Osiem godzin dziennie, pięć dni w tygodniu to standard pracy, który utrwalił się na Zachodzie przez ostatnie dekady. Coraz chętniej pracodawcy jednak testują krótszy czas pracy, który według wstępnych badań, poprawia wydajność pracowników. W zeszłym roku z powodzeniem czterodniowy tydzień pracy testował w Japonii Microsoft. Pandemia przyspiesza wdrożenie takich programów w kolejnych przedsiębiorstwach, szczególnie że w ten sposób można uratować wiele miejsc pracy i pomóc gospodarce podnieść się po kryzysie.
Kolejnym gigantem, który chce sprawdzić, jak skrócenie czasu pracy wpływa na jej wydajność, jest Unilever. Jak informuje CNN, firma przetestuje ten model w Nowej Zelandii, gdzie pracownicy od grudnia przez rok będą pracować tylko przez cztery dni, a jednocześnie ich pensja pozostanie na tym samym poziomie. Każdy pracownik będzie mógł sam zdecydować, w które cztery dni w tygodniu pracuje. Program obejmie 81 osób zatrudnionych przez Unilever w Nowej Zelandii.
Za pomysł odpowiada Nick Bangs, dyrektor zarządzający Unilever w Nowej Zelandii. Postanowił on sprawdzić, jak będzie działało to w praktyce, po lekturze badań na ten temat. Te pozwoliły mu dostrzec, że obecny system pracy jest przestarzały. Nad projektem będą czuwali naukowcy z University of Technology w Sydney, którzy prześledzą wyniki eksperymentu. Jeśli testy pójdą pomyślnie, Unilever rozważy, czy nie wprowadzić czterodniowego tygodnia pracy w ujęciu globalnym. Nick Bangs wyraża nadzieję, że jego firma będzie pierwszą na świecie, który zdecyduje się na taki ruch. Podkreśla również, że ważną rolę katalizatora w zmianach na rynku pracy odegrała pandemia koronawirusa.
Czterodniowy tydzień pracy mógłby też pomóc w walce z kryzysem wywołanym przez pandemię koronawirusa. Taki pomysł w Niemczech zaproponował związek IG Metall. Ich zdaniem w ten sposób można uniknąć redukcji zatrudnienia i utrzymać miejsca pracy. Niemiecka prasa przyznaje jednak, że byłoby to działanie jedynie krótkoterminowe. Co ciekawe, Polacy też opowiadają się za skróceniem czasu pracy.