Narodowy Fundusz Zdrowia poinformował, że "na polecenie Adama Niedzielskiego", ministra zdrowia, zaleca "ograniczenie do niezbędnego minimum lub czasowe zawieszenie udzielania świadczeń wykonywanych planowo". Powodem jest epidemia COVID-19.
Zalecenie dotyczy przede wszystkim planowanych pobytów w szpitalach w celu przeprowadzenia diagnostyki oraz zabiegów diagnostycznych, leczniczych i operacyjnych, takich jak endoprotezoplastyka dużych stawów, duże zabiegi korekcyjne kręgosłupa, zabiegi naczyniowe na aorcie brzusznej i piersiowej, czy pomostowania naczyń wieńcowych.
Monika Kowalska z Porozumienia Zielonogórskiego w rozmowie z Gazeta.pl wyjaśnia, że NFZ jedynie zaleca, by zabiegi ograniczać. Dostęp do usług zmieni się więc w zależności od sytuacji w danej jednostce czy regionie. - Szpitale najlepiej wiedzą, w jakiej sytuacji jest dany pacjent, czy wymaga zabiegu pilnego, czy też nie. Część placówek może mieć problem z obsadą, bo personel został przerzucony do walki ze skutkami COVID. Inne szpitale, w szczególności specjalistyczne, będą sobie doskonale radzić i realizować zabiegi.
Zdaniem Moniki Kowalskiej przed planowaną wizytą w szpitalu warto potwierdzić termin zabiegu. Sytuacja związana z epidemią sprawiła, że 10-15 proc. osób rezygnuje z planowanego zabiegu z uwagi na obecny stan zdrowia lub z obawy przed wizytą w szpitalu. Wtedy na zabieg zapraszana jest kolejna osoba z listy - stwierdziła przedstawicielka PZ.
Dr Piotr Watoła, wiceprzewodniczący Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) w rozmowie z Gazeta.pl jest o wiele bardziej krytyczny.
- Główne schorzenia w Polsce to nie COVID-19. On jest dla rządu przede wszystkim problemem medialnym. I by uniknąć w mediach obrazków karetek pod szpitalami, śmierci "w blasku fleszy" rząd pozwala umierać ludziom na zawały, udary i nowotwory - stwierdza.
- To jest po prostu haniebne. I dowodzi tego, że rząd nas nie przygotował na pandemię. Zwykli pacjenci nie mają się gdzie leczyć - dodaje. Jego zdaniem skutki epidemii będą widoczne przez długie miesiące. - Potrzebujący pomocy zostali w domu. To jednak wcześniej czy później wyjdzie na jaw. Miesiące zaniedbań kardiologicznych, onkologicznych czy neurologicznych są po prostu nie do wybaczenia - ocenił ekspert.
Zdaniem doktora Watoła konsekwencje epidemii COVID-19 będą długotrwałe. - Widać w gabinetach, że nadchodzi Armageddon. Polacy nigdy nie przychodzili w tak złym stanie, jak dzisiaj. To jest przerażające, że rząd kładąc nacisk na pandemię, pozostawił tak naprawdę resztę bez opieki. Pacjenci nigdy nie pojawiali się z takimi guzami, z takimi zmianami. Często jedyne, co możemy zaproponować, to leczenie paliatywne - stwierdził.
Zdaniem przedstawiciela OZZL wzrost liczby osób z objawami COVID-19, którzy trafiają do szpitali, jest wyraźny. Jest ich 2-3 więcej. - Problem jest to, że wcale nie ubyło innych pacjentów. A na inne schorzenia można umrzeć tak samo, jak na COVID-19 - ocenił.
Zdaniem dr. Piotra Watoła lekarze zdalni egzamin podczas pandemii. - Ci, którzy przygotowali nas do egzaminu nie zdali - podsumowanie wiceszef OZZL.