrożenia. Zgodnie z dotychczasowymi szacunkami, szkody finansowe wyrządzone przez SARS - będący koronawirusem podobnym do wirusa z Wuhan - kosztowały od 40 do 80 mld dolarów.
SARS wpłynął na gospodarki krajów, których dotknął, zwiększając wydatki na opiekę medyczną, zachowania konsumentów, turystykę, czy decyzje zewnętrznych inwestorów do lokowania pieniędzy w krajach zmagających się z epidemią. Chiny wciąż nie radzą sobie z nowym koronawirusem z Wuhan, którym jak dotąd zaraziło się 440 osób, a zmarło co najmniej 9. Są to oficjalne dane. Brytyjscy specjaliści nie mają jednak wątpliwości, że realna liczba zakażeń jest znacznie większa i może sięgać 1700 przypadków. Jeśli powtórzy się sytuacja z lat 2003-2004, ofiar i strat ekonomicznych będzie znacznie więcej. Jak zuaważa ekonomista cytowany przez CNBC, Larry Hu z banku inwestycyjnego Macquarie Capital, "zła wiadomość jest taka, że najgorsze jeszcze przed nami, ponieważ liczba nowych infekcji wciąż rośnie".
Jak potwierdził "New York Times", rozmowy na temat zakażeń koronawirusem z Wuhan pojawiły się także podczas tegorocznego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Przedstawiciele biznesu i analitycy gospodarczy obawiają się tego, w jaki sposób rozwój epidemii wpłynie m.in. na handel międzynarodowy. A warto podkreślić, że mówimy także o chińskiej gospodarce, która od 2010 r. jest drugą (zaraz po USA) gospodarką na świecie.
Chińskie władze zdecydowały w ostatnim czasie o zamknięciu miasta Wuhan, a także dwóch innych - Huanggang i Ezhou. Pokazuje to jak poważna stała się sytuacja. Wuhan, gdzie zaatakował wirus, jest "centrum przemysłu i handlu w środkowych Chinach, domem dla największego lotniska w regionie i portu głębinowego, zwanym czasem chińskim Chicago" - napisał "New York Times". Co więcej, analitycy Goldman Sachs cytowani przez amerykański dziennik zauważyli, że z powodu rozwijającej się epidemii w Chinach - co przekłada się na spowolnienie lotów do Państwa Środka - ceny ropy mogą zostać obniżone o 3 dolary za baryłkę. Warto też wspomnieć, że swoje oddziały i biura w Chinach - kluczowe dla finansów - mają firmy z całego świata. Wśród nich można wymienić takich finansowych gigantów jak JP Morgan, Bank of America, Citigroup, czy Morgan Stanley, którzy tylko w Chinach zatrudniają kilkanaście tysięcy osób. Z tego powodu, koronawirus z Wuhan może stać się - bez względu na zapatrywania Donalda Trumpa - problemem także USA.