Inflacja pod lupą NBP. Prezes Glapiński znów mówi o cenach śmieci. I uderza we władze Warszawy

Opłaty za wywóz śmieci to jeden z tematów, który prezes Narodowego Banku Polskiego często porusza. I znowu to zrobił, dorzucając wątek polityczny, a dokładnie polityki samorządowej. Wśród winnych wzrostu inflacji Adam Glapiński wymienił też politykę klimatyczną UE. A najwyższa w Unii inflacja to, jak mówi prezes, efekt tego, że Polska na tle europejskim radzi sobie wyjątkowo dobrze z kryzysem wywołanym pandemią.
Zobacz wideo Belka: Możemy obudzić się w sytuacji, gdy nie będziemy mogli zapanować nad inflacją

Prezes Narodowego Banku Polskiego kolejną konferencję prasową, w której odpowiada na przesłane wcześniej pytania dziennikarzy, zaczął od tematu wzrostu cen. Inflacja w marcu silnie wzrosła - według wstępnego, tak zwanego szybkiego odczytu GUS, wyniosła 3,2 proc. Miesiąc wcześniej było to 2,4 proc. Odczyt okazał się zaskakująco wyższy od spodziewanego przez ekonomistów. 

Zakupy i inflacja. Zdjęcie ilustracyjne. Inflacja znów wystrzeliła. "Szybko poszło". W marcu powyżej 3 proc.

Prezes NBP mówi o "winnych" inflacji i wymienia politykę klimatyczną UE

Opisując przyczyny przyspieszenia inflacji, Adam Glapiński wymienił kilka czynników: wzrost cen paliw, prądu, opłat za śmieci i funkcjonowania firm. Jeśli chodzi o paliwa, jak podkreśla prezes, wzrost ich cen idzie za wzrostem cen ropy naftowej na światowych rynkach (dodajmy, że w Polsce dodatkowo ważny jest też kurs złotego wobec dolara, bo to w dolarach rafinerie rozliczają się za kupowany surowiec). Rok temu notowania ropy silnie spadały, a za nimi paliwa, tak więc teraz widzimy wyraźną dynamikę wzrostu - mówimy tutaj o porównywaniu cen z tymi sprzed roku rzecz jasna. 

Drugim czynnikiem wpływającym na przyspieszenie inflacji są ceny prądu. - Roczny wskaźnik inflacji jest nadal silnie podbijany przed podwyżki cen energii elektrycznej. Z początkiem tego roku te podwyżki wyraźnie się pojawiły i jest to efekt polityki klimatycznej Komisji Europejskiej czy też Unii Europejskiej. Opłaty za emisję dwutlenku węgla oczywiście uderzają najsilniej w nas - mówił Adam Glapiński

Tutaj przydałoby się słowa prezesa trochę uzupełnić. Rzeczywiście jest tak, że uzależniona od węgla polska energetyka coraz więcej za to uzależnienie płaci. Walcząc z globalnym ociepleniem i chcąc ograniczyć emisje gazów cieplarnianych, unijne państwa zgodziły się stworzyć system uprawnień do emisji.

Firmy, które w swojej działalności emitują dwutlenek węgla, muszą "pokrywać" te emisje specjalnymi uprawnieniami. Jeszcze całkiem niedawno, sporo z nich dostawały za darmo (i mogły nimi handlować), teraz muszą już niemal wszystkie im potrzebne kupować na rynku - chodzi o to oczywiście, by nie opłacało się im emitować dwutlenku węgla, a opłacało szukać innych rozwiązań. Popyt na uprawnienia, którymi w Europie handluje się na specjalnej giełdzie w Lipsku, jest tak duży, że podbija ceny, które od kilku miesięcy biją rekordy. W konsekwencji firmy energetyczne muszą wydawać więcej pieniędzy i część z tych wydatków przerzucają na klientów, w tym gospodarstwa domowe.

Jest też druga strona tego medalu: uprawnienia na wspomnianej giełdzie sprzedają państwa UE, z których każde ma swoją pulę. Robi tak też Polska, a środki ze sprzedaży tych papierów stanowią coraz istotniejszą część wpływów budżetowych. W ubiegłym roku było to około 12 miliardów złotych, w tym może to być znacznie wyższa kwota.

Elektrownia Rekordowa aukcja uprawnień do emisji CO2. Pół miliarda zł do budżetu

Tyle że to nie jest jedyny powód wzrostu rachunków za prąd dla gospodarstw domowych. Dochodzi do tego nowa opłata mocowa oraz opłata za OZE.

Ceny śmieci pod lupą Adama Glapińskiego. Mówi o działaniach samorządów, w tym Warszawy

Pojawił się też temat odpadów. Tym razem prezes podkreślił wpływ samorządów na kształtowanie cen odbioru śmieci, uderzając w samorząd warszawski.

- We wskaźniku CPI [consumer price index - wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych, czyli miara inflacji podawana przez GUS] nadal mamy istotny wpływ zeszłorocznych podwyżek cen wywozu śmieci. Dużo o tym mówiłem, może aż za dużo. Nie zależą one w żadnym wypadku od polityki pieniężnej ani koniunktury gospodarczej. Chociaż w jednym zdaniu tylko skomentuję: na pewno są do opanowania. Na pewno są metody, które pozwoliłyby ten wzrost cen śmieci ograniczyć, to są metody na poziomie samorządów. Ale oczywiście są niemożliwe do zastosowania, jeśli samorządy są zainteresowane wzrostem cen wywozu śmieci. Szczególnie mocno odbija się to na kieszeniach warszawiaków - powiedział prof. Glapiński. O śmieciach prezes mówił sporo między innymi na pierwszej tego rodzaju konferencji dla dziennikarzy w styczniu tego roku. 

16.05.2018, Warszawa, prezes NBP Adam Glapiński na konferencji prasowej Rady Polityki Pieniężnej. Prezes NBP zaskoczył słowami ws. cen wywozu śmieci. "Zjawisko skandaliczne"

Samorządy bronią się, tłumacząc, że do podwyżek zmusza ich wiele różnych czynników, o czym wielokrotnie już pisaliśmy: produkujemy coraz więcej śmieci, trudniej znaleźć chętnych na surowce do przerobu (na śmieci z Europy zamyka się na przykład Azja), rosną koszty magazynowania odpadów i odbioru śmieci, do tego eksperci wymieniają słabą konkurencję. No i wielu Polaków za odbiór śmieci w ogóle nie płaci. Gminy i miasta szukają więc sposobów, żeby nas do tego zmusić, zmieniając metody naliczania opłat tak, by odpowiadały liczbie osób mieszkających na danym obszarze. Więcej na ten temat pisaliśmy w poniższym tekście:

Wywóz śmieci mocno zdrożał. Dlaczego opłaty za śmieci rosną? Na przyczyny nie zawsze mamy wpływ, ale można działać

Przykład Warszawy od miesięcy budzi spore emocje - także polityczne. 1 kwietnia weszła w życie miejska uchwała wprowadzająca metodę uzależniającą wysokość opłaty za wywóz śmieci od ilości wykorzystanej w danym mieszkaniu wody. Stolica zastosowała przelicznik na poziomie 12,73 zł za każdy metr sześcienny. To dla niektórych oznacza wyraźne podwyżki. Buntuje się przeciwko temu część spółdzielni mieszkaniowych, podwyżki chce też zablokować rząd. 

Prezes NBP: Mamy najwyższą inflację w UE, bo radzimy sobie najlepiej z kryzysem

Adam Glapiński w swojej wypowiedzi dotyczącej przyczyn inflacji wymienił też wzrost kosztów działalności przedsiębiorstw w dobie pandemii. Zarówno one, jak i wszystkie poprzednie, nie są, jak podkreślał szef NBP, zależne od polityki pieniężnej prowadzonej przez bank. 

Inflacja według niego ma nadal rosnąć - takie stwierdzenie pojawiło się zresztą w komunikacie po ostatnim posiedzeniu RPP. Prezes Glapiński nie wykluczył, że przebije ona nawet przejściowo górną granicę odchyleń od celu NBP, czyli poziom 3,5 proc.

Dziennikarze zapytali też o statystyki unijne. Według metodologii stosowanej przez Eurostat polska inflacja HICP (ten wskaźnik różni się od wyliczanej przez GUS inflacji CPI) jest najwyższa w UE. Według prezesa to skutek tego, że przy takiej metodzie liczenia inflacji większy wpływ mają czynniki takie jak opłaty za prąd, śmieci, bankowe, a także lekarskie, które w Polsce zdrożały mocniej niż w innych europejskich państwach. No i jest jeszcze jedna przyczyna. 

- Ta wyższa dynamika cen odzwierciedla fakt, że w Polsce jest znakomicie lepsza sytuacja gospodarcza niż w Europie, mimo pandemii. Polska najlepiej przechodzi kryzys pandemiczny. Przypomnę, że mamy najniższą stopę bezrobocia w Unii Europejskiej, a spadek PKB był jednym z najniższych - powiedział prezes NBP. 

Więcej o: