Jeden z pilotów opublikował na swoim Twitterze zdjęcia z lotu, który odbywał się w poniedziałek 12 kwietnia. "Łącznie 11 pasażerów dziś wieczorem na SQ24 - najdłuższym komercyjnym locie na świecie" - napisał. Tego dnia stosunek liczby osób z załogi do pasażerów podróżujących na trasie Singapur-Nowy Jork wynosił 13:11. Jak podaje portal rynek-lotniczy.pl, jest jednak powód, by połączenie to zachować.
Pandemia i liczne restrykcje nakładane na pasażerów i przewoźników poskutkowały zmniejszeniem liczby osób poruszających się samolotami. Okazuje się jednak, że rejs SQ24 przewozi nie tylko ludzi, ale i towary - elektronikę, leki czy szczepionki. Według informacji portalu w pobliżu amerykańskiego lotniska znajduje się węzeł dystrybucyjny dla wielu firm. Singapore Airlines, które zawiesiło trasę do Nowego Jorku na początku wybuchu pandemii, ponownie uruchomiło ją więc w listopadzie zeszłego roku. Mimo zmniejszonego zainteresowania samymi lotami popyt na transportowane towary jest nadal duży.
Jak pisaliśmy we wrześniu zeszłego roku, już w pierwszym kwartale 2020 roku Singapore Airlines odnotowały ogromne straty związane z pandemią - mówiło się nawet o 750 milionach dolarów. Przewoźnik postanowił więc wyjść z nietypowym pomysłem i wpadł na pomysł zorganizowania "lotów donikąd", czyli kilkugodzinnej podróży samolotem, która kończyłaby się w tym samym miejscu, w którym zaczęła i polegała wyłącznie na doświadczeniu podróżowania.
- Chodzi tutaj o gospodarkę Singapuru oraz ponowne wpompowanie pieniędzy w sektor lotniczy - powiedział wówczas Stefan Wood, dyrektor Singapore Air Charter. Pomysł ten jest jednak skrajnie nieekologiczny. Więcej o negatywnym wpływie lotnictwa na klimat pisze Patryk Strzałkowski: