W 2011 roku rząd Nowe Zelandii przyjął cel wyrugowania palenia tytoniu do 2025 roku. Kraj chce osiągnąć to poprzez chronienie dzieci przed promocjami produktów tytoniowych, redukcję popytu i podaży tytoniu oraz zapewniając wsparcie dla osób, które chcą rzucić palenie. Rząd Nowej Zelandii przedstawił kolejną propozycję zmian, które mają przybliżyć kraj do realizacji tego celu.
Jak podaje "The Guardian", Nowa Zelandia chce stopniowo podnosić wiek, w którym można kupić papierosy i wyroby tytoniowe. Ma to doprowadzić do sytuacji, w której osoby urodzone po 2004 roku nie będą mogły legalnie palić. Ponadto rozważane jest znaczące obniżenie dopuszczalnego poziom nikotyny w wyrobach tytoniowych, zakaz stosowania filtrów, a także ustalenie minimalnej ceny tytoniu i ograniczenie punktów, w których będą sprzedawane papierosy.
Potrzebujemy nowego podejścia. Rocznie z powodu tytoniu umiera około 4,5 tys. osób, musimy przyspieszyć, jeśli chcemy osiągnąć cel (eliminacji tytoniu do 2025 r. - red.)
- mówiła Dr Ayesha Verall z nowozelandzkiego ministerstwa zdrowia.
Propozycja została entuzjastycznie przyjęta przez różne organizacje. Zwracają one uwagę, że najubożsi kupują czterokrotnie więcej tytoniu, niż inne grupy. Najwięcej palą też Maorysi i ludność Pasifika, ich przedstawiciele oburzają się, że przemysł tytoniowy zbyt długo uzależniał ich społeczność. Grupą, która spożywa najwięcej tytoniu są maoryskie kobiet, aż 30 proc. z nich pali codzienne. Rak jest wśród nich najczęstszą przyczyną śmierci, a wśród mężczyzn drugą najczęstszą.
Przeciwnicy tego pomysłu zwracają uwagę na nieprzewidziane skutki, jak możliwe bankructwo małych sklepów oraz rozwój czarnego rynku. Rząd zdaje sobie sprawę z tego drugiego problemu i w projekcie zwraca uwagę, że nielegalny przemyt papierosów w ostatnich latach wyraźnie wzrósł i zaangażowane są w niego zorganizowanego grupy przestępcze.
Prawicowa partia ACT argumentuje ponadto, że mniejsza zawartość nikotyny doprowadzi do palenia więcej tytoniu, w celu przyjęcia odpowiedniej dawki tej substancji. W konsekwencji wzrosłaby też sprzedaż papierosów. Pojawiają się również wątpliwości natury filozoficznej co do tego, jak bardzo państwo może ingerować w życie dorosłych obywateli.