Lokale gastronomiczne albo mogą przyjmować gości i borykają się z problemem braku pracowników, albo nie dysponują przestrzenią zewnętrzną i muszą czekać do końca maja na kolejny etap znoszenia obostrzeń - wyjaśnił w rozmowie z PAP Sławomir Grzyb, cytowany przez Business Insider.
- Szacujemy, że między 13 a 16 tysięcy przedsiębiorców zamknęło swoje lokale, albo przebranżowiło się na inną działalność. Jest to prawie 20 proc. rynku gastronomicznego - powiedział z kolei na antenie TVN24 Jacek Czauderna z Izby Gospodarczej Gastronomii. Dodał, że "największą tragedią drugiego lockdownu" był kod Polskiej Klasyfikacji Działalności. - Niektórzy przedsiębiorcy nie zadbali o to, aby ten kod zmienić, inni zmieniali profil działalności, czyli ktoś miał mały sklep i otworzył lokal gastronomiczny. Druga sprawa to całkowicie pominięci przedsiębiorcy, którzy zanotowali spadek sprzedaży powyżej 70 proc - wyjaśnił Jacek Czauderna.
Problemy polskiej gastronomii potwierdził również Przemysław Zemiochód z Ouichef.pl. "W niektórych miastach gastronomia może liczyć na obniżki opłat za użytkowanie restauracyjnych ogródków. Pomoc samorządów to jednak kropla w morzu potrzeb. Zapowiadane luzowanie obostrzeń nie oznacza końca problemów restauratorów. Nie wszyscy będą gotowi do otwarcia lokali na zewnątrz od 15 maja" - wyjaśnił na łamach naszego portalu.
Zgodnie z aktualnym harmonogramem luzowania obostrzeń, od soboty (15 maja) nastąpiło otwarcie ogródków restauracyjnych. Prowadzenie działalności jest możliwe w ścisłym reżimie sanitarnym - m.in. zachowany bezpieczny dystans między stolikami (zajęty może być co drugi stolik, odległość między stolikami musi wynosić co najmniej 1,5 m - chyba że między nimi znajduje się przegroda o wysokości co najmniej 1 m, licząc od powierzchni stolika) oraz limit osób na stolik.
Restauracje będą mogły się w pełni otworzyć 28 maja. Ten etap odmrażania gospodarki zakłada otwarcie restauracji z maksymalnym obłożeniem 50 proc. lokalu i prowadzenie działalności w ścisłym reżimie sanitarnym.