Wojciech Wardacki, prezes Grupy Azoty, oraz Paweł Łapiński, jego zastępca, pożegnali się ze stanowiskami w Grupie Azoty. To kolejna w ostatnim czasie głośna dymisja w państwowej spółce nadzorowanej przez ministra Jacka Sasina. W minioną środę nieoczekiwanie do dymisji podał się bowiem prezes PGNiG. Jerzy Kwieciński, który wcześniej przez kilka tygodni był ministrem finansów, na szefa naftowego giganta powołany został zaledwie na początku roku.
O bezpośrednich powodach dymisji wiemy jedynie z przecieków. "Rzeczpospolita" ustaliła, że prezes i wiceprezes Grupy Azoty byli mocno skonfliktowani.
- Ostatnie miesiące były już nie do zniesienia. Trzeba było to przerwać, ale potrzebna była do tego determinacja niemal całego zespołu menedżerskiego - twierdzi informator dziennika.
Jacek Sasin, który nadzoruje państwowe spółki, za swojej ministerialnej kadencji był świadkiem wielu dymisji. Ze stanowiskami pożegnali się prezesi PGE, Energi, Enei i Tauronu.
O tym, jak szybkie jest tempo kadrowych zmian, świadczy częstotliwość wymiany prezesów w najgłośniejszych spółkach. Za rządów PiS prezes Energi zmieniał się dziesięć razy, prezes PWPW pięć, tyle samo Polska Grupa Zbrojeniowa, którą czekać może powrót pod skrzydła MON. Piąty prezes zarządza też KGHM.
Fundacja Batorego opublikowała raport, z którego wynika, że rządowi PiS wystarczyły dwa lata, by od przejęcia władzy w roku 2015 wymienić 97 proc. prezesów państwowych spółek. Do końca stycznia 2018 w firmach bezpośrednio kontrolowanych przez Skarb Państwa przeprowadzono 2,5 tys. zmian kadrowych na różnych stanowiskach.