W ubiegłym tygodniu rząd wprowadził w życie kolejne obostrzenia. W znacznym stopniu wpłynęły one na dotychczasowe funkcjonowanie sklepów, gdyż od 1 kwietnia liczba osób przebywających w placówce handlowej może wynosić trzy na jedną klasę. Ponadto, zdecydowano się wprowadzić "godziny dla seniorów" oraz obowiązek robienia zakupów w rękawiczkach jednorazowych.
Biedronka zdecydowała się wprowadzić w niektórych placówkach handlowych kasy mobilne, dzięki czemu będzie mogła w nich przebywać jednocześnie większa liczba osób. Najczęściej dotyczy to placówek o większej powierzchni, a przy tym z małą liczbą kas.
Rozwiązanie sieci wzbudziło pewne kontrowersje po tym, jak w mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie instrukcji, którą otrzymał kierownik jednego ze sklepów sieci. Znalazły się tam zalecenia, aby nie podłączać kasy mobilnej do prądu, tylko potraktować ją jako środek umożliwiający wpuszczenie większej liczby osób do placówki.
Sieć temu zaprzecza, twierdząc, że wszystkie kasy mobilne miały zostać zamontowane do 6 kwietnia, a jeśli nadal są w sklepie i nie działają, to tylko dlatego, że w danej placówce nie było jeszcze serwisanta, który mógłby je podłączyć.
"Starając się do minimum ograniczyć kolejki przy kasach w obecnej sytuacji, kiedy klienci robią większe zakupy, jesteśmy w trakcie relokacji kas pochodzących np. z niedziałających obecnie namiotów wyprzedażowych do wybranych sklepów. W każdym przypadku te nowe kasy są jednak podłączane do systemów sklepowych po to, by można było na nich prowadzić fizyczną sprzedaż i by pomagały rozładować kolejki" - czytamy w komunikacie Biedronki, który otrzymał portal WP Finanse.
Przypominamy, że największe dyskonty w kraju, Lidl i Biedronka, zdecydowały się zareagować na obostrzenia, wydłużając godziny pracy sklepów. Cześć z nich jest otwarta całodobowo.