Według badań exit poll dla telewizji ARD i ZDF, współrządząca w Niemczech CDU poniosła straty w obu krajach związkowych, w których w niedzielę wybierano lokalne parlamenty - landstagi. W obu zwycięstwo prawdopodobnie przypadnie tym, którzy obecnie sprawują władzę - w Badenii-Wirtembergii Zielonym, a w Nadrenii-Palatynacie SPD.
Wyniki exit poll sugerują, że w obu landach przewaga nad Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną (CDU) może sięgnąć 8 punktów procentowych. Jeśli potwierdzą to dane po oficjalnym przeliczeniu głosów, oznaczać to będzie najgorszy wynik współrządzącej całym krajem CDU od czasu II wojny światowej w tych dwóch landach. W Badenii-Wirtembergii Zieloni zdobyli - zgodnie z exit poll - 31,5 proc. głosów, a CDU 23 proc., w Nadrenii-Palatynacie SPD zebrała 33,5 proc., a CDU 25,5 proc. W obu landach chadecy ponieśli wyraźne straty w porównaniu z poprzednimi głosowaniami z 2016 roku.
Za wygranymi stoją jednak mocne nazwiska. W Badenii-Wirtembergii szefem rządu od dziesięciu lat jest Winfried Kretschmann z Partii Zielonych. Jak przypomina Associated Press, przejął władzę po latach rządów CDU w tym regionie. Kretschmann jest znany i popularny - i na to stawiał w kampanii, z hasłem wyborczym "Znacie mnie". Badenia-Wirtembergia to land, w którym siedziby mają firmy motoryzacyjne Daimler i Porsche, a lokalny premier, jak pisze z kolei "Deutsche Welle", "skutecznie rozwiał lęki, że Zieloni zrujnują gospodarkę". Portal zauważa też, że Kretschmann współpracował z CDU w swoim kraju związkowym, popierał też działania władz federalnych, m.in. dotyczące odpowiedzi na pandemię koronawirusa, co jest sygnałem, że po jesiennych wyborach możliwa będzie koalicja CDU - Zieloni także na poziomie federalnym.
W Nadrenii-Palatynacie centrolewicowa Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) sprawuje władzę od 30 lat, a obecna premierka Malu Dreyer szefuje rządowi od 2013 roku i cieszy się dużą popularnością. Ta popularność winduje poparcie dla SPD w Nadrenii Palatynacie, gdzie sięga ono ponad 30 proc., podczas gdy na poziomie kraju jest to kilkanaście procent.
Spodziewana przegrana CDU nie jest zaskoczeniem - wskazywały na nią wcześniejsze sondaże, a konkurencję ciągnęły w górę mocne nazwiska. Niemniej przedstawiciele partii nie są z pewnością zachwyceni.
"Mówiąc bardzo jasno, to nie jest dobry wieczór wyborczy dla CDU" - powiedział sekretarz generalny partii, Paul Ziemiak, cytowany przez AP. "Wolelibyśmy inne, lepsze wyniki".
Ogólnokrajowe poparcie dla CDU spadło w tym tygodniu do 31 proc., najniższego poziomu od blisko roku - wynika z sondażu Kantar dla gazety "Bild am Sonntag". Zieloni znajdują się na drugim miejscu z niezmienionym poparciem na poziomie 19 proc. Powszechne oczekiwanie wobec jesiennych wyborów federalnych zakłada koalicję tych dwóch partii właśnie - byłaby pierwszą taką w historii. To, jak mocną siłą w nowym rządzie staną się Zieloni, może wpłynąć na różne aspekty życia w Niemczech, w tym gospodarczego (a to w końcu największa gospodarka w Europie). Może też wpłynąć na temat kontrowersyjnej inwestycji - rosyjsko-niemieckiego gazociągu Nord Stream 2. Wprawdzie jest on zbudowany już w ponad 90 proc. i trudno oczekiwać, by prace te nie zostały dokończone, ale przed uruchomieniem musi przejść jeszcze certyfikację.
Wybory do parlamentów krajowych w Niemczech odbędą się w tym roku jeszcze w landach: Saksonia-Anhalt, Turyngia, Berlin i Meklemburgia-Pomorze Przednie. Tę serię zwieńczą wybory do Bundestagu 26 września. Angela Merkel, sprawująca funkcję kanclerza od 2005 roku, zapowiedziała już w 2018 roku, że nie będzie ubiegać się o ponowny wybór. To sprawia, że jej CDU traci punkty, które "zdobywała" dla niej polityczka. CDU szkodzi też afera maseczkowa. Dwóch parlamentarzystów z Bundestagu z CDU i CSU z powodu podejrzanych transakcji związanych z maseczkami ochronnymi, zrezygnowało z członkostwa w swoich partiach. Do tego, jak zauważa Deutsche Welle, pojawiły się krytyczne głosy wobec ministra zdrowia i gospodarki w związku z akcją szczepień przeciw koronawirusowi.
Niedzielne wybory w Niemczech odbywały się przy niskiej frekwencji w lokalach wyborczych - wielu z mieszkańców mogło zdecydować się na głosowanie korespondencyjne, w powodu obaw związanych z epidemią.