Problem Ukrainy z kredytami frankowymi był wyjątkowo poważny. Po moratorium z 2014 roku banki szacowały, że przeszło 95 proc. kredytów walutowych udzielonych na zakup nieruchomości było niespłacanych - informuje forsal.pl.
Ukraina rozwiązała problem pod koniec kwietnia tego roku, gdy weszła specjalna ustawa. Jej mocą wszystkie kredyty zostały automatycznie przewalutowane na hrywny na ogólnych warunkach, a nie w drodze ugód między bankiem a kredytobiorcą. Przewalutowanie kredytów odbyło się według kursu będącego średnią z oficjalnego kursu waluty, w której udzielono kredytu obowiązującego w dniu udzielenia kredytu i kursu Narodowego Banku Ukrainy w dniu restrukturyzacji. Kary i opłaty dodatkowe nałożone przez banki przeznaczone są na poczet spłaty kapitału i odsetek.
"Od momentu wejścia w życie ustawy kredytobiorcy będą uiszczać opłatę za korzystanie z udzielonego kredytu w wysokości równej stawce oprocentowania rocznych depozytów hrywnowych przyjmowanych przez działające nad Dnieprem banki od osób fizycznych powiększonej o jeden procent. Jeśli w okresie przed przewalutowaniem bank pobierał odsetki wyższe niż wprowadzone teraz ustawą - różnica zostaje zaliczona na poczet przyszłych rat. Zaciągnięte kredyty po restrukturyzacji powinny zostać spłacone w ciągu 10 lat, a kredytobiorcy przysługuje prawo spłaty kredytu przed terminem wynikającym z umowy." - pisze forsal.pl.
Ukraińskie władze uznały, że udzielanie kredytów w walucie, w której nie zarabiają kredytobiorcy, było oczywistym nadużyciem ze strony banków. Te próbowały osiągnąć zysk w nieuczciwy sposób, uważa ukraiński ustawodawca. Zauważono też, że osłabienie hrywny miało charakter siły wyższej (konflikt rosyjsko-ukraiński rozpoczęty na przełomie 2013 i 2014 roku), a banki nie mogą całkowicie przerzucać negatywnych skutków tego wydarzenia na kredytobiorców, jak było do tej pory.
Podobną argumentację stosował Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar. "Od konsumenta wymagać można rozwagi, uważnego i krytycznego podejścia do przedstawianej mu oferty, połączonego z przeanalizowaniem udzielonych mu informacji. Jednakże podstawowym warunkiem pozwalającym na ewentualną krytyczną ocenę zachowania konsumenta jest uprzednie spełnienie przez przedsiębiorcę ciążących na nim obowiązków informacyjnych. Nie może znaleźć akceptacji próba nałożenia na konsumenta obowiązków, które w istocie sprowadzałyby się do założenia pełnej nieufności wobec przedstawianej mu przez przedsiębiorcę oferty i połączonych z tym informacji" - pisał RPO.
Co więcej, zwolennicy odgórnego rozwiązania problemu kredytów frankowych podnoszą argument, że banki wiedziały, czym może się skończyć udzielanie kredytów w obcej walucie. Podobna sytuacja miała miejsce, chociażby we Włoszech w latach dziewięćdziesiątych. Dlatego też kredytów we frankach nie udzielał w Polsce Bank Pekao, który był wtedy w rękach włoskiego UniCredit.
Dwa tygodnie temu Izba Cywilna Sądu Najwyższego miała podjąć uchwałę ws. kredytów frankowych. Orzeczenie po raz kolejny jednak przesunięto. Rozpatrywanie pytań pierwszej prezes SN zostało odroczone do momentu wpłynięcia stanowisk ws. kredytów frankowych od przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, prezesa Narodowego Banku Polskiego, Rzecznika Finansowego, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Rzecznika Praw Dziecka.
Nie podano nowego terminu rozpatrywania wniosku. Powyższe instytucje mają jednak na odpowiedź 30 dni.