Jak poinformował Główny Urząd Statystyczny, w maju br. produkcja sprzedana przemysłu była aż o 29,8 proc. wyższa niż rok temu. Bankowi ekonomiści nie mają wątpliwości - to przede wszystkim efekt niskiej bazy sprzed roku, gdy gospodarka była w dużej mierze zablokowana (lub dopiero się rozmrażała). W kwietniu roczny skok był jeszcze bardziej spektakularny, wynosił 44,5 proc.
Ekonomiści mBanku, banku Pekao i PKO Banku Polskiego pokazują na wykresach, że poziom produkcji już dawno odrobił pandemiczne straty i jest powyżej trendu sprzed wybuchu pandemii.
Jak pokazuje GUS, w ujęciu miesiąc do miesiąca produkcja sprzedana przemysłu spadła o 0,8 proc. Po wyłączeniu czynników o charakterze sezonowym (mniej dni roboczych w maju) tendencja okazuje się jednak odwrotna i w danych widać wzrost o 0,8 proc.
Ekonomiści są zgodni, że dane są bardzo dobre (choć, jak uważają eksperci ING Banku Śląskiego, "bez pozytywnego zaskoczenia"). Jest jednak przy tym problem.
Według analityków ING Banku Śląskiego, "rekordowe zakłócenia w łańcuchach dostaw utemperowały trochę efekt otwarcia gospodarki". Wskazują, że największy odsetek przedsiębiorstw w XXI wieku jako barierę w działalności wymienia niedobory materiałów, surowców czy sprzętu. W podobnym tonie trzy tygodnie temu wyrażali się analitycy IHS Markit, pisząc o wskaźniku PMI dla polskiego przemysłu. Zwracali wówczas uwagę, że niedobory podaży surowców na rynkach wywołały rekordowe opóźnienia w dostawach.
Potwierdzają to eksperci Credit Agricole.
Część firm staje przed koniecznością ograniczania lub wstrzymania produkcji ze względu na niedobór materiałów
- piszą w swoim komentarzu. Mają obawy, że narastające bariery podażowe będą hamowały ożywienie polskiej produkcji przemysłowej także w kolejnych miesiącach.
Z kolei eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego zauważają, że choć większość branż przeżywa okres prosperity, to ożywienie nie dociera jeszcze do sektorów związanych z mobilnością, na przykład producentów sprzętu transportowego lub rafinerii. Wśród branż z największym odbiciem wskazują m.in. sektor motoryzacyjny i produkcji elektroniki użytkowej oraz sprzętu elektrycznego.
Rzeczywiście, z danych GUS wynika, że rok do roku wzrost produkcji sprzedanej odnotowano w 31 z 34 działów przemysłu, nie było go m.in. w produkcji koksu i produktów rafinacji ropy naftowej (o 0,6 proc.). Poza produkcją pojazdów i elektroniki mocno w górę poszła też m.in. produkcja mebli (41,8 proc.), wyrobów z gumy i tworzyw sztucznych (41,2 proc.), wyborów z metali (37,7 proc.) czy maszyn i urządzeń (34,1 proc.).
Najwyższe tempo wzrostu produkcji odnotowano w kategoriach o znaczącym udziale sprzedaży eksportowej w przychodach. Szacujemy, że produkcja w branżach eksportowych zwiększyła się w maju o 54,1 proc. rok do roku wobec wzrostu o 117,1 proc. rok do roku w kwietniu. Tym samym branże eksportowe pozostają głównym źródłem wzrostu produkcji przemysłowej w Polsce. Rosnącej produkcji w branżach eksportowych sprzyja obserwowane obecnie silne ożywienie w światowym handlu. Czynnikiem wspierającym produkcję w branżach eksportowych jest również przesuwanie się Polski w górę w ramach międzynarodowych łańcuchów dostaw
- komentują ekonomiści banku Credit Agricole.