Sprawę wykryła Europejska Agencja Leków, która poinformowała polskie służby, że z hurtowni na Dolnym Śląsku trafiło do Wielkiej Brytanii 380 opakowań specjalistycznego leku - wyjaśnia "Dziennik Gazeta Prawna". To medykament stosowany m.in. w leczeniu zakrzepów, trudnodostępny, którego nie wolno wywozić z Polski - grozi za to kara pozbawienia wolności.
Okazało się, że środek produkowany przez jednego z największych europejskich producentów był podrobiony. W sprawie złożono już zawiadomienie do organów ścigania.
Piotr Rykowski, ekspert w zakresie rynku medycznego, incydent ocenia bardzo krytycznie. - Moim zdaniem to kompromitacja rodzimego organu nadzorczego, że Europejska Agencja Leków musiała informować rodzimy GIF, iż pod jego nosem odbywa się obrót sfałszowanymi lekami. Produkt ten znajdował się przecież na liście deficytów, których nie wolno wywozić. [...] To pokazuje, że nie ma realnego nadzoru nad sprzedażą leków w Polsce - stwierdził w rozmowie z dziennikiem.
Dominika Walczak, rzecznik prasowy GIF, w komentarzu nadesłanym do redakcji next.gazeta.pl wyjaśniła, że zgłoszenie europejskiej agencji EMA zostało skierowane do wszystkich stron (państw) korzystających z systemu Rapid Alert, a nie tylko do Polski jak zostało zasugerowane w artykule.
- Na terenie kraju nie zidentyfikowano obecności sfałszowanych produktów leczniczych. Również na żadnym etapie łańcucha dystrybucji, jego uczestnicy nie zidentyfikowali opakowań podejrzanych o sfałszowanie, gdyż do GIF nie wpłynęły takie zawiadomienia. Nie wpłynęły również żadne zawiadomienia z rynku związane z niewłaściwą jakością produktów Xarelto z podanych serii, co więcej takie informacje nie pojawiły się również ze strony pozostałych zawiadomionych stron (państw) - wyjaśniła.
Rzeczniczka wyjaśniła też, że produkty lecznicze, o których mowa zostały wprowadzone do obrotu, zanim rozpoczął się okres stosowania obowiązków wynikających z Rozporządzenia Delegowanego Komisji (UE) 2016/161 uzupełniającego tzw. Dyrektywę antyfałszywkową- czyli Dyrektywę 2011/62/UE z dnia 8 czerwca 2011 roku dot. zapobiegania wprowadzaniu sfałszowanych produktów leczniczych do legalnego łańcucha dystrybucji, czyli przed 9 lutego 2019, zatem dla takich opakowań nie istniały systemowe rozwiązania umożliwiające weryfikację autentyczności na żadnym poziomie dystrybucji. Teraz kiedy obowiązek weryfikacji autentyczności leków stał się faktem, Inspekcja Farmaceutyczna ma możliwość prześledzenia drogi produktu leczniczego od wytwórcy aż do momentu wydania leku Pacjentowi.
W Polsce obowiązuje lista leków objętych wywozem. Znajduje się na niej ponad 300 produktów. Wśród nich medykamenty stosowane w schorzeniach tarczycy, serca, a także immunoglobuliny ludzkie.
Z szacunków Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że Skarb Państwa traci w wyniku działalności szajek wyprowadzających z Polski leki dwa miliardy złotych rocznie. Organizacje przestępcze zajmujące się tym procederem stały się w ostatnim czasie przedmiotem intensywnych śledztw - CBA dokonało wielu zatrzymań.
Czytaj też: Irlandzki prezydent zarabia więcej od Trumpa, polski premier gorzej od rumuńskiego. Pensje przywódców
Jak działa mafia lekowa? Leki są kupowane w Polsce na podstawie fałszywych dokumentów lub podrabiane. Następnie wywożą je za granice Polski. Za opakowanie leku, które w Polsce kosztuje 200 zł, za granicą mogą uzyskać nawet 450 euro - dlatego proceder jest tak "opłacalny" dla przestępców.