Polski Ład przeorze nasz system podatkowy, a rząd będzie grał w klasy [WYKRES DNIA]

Polski Ład w części dotyczącej rewolucji w systemie podatkowym zakłada, że zyskają przede wszystkim osoby zarabiające do niespełna 6 tys. zł. Już przy zarobkach rzędu ok. 6-10,5 tys. zł brutto powinny tracić, ale rząd chce wprowadzić tu "ulgę dla klasy średniej". Na serio i bez żadnej ulgi zaczną tracić osoby z zarobkami od ok. 13 tys. zł, a osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą nawet dużo szybciej.
Zobacz wideo Polski Ład zwiększy dzietność? Piecha: Będzie lepiej niż przy 500+

Polski Ład w zakresie podatków to największa od lat reforma systemu. Zapowiedziany 15 maja przez Zjednoczoną Prawicę plan ma trzy filary, z czego dwa są dla portfeli podatników korzystne, jeden - nie.

Polski Ład. Podwyżka kwoty wolnej - dla kogo?

Na plus zadziała oczywiście podwyżka kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł dla wszystkich podatników PIT (a przynajmniej tych rozliczających się na zasadach ogólnych, przedsiębiorców "liniowców" zmiana ma nie dotyczyć).

Dziś PiS lubi chwalić się kwotą wolną 8 tys. zł, ale ona dotyczy nielicznych. Większość osób (z dochodami - a konkretnie podstawą opodatkowania - między 13 a 85,5 tys. zł rocznie) ma kwotę wolną równą raptem 3091 zł. Dla osób z wyższymi zarobkami jest ona nawet niższa, a powyżej dochodów 127 tys. zł nie ma jej w ogóle.

Słowem, na samym tym punkcie zyskaliby wszyscy - niezależnie, czy zarabiają 3, 5, 15 czy 25 tys. zł brutto. Poza tym - co mimo wszystko ważne - jedna kwota wolna na poziomie 30 tys. zł dla wszystkich byłaby zdecydowanie bardziej przejrzysta niż dzisiejszy skomplikowany (m.in. przez rząd Zjednoczonej Prawicy) system różnych kwot wolnych w zależności od sytuacji dochodowej podatnika.

Drugi próg podatkowy w górę

Drugi plus to wyższy próg podatkowy. Dziś 32 proc. podatku płaci się od nadwyżki podstawy opodatkowania (czyli wynagrodzenie brutto minus składki społeczne i koszty uzyskania przychodu) ponad 85 528 zł. W drugi próg wpadają więc osoby, u których na umowach o prace widnieje kwota do nieco ponad 8,5 tys. zł brutto.

Po zmianach drugi próg podatkowy powędruje do poziomu 120 tys. zł. Taką podstawę opodatkowania mają osoby z zarobkami nieco poniżej 12 tys. zł brutto. Sama ta reforma byłaby więc ukłonem w stronę osób zarabiających ponadprzeciętnie - część w ogóle nie wpadałaby w drugi próg, część wpadałaby później.

Ministerstwo Finansów szacuje, że po zmianach grono podatników w drugim progu podatkowym skurczy się o połowę - z ponad 1,2 mln do ok. 600 tys. osób.

Polski Ład to zmiany w składce zdrowotnej

Te dwa plusy rekompensuje jednak minus, czyli brak możliwości obniżenia podatku o składkę zdrowotną. To minus oczywiście z punktu widzenia portfeli Polaków - rząd zapewnia, że w zamian dostaniemy przecież za kilka lat system ochrony zdrowia na znacznie wyższym poziomie. 

Ten element reformy dotyczy wszystkich pracujących. Albo - prawie wszystkich, bo formalnie przy kwocie wolnej na poziomie 30 tys. zł najniższe pensje w ogóle nie będą opodatkowane, więc i tak nie byłoby od czego odliczać składki zdrowotnej, gdyby taka możliwość pozostała.

Polski Ład zakłada jednak w zakresie składki zdrowotnej dodatkowe uderzenie w przedsiębiorców, którzy dotychczas opłacają składkę na NFZ ryczałtem. W 2021 r. wynosi ona ok. 381 zł miesięcznie niezależnie od poziomu przychodów czy dochodów. Po zmianach miałaby być ona wyliczana proporcjonalnie do dochodu. Dla wielu osób samozatrudnionych oznacza to obciążenia wyższe o kilkaset czy w skrajnych przypadkach nawet kilka tysięcy złotych.

Nie wiadomo jeszcze, czy i jaką składkę będą płaciły np. osoby samozatrudnione z najniższymi dochodami (dla których składka zdrowotna liczona od dochodu byłaby niższa niż dzisiejsze 381 zł) albo bez dochodów.

Rewolucja korzystna głównie przy niższych pensjach

Opisane zmiany podatkowe będą jednak oczywiście oddziaływać wspólnie na sytuację finansową Polaków. Przy zarobkach z umowy o pracę na poziomie ok. 3 tys. zł oznaczają one ponad 150 zł wyższą pensję na rękę - nie ok. 2,2 tys. zł jak dziś, ale ponad 2350 zł.

Korzyści w skali roku - jak wynika z analiz Ministerstwa Finansów - to maksymalnie ok. 2 tys. zł. Na plus, ale w mniejszym stopniu, wyjdą także osoby zarabiające brutto poniżej ok. 6 tys. zł.

Co ciekawe, jak pokazuje poniższy wykres, obmyślone przez PiS reguły byłyby niekorzystne dla osób z zarobkami od ok. 6 do 11 tys. zł. W najgorszym przypadku osoby te straciłyby przez rok ponad 2 tys. zł. W Polskim Ładzie zapisano więc "ulgę dla klasy średniej", którą Jarosław Gowin nazywa też "współczynnikiem korygującym". Chodzi o nieznany jeszcze mechanizm (prawdopodobnie w formie odpisu od podstawy opodatkowania), który magicznym sposobem opisane negatywne skutki dla zdefiniowanej przez PiS "klasy średniej" zniweluje. Szczegóły mamy poznać za około miesiąc.

Rząd zapowiedział "jakąś" ulgę. Oj trudne zadanie przed Ministerstwem Finansów, aby to skonstruować. Mocna komplikacja systemu

- uważa dr Sławomir Dudek z FOR.

Przy dochodach rzędu od ok. 11 do 13 tys. zł niewielka korzyść - rzędu kilkuset złotych w skali roku - znowu się pojawi. Powyżej zaczną się już straty, których żadna "ulga dla klasy wyższej" czy kolejny "współczynnik korygujący" nie zlikwiduje.

embed

To wyliczenia dla osób pracujących na podstawie umowy o pracę. Ministerstwo Finansów szacuje, że zyska ok. 8,3 mln osób z takimi kontraktami - ponad dwie trzecie wszystkich. 

Więcej kalkulacji dla poszczególnych kwot pokazują doradcy podatkowi z Grant Thornton. 

Polski Ład uderza w osoby samozatrudnione

Nieco inaczej sprawa będzie wyglądała dla osób samozatrudnionych. Jak pokazują wyliczenia ekspertów Grant Thornton, reformy planowane przez Zjednoczoną Prawicę zaczną uderzać już w osoby zarabiające brutto ok. 7 tys. zł. To efekt zmian w regułach wyliczania i rozliczania składki zdrowotnej.

Nadal - przy ponadprzeciętnych dochodach - działalność gospodarcza będzie się opłacała bardziej niż etat (oczywiście dotyczy to przedsiębiorców, które współpracują głównie z jednym kontrahentem), ale różnica będzie nieco niższa.

Polski Ład rewolucjonizuje system podatkowy. Po co?

Abstrahując od kwestii politycznych (komu zabrać, komu dać), reforma zaproponowana przez Zjednoczoną Prawicę ma wpłynąć na zmniejszenie tzw. klina podatkowego (czyli różnicy między kosztem pracodawcy a tym, co pracownik dostaje "na rękę") dla najniższych pensji. Eksperci z Polskiego Instytutu Ekonomicznego przekonywali niedawno, że to właśnie on jest winny m.in. masowego procederu wypłaty części wynagrodzeń "pod stołem".

Pomysł PiS nie będzie w tym względzie rewolucją, ale w umiarkowany sposób rzeczywiście wpłynie na obniżenie klina dla osób zarabiających mniej więcej płacę minimalną (z ok. 40 proc. do 35 proc.). Dla kilku procent osób z najwyższymi pensjami (na umowie o pracę) klin wzrośnie do ok. 45 proc. 

Widać też wyraźnie, że rząd chce walczyć z "fikcyjnym" wypychaniem pracowników na własną działalność. Mimo wyraźnych strat dla wielu przedsiębiorców, klin podatkowy wciąż będzie tu niższy niż przy umowie o pracę. To rzecz jasna jest uzasadniane choćby tym, że mimo wszystko przedsiębiorcy podejmują większe ryzyko i nie są chronieni prawem pracy. Ale rzeczywiście reformy zaordynowane przez rząd mogą zmusić część osób "współpracujących" jako firma z jednym kontrahentem do refleksji, czy aby na pewno działalność gospodarcza jest lepszym rozwiązaniem niż etat.

Więcej o: