PLL LOT opublikował sprawozdanie finansowe za rok 2019. W zeszłym roku przewoźnik osiągnął zysk na podstawowej działalności w wysokości niemal 114 mln zł. Przychody ze sprzedaży wyniosły 7,37 mld zł i były o ponad 1 mld zł większe, niż rok wcześniej.
W dokumencie, cytowanym przez TVN24.pl, czytamy też odniesienia do bieżącej sytuacji. LOT przyznaje, że epidemia koronawirusa ma wpływ na jej działalność. "Spółka dla zapewnienia płynności finansowej potrzebować będzie dodatkowych źródeł finansowania" - czytamy w dokumencie.
Potrzeba wsparcia może pojawić się już w tym roku. Spółka prognozuje bowiem na 31 grudnia tego roku "ujemny stan gotówki" na kwotę 250 mln zł.
Przewoźnik zapewnia, że dokonał wielu czynności, które mają pomóc w poprawie sytuacji finansowej - dokonała prolongaty spłaty niektórych płatności, przyspieszyła też ściąganie własnych należności.
Mimo tych działań LOT spodziewa się, że pomoc na większą skalę będzie niezbędna. Zapowiedział, że będzie zabiegał o pomoc publiczną na kwotę 1 mld euro, co stanowi równowartość ok. 4,5 mld zł. Przedtem jednak spółka zamiera uporządkować kwestie rozliczenia leasingu.
Spółka liczy na przychylność unijnych urzędników w tej kwestii. Jako przykład podaje linie KLM, które otrzymały pomoc publiczną w wysokości 3,4 mld euro czy Lufthansa, dokapitalizowane na kwotę 6 mld euro.
Konieczność finansowego wsparcia LOT-u widzi też Jacek Sasin, minister nadzorujący państwowe spółki. Na początku września wyjaśniał, że pomoc będzie na tyle duża, że będzie wymagała zgody Komisji Europejskiej.
- Nie powinno być problemu z akceptacją pomocy ze strony Brukseli, ponieważ takie wsparcie jest udzielane spółkom w całej Europie - zapewnił.
Czytaj też: Rząd zwróci Poczcie koszty organizacji wyborów korespondencyjnych. Jacek Sasin: Demokracja kosztuje
Ciężka sytuacja narodowych firm lotniczych sprawia, że w Europie powracają pomysły na konsolidację rynku. Jednym z nich jest utworzenie wspólnego przewoźnika dla Grupy Wyszehradzkiej. LOT miałby stać się liniami Polski, Czech, Węgier i Słowacji.
- Takie linie byłyby mocniejsze, bardziej stabilne i mniej narażone na problemy rynkowe w konkretnym kraju - argumentuje Vaclav Rehor, prezes lotniska w Pradze, cytowany przez portal "Lidove Noviny".