PMI Polski najwyżej w historii. "To the moon!", "petarda!" kontra "przegrzanie" i "inflacja"

PMI dla polskiego przemysłu wyniósł w czerwcu 59,4. To najwyższy odczyt w historii. Jak tłumaczy Trevor Balchin, ekonomista IHS Markit, silne odbicie w sektorze wytwórczym to efekt rozluźnienia obostrzeń oraz nasilenia popytu dzięki otwarciu kolejnych gałęzi gospodarki. Ekonomiści z jednej strony widzą "rekord wszech czasów", z drugiej jednak także symptomy przegrzania koniunktury.
Zobacz wideo Mafie gospodarcze zarabiają na odpadach. "Dla nich to eldorado"

PMI dla polskiego przemysłu osiąga rekordową wartość po raz drugi z rzędu. W maju wyniósł 57,2 - rekord pochodził aż z 2004 r.

Indeks PMI dla polskiego przemysłu, tworzony przez firmę IHS Markit, powstaje na podstawie odpowiedzi kilkuset przedstawicieli kadry zarządzającej w Polsce. Jeśli odczyt przekracza poziom 50 pkt., oznacza to, że sektor przemysłowy się rozwija. Jeśli spada poniżej poziomu 50 pkt. - sytuacja się pogorszyła. Indeks jest kalkulowany na podstawie pięciu subindeksów - nowych zamówień, produkcji, zatrudnienia, czasu dostaw i zapasów pozycji zakupionych.

Jak informuje IHS Markit, w czerwcu odczyty wszystkich pięciu badanych subindeksów miały pozytywny wpływ na główny wskaźnik. W największym stopniu na rekordowy PMI wpłynęły nowe zamówienia i produkcja.

Nowe zamówienia zwiększyły się w najszybszym tempie od ponad siedmiu lat (trzecia najwyższa wartość w historii badań). Pomimo przyspieszenia wzrostu produkcji i zatrudnienia, zaległości zwiększyły się w czerwcu w bezprecedensowym tempie

- komentuje Trevor Balchin, ekonomista IHS Markit. Czerwcowa sprzedaż opierała się przede wszystkim na zleceniach z rynku krajowego, ale nowe kontrakty z zagranicy płynęły do polskiego przemysłu w niemal najszybszym tempie od ok. 7,5 roku.

Zakłady produkcyjne w Polsce pracują pełną parą, produkcja cały czas idzie w górę, ale wciąż nie nadąża za napływającymi zamówieniami. 

Zaległości produkcyjne wzrosły dziewiąty miesiąc z rzędu, w dodatku w najszybszym tempie od powstania wskaźnika w 2003, sygnalizując obecność presji na moce przerobowe w polskich fabrykach. Aby sprostać wymogom klientów, producenci sprzedawali prosto z magazynów, w wyniku czego zapasy wyrobów gotowych uszczupliły się w najszybszym tempie od października 2017

- czytamy w analizie IHS Markit. Jak tłumaczą eksperci firmy w Polsce, aby zwiększyć przepustowość, w czerwcu wciąż tworzyły nowe miejsca pracy. Jednocześnie gromadziły zapasy środków produkcji w obawie przed opóźnieniami w dostawach. Niedobory podaży surowców oraz wąskie gardła w transporcie wywindowały w czerwcu koszty produkcji. Wyższe wydatki przeniesione zostały na klientów, w wyniku czego wyroby gotowe także podrożały.

Tempo inflacji kosztów było rekordowo szybkie, co doprowadziło także do rekordowej inflacji cen wyrobów gotowych

- komentuje Balchin. 

"To the moon!" kontra "przegrzanie"

Wśród analityków euforia z powodu rekordowego wyniku PMI miesza się z obawami o przegrzanie polskiego przemysłu. "To the moon!", "petarda!", "nowy rekord wszech czasów" - piszą ekonomiści PKO Banku Polskiego, mBanku czy Pekao.

Z drugiej strony, eksperci widzą także rekordowe opóźnienia w dostawach, wzrosty kosztów produkcji i wysoką inflację wyrobów gotowych.

Jakub Olipra, ekonomista banku Credit Agricole, w strukturze danych o PMI dla polskiego przemysłu widzi silne przegrzanie koniunktury. Z kolei Michał Gniazdowski, ekonomista Polskiego Instytutu Ekonomicznego, wskazuje, że "trudności logistyczne będą powodować opóźnienia w produkcji, co może osłabić wyniki przemysłu w kolejnych miesiącach".

Indeks obrazujący ocenę stanu zapasów gotowych produktów w badaniu GUS w Polsce jest obecnie na najniższym poziomie od dekady. Szczegółowe dane wskazują, że niedobór zapasów dotyka głównie sektorów eksportowych – to one odpowiadają za bardzo dobre wyniki przemysłu

- pisze Gniazdowski.

Więcej o: