Francja od minionego piątku jest objęta drugim lockdownem. Z domu można wyjść tylko w niezbędnych sytuacjach, lista wyjątków obejmuje sprawy zawodowe (choć też wszędzie, gdzie jest to możliwe, nakazano pracę zdalną), kwestie zdrowotne (lekarz, apteka), niezbędne zakupy, ważne powody rodzinne i konieczność wywiązania się z nakazów administracji lub sądów. Francuzi mogą wyjść poćwiczyć, ale tylko na godzinę dziennie i nie dalej niż na kilometr od miejsca zamieszkania. Opuszczając dom, trzeba posiadać specjalny certyfikat, który może sprawdzić policja.
Jak się okazuje, to nie koniec restrykcji. Premier Francji Jean Castex w niedzielę wieczorem zapowiedział, że rząd od najbliższego wtorku 3 listopada zakaże sprzedaży w supermarketach produktów i towarów, które nie są niezbędne. Tym samem większe sklepy dołączą do tych lokalnych, w których taki zakaz już obowiązuje. Towary nie-niezbędne to na przykład książki i zabawki.
Zakaz to odpowiedź na oburzenie, jakie wśród drobnych przedsiębiorców sprzedających takie towary, wywołał fakt, że oni musieli zamknąć swoje sklepy, podczas gdy takie same towary bez problemów mogą sprzedawać supermarkety, które zostały otwarte.
- Całkowicie rozumiem, że ludzie są zdenerwowani, że można sprzedawać takie rzeczy, jak kwiaty i książki w supermarketach, ale nie w lokalnych sklepach - mówił Castex w niedzielnym wywiadzie dla telewizji TF1 TV i dodawał, że związane z lockdownem obostrzenia wprowadzane są po to, by chronić mieszkańców, a nie ich denerwować.
Decyzja premiera to zapewne nie do końca to, czego oczekiwali wszyscy drobni sprzedawcy, którzy musieli zamknąć swoje m.in. sklepy odzieżowe, sprzedające zabawki, księgarnie i kwiaciarnie na przynajmniej dwa tygodnie i obawiają się biznesowej przegranej z takimi gigantami jak Amazon, szczególnie w czasie przed świętami Bożego Narodzenia. Castex wykluczył możliwość robienia kolejnych wyjątków.
Oburzenie m.in. księgarzy wywołuje też fakt, że nie mogą działać, a rząd z listy zakazanych działalności wyłączył sklepy z winami, sprzedawców komputerów i telefonów komórkowych oraz warsztaty naprawy rowerów.
Tymczasem w kraju pojawiły się próby łamania obostrzeń, i to ze strony lokalnych władz. Jak podaje Agencja Reutera, merowie 50 miast wydali rozporządzenia, które zezwalają na działalność sklepów niesprzedających produktów niezbędnych, także premier Paryża zapowiedziała, że zrobi to samo dla księgarni.
Minister gospodarki zapowiedział, że rząd przekaże 100 mln euro dla drobnych handlowców, by mogli uruchomić sprzedaż internetową. Amazon z kolei zdecydował, że nie będzie reklamować zniżek w ramach akcji promocyjnej przed tzw. Black Friday.
Minister finansów Francji Bruno Le Maire spodziewa się, że w czasie drugiego lockdownu aktywność ekonomiczna spadnie wyraźnie, o 15 proc., ale to by był i tak mniejszy spadek niż w czasie wiosennego lockdownu, kiedy sięgnął 30 proc.
Francja znalazła się wśród państw strefy euro, które gospodarczo najmocniej odbiły w trzecim kwartale - to też kraje, które wcześniej, wiosną, wprowadziły najbardziej restrykcyjne lockdowny. Jej PKB wzrósł o 18,2 proc. w ujęciu kwartał do kwartału po spadku o 13,7 proc. w drugim kwartale.
W ujęciu rocznym gospodarka Francji nadal była na minusie - spadek wyniósł 4,3 proc. - to też wyraźna poprawa, bo w drugim kwartale gospodarka skurczyła się aż o 18,9 proc. w porównaniu z drugim kwartałem 2019 roku, w pierwszym o 5,8 proc.
W niedzielę Francja poinformowała o 46 290 nowych przypadków zakażeń koronawirusem, dzień wcześniej było ich 35 641. Łącznie liczba wszystkich wykrytych przypadków od początku epidemii w tym kraju przekracza już 1,4 mln. W niedzielę zmarło też 231 zakażonych osób, łącznie jest ich ponad 37 tysięcy.