>>> Zobacz także: Atom alternatywą dla węgla? "Nowa generacja miliarderów nie myśli w kategorii paliw kopalnych"
Jacek Sasin, minister aktywów państwowych, zapowiedział w RMF FM, że spółki Skarbu Państwa nie będą sprowadzały węgla z zagranicy po tym, jak tylko zakończą obecnie obowiązujące kontrakty. Minister zapewnił jednocześnie, że rząd będzie starał się doprowadzić do tego, aby polski węgiel był na tyle atrakcyjny pod względem ceny i jakości, by stał się konkurencyjny dla importu realizowanego przez firmy prywatne.
Jakie państwowe firmy zaprzestaną importu? - Chodzi o dwie spółki - Polską Grupę Energetyczna oraz Węglokoks. W przypadku PGE, zawarte umowy zmuszają do przyjęcia jeszcze pewnej ilości węgla; w tym roku zostały te dostawy zamrożone. Chcemy przede wszystkim opierać się na polskim węglu - wyjaśnił minister. Podkreślił też, że węgiel importowany jest obecnie nie tylko z Rosji, ale również m.in. z Kolumbii, Mozambiku czy USA.
Jacek Sasin wyjaśnił również, że rząd nie może jednocześnie zabronić importowania węgla firmom prywatnym. "Ale możemy zrobić tyle, żeby tak racjonalizować sytuację w spółkach wydobywczych, żeby ich węgiel był tańszy, lepszej jakości, żeby próbować lepiej go sprzedawać - w tym kierunku będziemy działać" - zapowiedział Sasin.
Tymczasem Krzysztof Brejza, senator KO, pod koniec stycznia opublikował odpowiedź Ministerstwa Aktywów Państwowych na temat importu węgla. Wynika z niej, że w pierwszych 11 miesiącach 2019 roku z samej Rosji sprowadzono do Polski 9 mln ton. "W sumie za rządów PiS (1.1.2016-30.11.2019) Polskę zalało 36 mln ton węgla z Federacji Rosyjskiej" - podkreśla Brejza.
W 2018 roku do Polski sprowadzono blisko 20 mln ton węgla kamiennego - co jest wynikiem rekordowym.
Janusz Steinhoff, wicepremier w rządzie Jerzego Buzka, były minister gospodarki, przewodniczący Rady Krajowej Izby Gospodarczej (KIG), w rozmowie z Next Gazeta.pl wyjaśniał niedawno, że ceny węgla wydobywanego w Polsce w ciągu minionego roku wzrosły o ok. 6 proc. Tymczasem w portach przeładunkowych ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia) w tym samym czasie węgiel potaniał o 30 proc. Według różnych wyliczeń węgiel zza granicy jest nawet o połowę tańszy od polskiego.
Czytaj też: Protesty w Imielinie. Mieszkańcy miasta i górnicy stanęli naprzeciw siebie
Zdaniem Steinhoffa większość kopalń na Górnym Śląsku - ze względu na wysokie koszty wydobycia - w tej chwili jest nierentowna. "Na ich wyniki wpływają zawyżone ceny węgla dla energetyki" - podkreśla były minister. Przypomina jednocześnie, że ceny na rynku hurtowym energii elektrycznej w Polsce są najwyższe w Europie.
Górnicy z importu węgla nie są zadowoleni. Alarmują, że na kopalnianych zwałach może leżeć nawet milion ton polskiego węgla, którego nikt nie chce kupić. Związkowcy od miesięcy domagają się od rządu Prawa i Sprawiedliwości natychmiastowych działań, przypominają też, że przed dojściem PiS do władzy to właśnie Jarosław Kaczyński krytykował sytuację, w której "w Polsce więcej się węgla kupuje, niż sprzedaje".
31 stycznia w Imielinie odbył się protest, w którym uczestniczyli zarówno górnicy jak i mieszkańcy miasta. Pierwsi nie chcą zamknięcia kopalni i utraty pracy. Drudzy boją się natomiast, że ich miasto - w wyniku zwiększonego wydobycia - zapadnie się pod ziemię.
- W Imielinie jak w soczewce skupiają się problemy transformacji .Świat się zmienia, stoimy w obliczu zmian klimatycznych, odejście od paliw kopalnych wydaje się kwestią czasu. Więc sprawiedliwa transformacja regionów węglowych jest koniecznością (...) Transformacja powinna być sprawiedliwa zarówno dla ludzi pracujących w kopalniach, jak i zwykłych mieszkańców, który w tej chwili ponoszą negatywne konsekwencje działalności zakładów górniczych - tłumaczyła next.gazeta.pl aktywistka Alicja Zdziechiewicz.