Nowelizacja budżetu w najbliższych tygodniach wydaje się nieunikniona. Według ostatnich danych z ministerstwa finansów deficyt budżetowy po kwietniu wynosi już 18,9 mld zł, co oznacza, że w ciągu miesiąca wzrósł o 9,5 mld zł. Dochody z podatku PIT były niższe o 10,9 proc. rok do roku, czyli ok. 2,2 mld zł. W tych danych widać już uderzenie koronawirusa w gospodarkę, a w kolejnych miesiącach prawdopodobnie będzie widać także wyraźny spadek dochodów z VAT. Według Ludwika Koteckiego nie ma żadnej wątpliwości, że już w lipcu rząd będzie musiał zacząć pracę nad nowelizacją budżetu. Były wiceminister finansów szacuje, że sama tylko dziura w kasie państwa na koniec roku może sięgnąć od 60 miliardów złotych, do ponad 100 mld zł w najczarniejszym scenariuszu. To będzie wymagało zaciskania pasa w nadchodzących miesiącach. - Oczywiście nie przed wyborami, ale już po dowiemy się o zamiarach podnoszenia podatków. Ja bym się spodziewał, że emeryci nie zobaczą już 13. emerytury w przyszłym roku. Część wydatków inwestycyjnych też będzie musiała zostać zawieszona. Musimy się spodziewać tego, że rachunek zostanie wystawiony nie tylko za ten rok, ale także za zaniechania z poprzednich lat - mówi Ludwik Kotecki w rozmowie z Łukaszem Kijekiem.